niedziela, 31 sierpnia 2014

L`oreal ideal soft - oczyszczający płyn micelarny.

Kiedy w blogosferze zrobił się bum na płyny micelarne, postanowiłam również i ja spróbować. Zwłaszcza że mój poprzednik do twarzy dobił dna (płyn be beauty z biedronki). Zależało mi na produkcie, który również jest w stanie poradzić sobie z tuszem do rzęs. Co jego poprzednik niestety średnio potrafił zrobić. Poczytałam w sieci, najczęściej pozytywnie odbieranym produktem był wtedy właśnie płyn micelarny L`oreal oraz płyn Garniera. Będąc w najbliższym czasie w drogerii znalazłam L`oreal. Długo się nie zastanawiając wrzuciłam do koszyka. Czy była to mądra decyzja?


Zamiast przepisywać obietnice producenta, postanowiłam zrobić wam zdjęcie. Kosmetyk ten ma być super delikatny, idealny również dla cer wrażliwych. Bezzapachowy, bez parabenów, raj na ziemi ! Jak jest na prawdę?


Produkt zamknięty jest w dość dużej i kanciastej butli o pojemność 200ml. Pomimo swej kanciastości jest bardzo poręczna. Opakowanie jest przeźroczyste dzięki czemu widzimy ile płynu nam pozostało. Nie ma problemów z wydobyciem, otwór jest na tyle duży, że możemy wylać odpowiednią ilość na płatek kosmetyczny. Nie zdarzyło mi się jeszcze wylać go za dużo, całkiem wydajny. Faktycznie jest bezbarwny i bez zapachowy, co sprawia go jeszcze łagodniejszym przez brak chemicznych barwników czy perfum.

Zanim przejdę do pełnej recenzji chciałabym wam pokazać "demakijaż ręki" :)


Od lewej
1. Tusz do rzęs oriflame veryme fat lash mascara
2. cień do powiek z paletki mua undressed
3. pomadka wibo
4. cień maybelline color tatoo 
5. błyszczyk Golden Rose Luxury
6. cień do powiek z paletki mua udressed

Jak widać na załączonym obrazku już po jednym przetarciu wacikiem większość kosmetyków uległa zmyciu. Najgorzej radzi sobie z cieniem maybelline color tatoo ale w jego przypadku nawet dwufazówką muszę przetrzeć drugi raz aby zszedł w całości. Osobiście jego działanie demakijażowe oceniam na bardzo dobre.

Jeszcze rzut oka na skład, który jest niezwykle krótki :

Używałam go na różne sposoby, najczęściej do wieczornego demakijażu. W tej roli radził sobie całkiem nieźle, niestraszne mu pudry fluidy, wygrał również z tuszem. Wystarczyło na kilka sekund przyłożyć nasączony płatek do oka, aby tusz dostał wody i schodził momentalnie. Wystarczyły dwa przetarcia i oko bez makijażu. Chociaż z wodoodpornymi może sobie nie radzić ale takich nie używam więc nie jest to dla mnie problem. Warto wspomnieć, że nie szczypie w oczy ! W trakcie wakacji zdarzyło mi się przetrzeć nim twarz w ciągu dnia i tropikalnych upałów. Nic złego z cerą się nie działo, nie wysuszył jej ani nie podrażnił. Nie zauważyłam również aby wpływał na niespodzianki, nic się nie pojawiło. Można go kupić w różnego rodzaju drogeriach, cena regularna to 15zł, swój kupiłam w promocji za 12zł. Podsumowując jestem jak najbardziej na tak ! Micel całkiem nieźle radzi sobie ze zmywaniem makijażu, nie podrażania naszej skóry i jest faktycznie łagodny :)


Używałyście płynu micelarnego L`oreal? Jakich macie ulubieńców jeśli chodzi o demakijaż? 

piątek, 29 sierpnia 2014

Konkursowy wakacyjny manicure.

