środa, 30 października 2013

Flormar nr 431 - roziskrzone niebo?

Wspomniany flormar to lakier z serii błyskotek. Kolor niebieski przełamany jest mnóstwem drobinek, które połyskują zarówno w świetle dziennym jak i sztucznym. Na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu, sama początkowo byłam przeciwna wszelkim mieniącym się lakierom. Jakoś nie lubiłam kiedy moje paznokcie rzucały się w oczy, wolałam neutralne kolory ale teraz lubię czasem pomalować czymś niecodziennym. Nawet moja babcia zwróciła uwagę na tego flomarowego cudaka i bardzo jej się spodobał ten efekt. Koniec tego gadania, przejdźmy do recenzji.


W skrócie :
Firma : Flormar
Odcień : nr 431
Pojemność : 11ml
Cena : około 6-7zł
Dostępność : osiedlowe drogerie, wysepki flomar
Krycie : 2-3 warstwy
Pędzelek : szeroki, długi


Odcień sam w sobie ma tyle uroku, że nie potrzeba mu żadnych dodatkowych zdobień. Tak jak pisałam wyżej, jest to odcień niebieski z mnóstwem niebiesko-srebrnych drobin, wręcz iskrzy w słońcu. To był mój pierwszy flormar, i nie ostatni. Jestem pozytywnie zaskoczona jakością. Lakier pięknie kryje po 2-3 warstwach, schnie szybko. Sam w sobie ma piękny połysk, na zdjęciach lakier bez topu. Przy zmywaniu napotykamy minimalny opór, niewiele większy niż w przypadku zwykłych lakierów. Cena nie jest wygórowana, trochę ciężej z dostępnością. Jednak kiedy już się znajdzie stoisko flormara ciężko od niego odejść z pustymi rękoma. Ten cudak przypadnie do gustu zwłaszcza osobom, które lubią nietypowe lakiery, raczej nie należy do kategorii na co dzień.






Co myślicie o takich cudakach? Znacie lakiery flormar? Co o nich sądzicie? Podoba się wam ten odcień?

niedziela, 27 października 2013

Denko październik + kilka mini recenzji.

Jak ten czas leci, już końcówka października, zaraz listopad i Wszystkich Świętych, a później to już w telewizji ujrzymy zapowiedź zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Osobiście już wyczekuje wiosny, należę do osób ciepłolubnych. Zima jest dla mnie prawdziwą katorgą, dodatkowo obrzydza mi ją co dzienne poruszanie się PKSami, zatem wychodzę rano ciemno wracam ciemno w dodatkowo strasznie zimno. Trochę myślami odbiegłam od tematu postu ale już wracam. Moje październikowe zużycia nie są ogromne, a kosz zaliczyły głównie produkty włosowe.


Jak widać na "załączonym obrazku" nie jest tego dużo ale pomimo wszystko jestem zadowolona, że udało mi się zużyć tzw. zalegające resztki. Mam sporo nowych produktów zatem ich zużycie mi trochę zajmie. Wróćmy jednak do tematu październikowego denka.


1. Alterra szampon kofeina i biotyna - przyjemny szampon, z przyjemnym składem ale uwaga, szampony alterry wcale nie należą do łagodnych. Producent mówi, że jest przeznaczony do włosów osłabionych i przerzedzających się, ja takich nie mam ale wątpię, żeby szampon nam pomagał. Jego główne zadanie ot mycie i tutaj się sprawdza. Dobrze się pieni, nie plącze włosów ale też nie czuć na nich żadnego filtru. Gęsty, bezbarwny, bardzo wydajny zwłaszcza jeśli włosy myje się metodą kubeczkową. Dostępny w rossmannie, cena regularna to około 10zł, trochę dużo jak na taką pojemność ale bardzo często są w promocji ostatnio kosztowały poniżej 6zł więc opłacało się kupić. 
Może kupię ponownie .


2. Garnier oleo repair odżywka d/s -  mój pierwszy odżywkowy hit i niezbędnik w mojej włosowej pielęgnacji. Przyjemny skład i oszołamiający efekt, ujarzmia nawet moje niesforne fale. Włosy od razu po użyciu stają się miękkie, gładkie, wyczuwalny filtr ochronny. Nałożony zbyt blisko skalpu może obciążać ale to jego jedyna wada, której bardzo łatwo można się pozbyć wystarczy odżywkę rozprowadzić centymetr niżej. Jeśli chciałybyście się dowiedzieć czegoś więcej to zapraszam na jej recenzję -> KLIK !
Na pewno kupię ponownie ( już kupiłam ) .


3. Dabur Amla - do włosów ciemnych, zdecydowanie nie. Skusiłam się na nią gdyż miała wiele pochlebnych opinii, jednak rozczarowałam się już po pierwszym użyciu. Przede wszystkim skład, pierwszym i głównym składnikiem jest parafina, której nie zmyjemy żadnym łagodnym szamponem. Co po olejowaniu daje nam niezbyt przyjemny efekt niedomytych włosów. Po drugie działanie, nie zauważyłam żadnego większego wpływu na kondycję moich włosów. Dodatkowo zapach, dla mnie jest strasznie uciążliwy i niezbyt przyjemny. Po więcej informacji zapraszam tutaj ->  KLIK ! . 
Na pewno nie kupię ponownie.


4. Green Pharmacy olejek łopianowy ze skrzypem - mamy dostępnych kilka wersji olejku GP, akurat ten ma przeciwdziałać wypadaniu włosów. Jednak, ostatecznie bałam się go nałożyć na skalp, gdyż nakładanie oleju na skalp często kończy się wzmożonym wypadaniem, jakoś nie mogę się przemóc, zawsze nakładam olej około centymetr od skóry głowy. Ten olejek służył mi jako dodatek do miksów, zarówno olejowych jak i olej+maska. Sam ziołowy olejek może wysuszać nam włosy dlatego nie stosowałam go solo. Używałam go również do olejowania paznokci, tutaj sprawdził się wyśmienicie, paznokcie widocznie się wzmocniły. 
Nie wiem, czy kupię ponownie.


5. Nivea All-In-1, żel-peeling-maska - produkty nivei mają swoich miłośników oraz wrogów. Ten produkt kupiłam, kiedy miałam problemy z czołem, tzn pod skórą wyczuwałam takie drobne krostki, z którymi nic nie dało się zrobić. Zlikwidował je dopiero ten produkt. Stosowany codziennie do oczyszczania skóry raczej nie jest zbyt dobry. Jego recenzja także pojawiła się już na blogu -> KLIK ! . 
Na dzień dzisiejszy nie kupię ponownie.

Jak tam wasze październikowe zużycia? Lubicie denka? Miałyście któryś z tych produktów?

sobota, 26 października 2013

Brzoskiwnia i kokardki.

W jednym z ostatnich postów pokazywałam wam brzoskwiniowy lakier firmy dor . Sam lakier wydał mi się goły zatem postanowiłam spróbować zrobić jakieś zdobienie. Zawsze strasznie podobały mi się zdobienia z motywem kokardek, postanowiłam zatem, że w końcu spróbuję. Nie robiłam ich na wszystkich paznokciach, gdyż mogłoby to przytłoczyć całość. Wydaję mi się, że na jednym paznokciu prezentowały się lepiej. Na namalowaną kokardkę przykleiłam srebrnego piega, który posłużył jako jej środek. Do malowania posłużyłam się cienkim pędzelkiem oraz czarną farbką akrylową. Na pewno nie są idealne ale cały czas dzielnie ćwiczę zdobienia.




Niestety nie był to łaskawy okres dla moich skórek ale kryzys już został zażegnany iż zdobienie jest jednym ze starszych. Paznokcie miałam już bardzo długie, ostatnio znów skróciłam je do długości z tego zdobienia, gdyż jakoś lepiej mi się funkcjonuje w takiej. Poza tym zauważyłam że dłuższe migdały, które miałam aż przez tydzień, strasznie wyszczuplają mi moją i tak już "chudą" dłoń, nie wyglądało to zbyt fajnie.

Jak wam się podoba taki manicure? Lubicie jako dodatki płaskie piegi? Może wcale nie lubicie dodatków w postaci piegów czy cyrkonii? Co sądzicie o tym zdobieniu?

piątek, 25 października 2013

KillyS : nawierzchniowy preparat nabłyszczający - jestem na tak.

Kiedy robimy sobie manicure, chcielibyśmy aby przede wszystkim był trwały. Starte końcówki czy odpryski jeszcze tego samego dnia dla mnie są okropne. Głównie dlatego wcześniej rzadko malowałam paznokcie, gdyż kojarzyło mi się to jedynie z ciągłym zmywaniem i malowaniem od nowa. Kiedy na nowo wkręciłam się w paznokciowy świat, dowiedziałam się jak ważna jest baza i top. Oczywiście na początku pojawił się ogromny problem, jaki top wybrać? Na rynku jest strasznie dużo tego typu produktów, w różnym przedziale cenowym. Jedne są gorsze inne lepsze, a u niektórych osób wszystkie sprawdzają się równie dobrze.