Tak wiem, mało mnie tu ostatnio ale ten tydzień był wręcz szalony. W sobotę wesele znajomych, które trwało 3 dni ! Później od wtorku siedziałam trochę w ogrodnictwie i sadziłam kwiaty, dziś skończyłam. Także dopiero teraz siadłam i odetchnęłam z ulgą, przepraszam za tygodniową przerwę. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Od czasu do czasu biorę udział w konkursach paznokciowych, czasem tylko obserwuję z boku. Zauważyłam, że ostatnio coraz częściej ręczne malunki, które czasem są małymi dziełami sztuki przegrywają z naklejkami wodnymi, cyrkoniami czy stemplami. Nie mówię tu o stemplach kolorowanych gdyż to już nie lada wyzwanie ale o takich zwykłych w jednym kolorze, które często nie tworzą nic większego. Jakiś czas temu marka cleme zorganizowała dwa konkursy, jeden samodzielny, a drugi z drogerią laboo. Nie wiem jakim cudem krajobraz Tatr na paznokciach nie zdobył żadnego miejsca w konkursie z drogerią laboo !! Jeśli jesteście ciekawi wszystkich prac zapraszam was na profil FB Drogerii Laboo oraz Cleme Cosmetics.

Po chwili refleksji czas na właściwą część postu czyli moją wakacyjną propozycję. Od razu przepraszam za miejscami niedoczyszczone skórki ale po cieniowaniu gąbeczką czynność ta do najłatwiejszych niestety nie należy. Jak już doczytaliście postawiłam na cieniowanie może i nie jestem w tej metodzie najlepsza ale z efektu jaki wtedy uzyskałam byłam bardzo zadowolona ! Nie wiem jak wam ale mi wakacje automatycznie kojarzą mi się ze słońcem, piaskiem, plażą i morzem <3 Właśnie taką wizję miałam zamiar przenieść na paznokcie. Oto co udało mi się wymalować :


Na każdym paznokciu znalazło się cieniowanie oraz morskie akcenty. Oczywiście wszystkie paznokcie wcześniej pokryłam białym lakierem podkładowym. Zaczynając od kciuka, niczym bezludna wyspa z palmami, na serdecznym plaża z wyrzuconymi na brzeg rozgwiazdami? Środkowy, dryfująca łódź na otwartym morzu. Serdeczny i mały to już koniec dnia, zachód słońca, wyłaniający się z fal delfin oraz frunące ku słońcu ptaki. Dokładnie takie wakacje mi się marzą, może kiedyś mi się uda :) Jeśli chodzi o użyte produkty nie będę się rozpisywać gdyż było ich wiele, cieniowanie wykonałam zwykłymi lakierami, natomiast żagiel łodzi oraz palmy namalowałam farbkami akrylowymi. Całość może nie jest idealna ale jestem z siebie dumna gdyż widzę postępy -> TUTAJ możecie zobaczyć moje pierwsze próby wakacyjnego manicure sprzed roku :)




Co sądzicie o moim wydaniu wakacyjnego manicure? Chodziłybyście w takim manicure na co dzień? Śledzicie paznokciowe konkursy?

piątek, 22 sierpnia 2014

#511 czyli Lilianka od Colour Alike

Tym razem mam dla was lakierową recenzję, ogólnie chyba bardziej lubicie kiedy pojawiają się wpisy paznokciowe? To już kolejny lakier holo od Colour Alike jaki trafił do mojej kolekcji. Oczywiście skusiła mnie promocja -40% na cały asortyment. Do mojego wirtualnego koszyka trafiły : Lilianka, Niebieskie migdały, Sinner Lady , Maniurka oraz Biała fabryka. Jak widzicie same jasne pastelowe kolory. Kilka z nich już zaliczyło premierę na paznokciach. Dlatego dziś chciałabym wam pokazać Liliankę, która pochodzi z wiosennej kolekcji Trele pastele.