Dzisiaj chciałam wam przedstawić mój pierwszy top, który okazał się moim małym odkryciem. W sieci jest bardzo mało opinii o nim, jednak postanowiłam zaryzykować. Nie żałuję mojego wyboru ostatnio kupiłam drugie opakowanie. Mianowicie mowa o KillyS - nawierzchniowy preparat nabłyszczający.


Produkt jak dla mnie ma same zalety. Bez znaczenia na jaki lakier go nałożymy, nie kurczy go, nie zmienia koloru. Zadaniem topu jest przede wszystkim przedłużanie trwałości naszego manicure. KillyS jak najbardziej się sprawdza w tym zadaniu, manicure trzyma się bez żadnych odprysków spokojnie tydzień, gdyby nie odrosty i czasem lekko już starte końce spokojnie mogłabym nosić dłużej.


Kosztuje około 12zł, można go dostać w hebe, Super-Pharm. Używam go od czerwca, dopiero teraz końcówka trochę zgęstniała, jednak to nie wpłynęło na zachowanie produktu na paznokciu, schnie równie szybko. Produkt jest strasznie wydajny, po kilku miesiącach dopiero widać końcówkę.

Macie swój ulubiony top coat? Znacie ten preparat KillyS? Może nie używacie tego typu produktów?

środa, 23 października 2013

Bingo Spa : maska do twarzy ze 100% olejem migdałowym - niestety nie.

Jakiś czas temu pokazywałam wam już błotną maseczkę do twarzy firmy Bingo Spa. Nadszedł czas na kolejną maskę tej firmy. Niestety w jej przypadku nie jest już tak kolorowo. Do kupna zachęciła mnie przede wszystkim zawartość oleju migdałowego, który powinien cudownie nawilżać nam twarz.


Maseczka zamknięta jest w typowym dla produktów bingo spa przezroczystym słoiku z papierową etykietką. Niestety z biegiem czasu, kontaktu z wodą etykiety zaczynają odchodzić od opakowania i brzydko wygląda. Otrzymujemy 120 g produktu w cenie 12 złotych.

Dla ciekawych zamieszczam skład maseczki :


Jak widać na początku woda, gliceryna i tytułowy olej migdałowy - wysoko w składzie.  Dalej raczej nie widać wartościowych składników. Powinno być wszystko ładnie, pięknie, niestety tak nie było. Kiedy użyję maseczki po wcześniej zrobionym peelingu, twarz zaczyna lekko piec. Za pierwszym razem myślałam, że może tak ma być, jakie było moje zdziwienie kiedy po zmyciu produktu miałam lekko zaczerwienione policzki i brodę. Zwłaszcza, że moją twarz na prawdę nigdy nic nie podrażniło. Dlatego dałam jej jeszcze dwie szanse, za każdym razem było to samo. Co prawda zaczerwienienie znikało po około 30 minutach od zmycia ale widać, że coś jest nie tak. Pomimo zaczerwienienia twarz była dosyć gładka, delikatna.



Konsystencję ma rzadszą niż maseczka błotna, bardziej galaretkowatą, o białej barwie. Wystarczy niewiele produktu aby pokryć całą twarz. Zapach przypomina mi budyń waniliowy, jednak jest trochę bardziej chemiczny. Ciężko z dostępnością, można ją dostać głównie w sklepach internatowych. Polecana jest dla osób ze skórą suchą i podrażnioną, a przy mojej cerze normalnej powoduje podrażnienie. Zatem nie wiem jak się sprawdza na cerze problematycznej.

Niestety od siebie jej nie polecam ale jest to tylko moja subiektywna opinia, jak w każdej recenzji. Może u innych sprawdza się lepiej?

Znacie tą maseczkę? Jak się u was sprawdza? Lubicie produkty Bingo Spa?

Wybór kominka + przechowywanie wosków.