W skrócie :
Firma : Colour Alike
Odcień : #511 Lilianka
Pojemność : 8ml
Cena : 12,49zł
Dostępność : sklep internetowy colorowo.pl
Krycie : 2 warstwy
Pędzelek : cienki, długi 


Lilianka to bardzo jasny pastelowy odcień fioletu z delikatnym efektem złotego holo. Co będziecie mogli zobaczyć na poniższych zdjęciach, pomimo słońca holo było mało widoczne. Na moich paznokciach wylądował już dwa razy, bardzo ładnie wygląda zarówno na opalonej jak i bladej dłoni. Ogólnie Lilianka w domu przybiera odrobinę ciemniejszy odcień niż na dworze. Uwielbiam krycie lakierów holograficznych CA każdy jeden kryje idealnie po 1-2 warstwach. Czas schnięcia również jest dość szybki, jednak lepiej uważać i poczekać chwilę dłużej. Na pierwszy rzut oka paznokcie są suche ale kiedy przejdziemy do jakiś codziennych czynności jeszcze możemy sobie zrobić tzw bubę :) Pędzelek jest całkiem wygodny pomimo, że cienki. Można zrobić idealną linię koło skórek, nie zalewając ich przy tym. Ze zmywaniem nie ma żadnych problemów, lakier nie barwi skórek ani płytki. Podsumowując jestem na tak ! :)








Jak wam się podoba pastelowa wersja lakieru holograficznego? Macie już swoje holosie od CA? Co sądzicie o lakierach Colour Alike?

środa, 20 sierpnia 2014

Balsam do włosów na bazie organicznej oliwy toskańskiej.

Odżywka długo czekała na swoje pierwsze użycie, jakoś od początku wiosny. W końcu w lipcu nadeszła jej pora, z serii balsamów planeta organica dostepne są trzy wersje z dodatkiem : oliwy toskańskiej, oleju cedrowego, oleju z rokitnika. Długo dumałam, którą wersję wybrać, ostatecznie kliknęłam wersję z oliwą ze względu na jej zachwalane właściwości. Aż wstyd przyznać ale nie używałam jeszcze oliwy w ich pielęgnacji.


Balsam ma wzmocnić nasze włosy, ułatwić rozczesywanie, przywrócić blask. Najbardziej zachęciło mnie wygładzenie włosów i ułatwione układanie. Czy dokładnie tak było ?

Produkt zamknięty jest w plastikowej butli, z zamykaniem typu push. Tutaj mam już małe alee, opakowanie wykonane jest z dość twardego tworzywa, kiedy odżywki zaczyna ubywać nie jesteśmy w stanie jej wycisnąć na dłoń. Pomaga wtedy przechowywanie jej "do góry nogami" ale jest to trudne przez mały korek. Odżywka traci równowagę i się wywraca. Dlatego swoją po umyciu wkładałam do szafki z innymi kosmetykami dzięki czemu, była stale w tej samej pozycji. 

Rzut oka na skład :
Skład (INCI): Olea Europaea (Olive) Fruit Oil (organiczna oliwa z oliwek), Lauryl Glucoside, TEA-Cocoyl Glutamate, Cocamidopropyl Betaine, Sorbus Aucuparia Flower Extract (ekstrakt pokrzywy bialej), Ribes Nigrum Seed Oil (olej z nasion czarnej porzeczki), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Cellulose Gum, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Aqua, Sorbic Acid [skład pochodzi ze sklepu Skarby Syberii]



Konsystencja jest raczej rzadka. Odżywka ma biały kolor i specyficzny zapach, niestety lekko chemiczny. Jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza, gdyż wraz ze spłukaniem znika z włosów. Co z działaniem ? Tutaj nastąpiło miłe zaskoczenie ! Odżywka trzymana przez kilka minut w trakcie kąpieli wygładza włosy. Podczas spłukiwania już czuć ich miękkość. Zdecydowanie mniej się puszą po jej użyciu, całkiem ładnie również się układają, np po wysuszeniu suszarką są prawie idealnie proste, śliskie, delikatne i przede wszystkim zdyscyplinowane. Ciężko mi powiedzieć w jakim stopniu wpłynęła na kondycję gdyż od jakiegoś czasu jest taka sama. Można ją dostać w sklepie Skarby Syberii, aktualnie jest w promocji za 13,90zł. Cena regularna to 19,90zł za 360ml. Bardzo wydajny produkt, używałam po każdym myciu przez 1,5 miesiąca przy mojej długości włosów jest to niezły wynik. Podsumowując jedynym i trochę uciążliwym minusem jest dla mnie opakowanie ale kiedy opatentujemy wcześniejsze odwrócenie opakowanie do góry nogami problem znika. Działanie jest dla moich włosów świetne, jestem jak najbardziej na tak !




Znacie balsamy Planeta Organica? Macie swoich włosowych ulubieńców wśród rosyjskich kosmetyków?

niedziela, 17 sierpnia 2014

Neonowo - marmurkowy bajzel

Jak już kiedyś wam wspominałam w końcu dopadłam marmurkowe lakiery lemax. Pewnego razu nie mogąc się zdecydować na kolor postanowiłam wykorzystać wszystkie neony.Widywałam już takie misz-masze w sieci. Trochę się obawiałam takiego połączenia ale wyszedł kontrolowany neonowy bajzel. Zdobienie nosiło mi się bardzo dobrze, wiele osób zwróciło wtedy uwagę na moje paznokcie. Sama jakoś rzadko noszę neony ale najwyższy czas to zmienić ! :) Co prawda w wykonaniu są pewnie niedociągnięcia ale to dopiero moje trzecie podejście do tasiemkowych zdobień.


Do wykonania manicure użyłam
- lakier podkładowy Life #04
- Kolorowe lakiery marmurkowe Leamx, niestety nie mają numerków. 
Możecie je dostać u Promoto-Promoto, za zawrotną cenę 2,50zł -2,60zł sztuka.
- Top coat Sally Hansen Insta Dri
- tasiemka do zdobień


Jak się zabrać za tego typu manicure?
1. Malujemy paznokcie ulubioną bazą/odżywką.
2. Nakładamy wybrany lakier bazowy, u mnie padło na biały aby jeszcze bardziej podbić neonowe kolory.
3. Czekamy aż lakier dokładnie wyschnie, następnie przyklejamy pociętą tasiemkę do zdobień, jak tylko dusza zapragnie.
4. Wypełniamy powstałe nam różnorodne kształty wybranymi kolorami. Znowu czekamy aż całość wyschnie,
5. Na koniec delikatnie odklejamy tasiemki i całość pokrywamy top coatem. Gotowe ! :)






Jak wam się podoba taki kolorowy "bajzel"? Lubicie lakiery marmurkowe? Czy może nie przypadły wam do gustu?

piątek, 15 sierpnia 2014

Isana zmywacz do paznokci o zapachu migdałów.

Zmywacz do paznokci niby prosta sprawa ale znaleźć dla siebie odpowiedni już nie jest tak łatwo. Jedne wysuszają inne uczulają, powodują rozdwajanie się paznokci. Na dzień dzisiejszy ja już swojego ulubieńca odnalazłam, co jakiś czas co prawda przewinie się również jakaś nowość ale zawsze z podkulonym ogonem wracam właśnie do zielonej Isany ! Dzisiaj postanowiłam podzielić się z wami moimi odczuciami na jego temat.


Sporo osób na pewno go zna. Dostępny w każdym Rossmannie niejednokrotnie oferowany w trakcie promocji przy kasie. Szczerze mówiąc nie pamiętam ile dokładnie dużych butelek już zużyłam, na pewno kilka. Właśnie na dniach wybieram się po kolejne opakowanie. Pojemność 250ml kosztuje 6,99zł, często są w promocji. Wtedy też zazwyczaj go kupuję. Mniejsza wersja 125ml kosztuj 3,99zł, także bardziej opłacalne jest wziąć większy.

Rzut oka na skład :

Jak widzicie jest to wersja z acetonem. Używam go już od ponad roku, czasem trafi się jakiś inny ale i tak wracam do zielonej Isany. Nie zauważyłam żadnego negatywnego wpływu na paznokcie. Nie rozdwajają się, skórki nie są przesuszone. Kupiłam kiedyś wersję bezacetonową i zrobiła mi większe kuku niż ta z acetonem. Jednak o tym w innym poście. Zmywacz jest niesamowicie wydajny, jeśli przeszkadza wam duża butelka zawsze można kupić mniejszą pojemność i zostawić sobie opakowanie, później możemy sobie go przelać. Jeśli chodzi o zmywanie jestem zachwycona. Z kremami radzi sobie błyskawicznie, z brokatami trochę dłużej ale również daje radę, piaski zmywałam bez użycia folii. Przykładałam na kilka sekund płatek nasączony zmywaczem, piasek stawał się miękki i pięknie schodził. Co do zapachu migdałów, ja tam niczego takiego nie wyczuwam. Ma typowy dla zmywaczy zapaszek. Podsumowując jeśli jeszcze nie znaleźliście swojego ulubieńca polecam wypróbować pomimo zawartości acetonu :)


Znacie zmywacze Isany? Która wersja najbardziej przypadła do gustu waszym paznokciom? Macie swoich ulubieńców wśród zmywaczy do paznokci?


środa, 13 sierpnia 2014

Life nail lacquer #20

Coś ostatnio dawno nie było lakierowej recenzji. Czas nadrobić te braki ! Uwielbiam pastele nie tylko na paznokciach. W okresie letnim moją lakierową kolekcję zasiliło sporo pastelowych kolorów dziś będzie o jednym z nich. Padło na lakier Life, które można dostać w Super-Pharm. Piękna pastelowa brzoskwinia, nie jest całkiem rozbielona. Kolor jakoś przemówił do mnie podczas wizyty w drogerii :d


W skrócie :
Firma : Life
Odcień : #20
Pojemność : 10ml
Cena : 5,99zł
Dostępność : drogerie Super-Pharm
Krycie : 2 warstwy
Pędzelek : cienki, długi

Zdecydowanie polubiłam się z lakierami Life, dobra jakość w niezłej cenie. Kolor to pastelowa brzoskwinia, Nie jest rozbielona przez co staje się bardziej żywa. Lakier ma ładny delikatny połysk. Konsystencja jest typowo kremowa, lakier nie smuży. Nie rozlewa się po skórkach. Pędzelek jest cienki i długi, gładko sunie po płytce. Po dwóch warstwach nie ma żadnych prześwitów. Czas schnięcia jest raczej szybki. Oczywiście przy zmywaniu nie napotykamy żadnych problemów. Bardzo ładnie wygląda zarówno na długich jaki krótkich paznokciach. 






Znacie lakiery Life? Macie już jakieś w swojej kolekcji? Jak wam się podoba taka brzoskwinia?

niedziela, 10 sierpnia 2014

Garnier Fructis Vitamin Force Shine szampon wzmacniający

Jakoś o szamponach piszę rzadko, kiedy znajduję jakiegoś ulubieńca zużywam kilka opakowań. Dopiero po tym szukam jakiegoś godnego następcy w ramach przerwy. Kiedyś używałam już szamponu Garniera ale wersji Fruity Passion, po dwóch zużytych opakowaniach musiałam zrobić włosom przerwę aby się nie przyzwyczaiły za bardzo. Później trafiłam na szampon Yves Rocher Volume również się polubiliśmy. Jakiś czas temu miałam okazję używać bohatera dzisiejszego postu.


Teoretycznie jest to szampon wzmacniający ale wiecie jak to jest w praktyce. Ten produkt ma po prostu myć i nie przesuszyć nam włosów. Osobiście nie lubię również kiedy szampon plącze włosy, moje zwłaszcza mokre są na to okropnie podatne. Do dziś mam przed oczami fryzjerkę która zwilża moje włosy i próbuje je rozczesać grzebieniem w ramach podcięcia. O zgrozo !



Wracając do szamponu, produkt jest zamknięty w przezroczystej plastikowej butli. Raczej nie powinniście mieć problemu z dostępnością swój kupiłam ostatnio w Lewiatanie. Koszt to około 11-12zł za 400ml. Jest bardzo wydajny. Swoje włosy myję metodą kubeczkową, tzn rozcieńczam szampon z wodą, delikatnie spieniam i dopiero wylewam na włosy. Dzięki temu włosy się nie plątają gdyż nie muszę ich intensywnie pocierać chcąc wytworzyć pianę. Tym sposobem taka butla przy mojej długości starcza mi na 2 miesiące. Małym minusem może być otwieranie produktu, niestety owa zielonka kulka sprawia nam problemy kiedy mamy mokre ręce.

Rzut oka na skład :
Do najłagodniejszych może i nie należy ale mi łagodne nie służą, prędzej czy później wypadają mi włosy lub zaczyna mnie swędzieć skalp.

Konsystencja jest galaretkowata, kolor to lekko przeźroczysta czerwień. Zapach bardzo przyjemny dla nosa, cytrusowy. Szampon świetnie się pieni nawet przy nakładaniu małych ilości. Dobrze myje skalp, radzi sobie z różnymi mieszankami i olejami. Co dla mnie najważniejsze, nie plącze włosów ! Po zmyciu są delikatne i gładkie, wiem że to zasługa różnych składników w nim zawartych. Jednak wolę to niż płacz i zgrzytanie zębów przy rozczesywaniu ich. Już raz tak się załatwiłam jednym szamponem, nawet długo trzymana pod czepkiem maska sobie nie poradziła. Podsumowując jestem jak najbardziej na tak ! Będę do niego chętnie wracać i spokojnie mogę go wpisać na listę produktów, które służą moim włosom.




Znacie szampony garniera? Jacy są wasi ulubieńcy w tej kategorii? Może preferujecie łagodniejsze myjadła?

sobota, 9 sierpnia 2014

Zdenkowani lipiec - sierpień #9

Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Dopiero wczoraj wróciłam do domu. Niestety miałam ciężki dostęp do internetu, nie miałam ze sobą nawet własnego laptopa. Zatem ciężko mi było się zabrać za jakikolwiek post. Miałam nadzieję, że częściej będę na instagramie niestety nawet telefon mi się zbuntował. Dziś chciałabym wam wynagrodzić mą nieobecność i przygotowałam czerwcowo - lipcowe denko.


Włosy


1. Garnier Fructis Vitamin Force Shine - szampon wzmacniający. Bardzo dobrze myje nie plącząc przy tym włosów. Jak dla mnie jest bardzo wydajny, starcza mi na około 2 miesiące. Zdecydowanie polubiłam się z tą serią szamponów Garniera. Mam przygotowaną recenzję, którą opublikuję w najbliższym czasie. Na pewno kupię ponownie.

2. Planeta Organica Aleppo - odżywka turecka. Moje KWC włosowe ! Uwielbiam ją, postanowiłam jej trochę zostawić na czarną godzinę dlatego zużywałam ją bardzo powoli. Teraz oczywiście mam już nowe opakowanie w domu, w końcu znalazłam włosową tajną broń. Już nie muszę się martwić czy moje włosy będą dobrze wyglądać w ważnych dla mnie dniach. Jeśli chcecie poczytać co o niej dokładnie sądzę zapraszam -> Tutaj. Już kupiłam kolejne opakowanie.



3. BingoSpa proteiny kaszmiru i kolagen. Pierwsza proteinowa maska, która nie robi mi masakry na głowie. Puszenie jest delikatne, można je okiełznać. Po użyciu włosy stają się śliskie, błyszczące i nie mam problemów z rozczesywaniem. Dodatkowo ma niską cenę i sporą pojemność, czego chcieć więcej. Moje szczegółowe odczucia znajdziecie -> TutajNa pewno do niej wrócę, najpierw muszę zużyć maski, które mam.

4. Organic Shop figa i olej migdałowy. Kolejna maska, recenzja również pojawiła się całkiem niedawno. Wiązałam z nią ogromne nadzieje ze względu na zawartość oleju migdałowego, niestety trochę się zawiodłam. Skład nie do końca podszedł moim włosom, po umyciu widać było że czegoś im brakuje. W dotyku lekko tępe i spuszone. Recenzję znajdziecie -> Tutaj. Zdecydowanie nie kupię ponownie.

5. Scandic Sleek Line Repair & Shine. Niestety nie załapała się na zdjęcie ale również udało mi się ją zużyć w tym czasie. To już mój drugi KWC tym razem maskowy. Idealnie poskramia oraz nadaje połysk. Włosy są dociążone ale nie przetłuszczone. Nawet po suszeniu suszarką wyglądają znośnie, co u mnie jest nie lada wyzwaniem. Pisałam już o niej w tym  -> poście. Na pewno kupię ponownie.


Twarz


6. Eveline Advance Volumiere - serum do rzęs. Kupiłam je jakiś już czas temu w biedronce. Nie pisałam recenzji, gdyż jakoś nie mam zbyt wiele na jej temat do powiedzenia. Jako serum w sumie nie zrobiła nic, nie zauważyłam żadnego magicznego przyrostu czy zagęszczenia rzęs. Później używałam jej jako bazy pod maskarę. Tutaj pojawiło się pozytywne zaskoczenie. Rzęsy mam równie uparte jak włosy, długie ale raczej sztywne i proste. Po użyciu tego serum, były delikatnie podkręcone, efekt ten wzmacniał dodatkowo tusz. Wyglądało to całkiem nieźle i utrzymywało się przez dłuższy czas. Sama nie wiem czy kupię ponownie.

7. Under twenty multifunkcyjny antybakteryjny krem BB. Jakoś wolę używać kremów BB na co dzień, moja cera nie jest aż tak problemtatyczna, wymagam tylko delikatnego wyrównania kolorytu. Od jakiegoś czasu szukam ideału wśród polskich pseudo BB. Temu produktowi blisko do ideału ale jednak to jeszcze nie to. Dlaczego? Nie pasuje mi jego konsystencja, raczej gęsty ale po nałożeniu na twarz dłużej pozostaje mokry i lepki. Poza tym krycie ma całkiem niezłe i nie znika po godzinie z twarzy. Nie zapchał mi nigdy porów także jak nie znajdę nigdy ideału na pewno do niego wrócę. Pełna recenzja -> Tutaj Może kupię ponownie.


Ciało


8. Balea kremowo-olejkowy żel pod prysznic. Produkty Balea są mi jeszcze nie do końca znane ale zdążyłam się z nimi polubić. Produkt ten bardzo dobrze myje ciało. Wytwarza się delikatna, kremowa piana, która otula naszą skórę. Nie wysuszył mi ani  nie podrażnił. Do tego ma przyjemny zapach. Recenzję znajdziecie -> Tutaj . Jeśli będę miała okazję, chętnie sięgnę ponownie.

9. Tiffi, nie będę się za bardzo na temat perfum rozpisywać, każdy nos lubi coś innego. Mają słodki delikatny zapach, który niestety nie utrzymuje się długo na ciele, a szkoda. Raczej nie kupię ponownie.


Paznokcie 


10. Isana zmywacz do paznokci wersja z acetonem. Zdecydowany ulubieniec pomimo zawartości acetonu. Radzi sobie z każdym lakierem, z kremami błyskawicznie, z brokatami trochę wolniej ale akurat tak jest w przypadku każdego produktu. Zawsze kupuję większą butelkę na promocji, starcza na prawdę na dłuższy okres czasu. Za jakiś czas mam nadzieję, że zbiorę się z napisaniem jego recenzji. Miałam również wersję bez acetonu ale gorzej wysuszała mi skórki, i pojawiał się na nich biały nalot. Zawsze po niego sięgam.

11. Diamentowa baza hean, kolejne miłe zaskoczenie. Szkoda tylko, że nie mam do niej dostępu stacjonarnie. Pozostaje mi zamawianie przez internet a jak wiadomo jednej odżywki się nie opłaca. Bardzo dobrze wpływa na płytkę, paznokcie są mocne, nie rozdwajają się. Nie zauważyłam również żadnych przebarwień. Więcej o niej znajdziecie -> Tutaj. Chętnie do niej wrócę.


To by było na tyle, jak widać powoli zużywam moje głównie włosowe zapasy. Jestem dumna zwłaszcza z 3 masek ! Teraz zostały mi już tylko dwie i to napoczęte ! Było to całkiem różnorodne denko, mam nadzieję że każde następne będzie równie pokaźne :)


Jak tam wasze zużycia? Lubicie widok pustych butelek czy raczej wolicie kupować nowe kosmetyki?