Obiecałam wam w moim pierwszym woskowym wpisie, że niebawem wspomnę o kominku i przechowywaniu wosków. Jeśli chodzi o sam kominem wybór jest ogromny, mamy wiele dostępnych kominków, ostatnio nawet widziałam dwa rodzaje w biedronce. Zatem można je spotkać dosłownie na każdym kroku, zwłaszcza teraz kiedy dużymi krokami zbliża się zima, sezon grzewczy, długie wieczory.
Wybór kominka wcale nie jest łatwy. Dlaczego? Większość osób traktuje go jako element dekoracyjny, a w tym przypadku nie powinno to być naszym priorytetem.

Zatem na co zwrócić uwagę?

Przede wszystkim na :

  • wielkość kominka i jego wysokość, odległość knota podgrzewacza do spodu misy kominka.
  • kształt i głębokość "misy", w której chcemy topić wosk.
  • na ostatnim miejscu powinien być jego wygląd

Osobiście posiadam dwa kominki, jeden zażyczyła sobie moja mama. Co prawda są mniej więcej takiej samej wysokości ale różnią się wielkością misy i szerokością kominka. Zauważalna jest różnica, w kominku mamy wosk roztapia się o wiele wolniej, w moim trochę szybciej, ale nie odczuwam różnicy w intensywności zapachu.


Mój kominek może i do najładniejszych nie należy, ale spełnia swoje zadanie wyśmienicie, nie przypala wosku, misa jest na tyle głęboka, że nic się nie wylewa. Spód się nie nagrzewa i mogę go spokojnie przenieść do innego pomieszczenia.


Chciałam jakoś uwidocznić wielkość misy mojego kominka, oczywiście nie wypalam całego wosku na raz tylko po kawałeczku. Na koniec mam jeszcze dla was zdjęcie kominka z podgrzewaczem, do którego przystawiłam linijkę abyście mogły zobaczyć jak to mniej więcej się prezentuje.



Przechowywanie wosków, to sprawa raczej indywidualna. Dużo osób przechowuje je w woreczkach strunowych, fajny pomysł możemy "zamknąć zapach" i mamy pewność, że nam nie ucieknie. Niestety nie znalazłam u siebie stacjonarnie woreczków strunowych zwłaszcza w rozsądnej cenie, a nie opłacało mi się zamawiać kilku przez internet. W domu wygrzebałam jeden większy woreczek strunowy. Zatem zaczęłam się zastanawiać co z tym fantem zrobić? Co jest najlepsze do przechowywania np żywności? Myślałam o zwykłych woreczkach śniadaniowych ale zapach z nich "uciekał" i pomimo, że woski były w woreczkach i w pudełku, w moim pokoju ulatniała się mieszanka zapachowa. Poszukując dalej w kuchni znalazłam folie aluminiową i od razu pomyślałam o woskach, sposób tani i dostępny dla każdego.

Wystarczy wziąć rozpoczęty wosk :


Odpakowujemy go z folii ochronnej i odcinamy kawałek folii aluminiowej. Kładziemy nasz wosk zawijamy w folie. Na koniec odklejamy etykietkę zapachu i przyklejamy na folię, gotowe.


Teraz mamy pewność, że zapach nam nie ucieknie, a wosk się nie będzie kruszył rozsypując się po pudełku.


Wszystkie woski wrzuciłam do dużego woreczka strunowego, który wrzuciłam do pudełka po butach. Teraz zapach nie ulatuje, a kiedy mam ochotę na wosk sięgam do mojego zapachowego pudełka.



Mam nadzieję, że post się spodobał, a może i kilku osobom się przydał. Starałam się umieścić najważniejsze informacje w tym poście, gdyż w poprzednim nie udało mi się wszystkiego pomieścić. W poprzednim woskowym poście, ktoś (anonim) napisał, że wszędzie o tym samym. Osobiście lubię czytać o woskach, gdyż ułatwia to przede wszystkim wybór zapachów. Z samego opisu na stronie, połączenia zapachowego czasem ciężko sobie wyobrazić co to może być. Tego typu posty bardzo pomogły mi również w wyborze kominka.

Lubicie woski YC? Macie już swój idealny kominek? Jakie są wasze sposoby przechowywania wosków?

sobota, 19 października 2013

Moja pierwsza przygoda z woskami Yankee Candle.

Na pewno zdążyliście zauważyć woskomanie, która nabrała na sile jakoś na początku września. Osobiście podchodziłam do nich trochę sceptycznie, bo przecież można użyć zwykłego podgrzewacza zapachowego. W jakim dużym błędzie żyłam. Wahałam się czy je zamówić, w końcu jednak postanowiłam, że to w sumie nie dla mnie. Trwałam w nim przez jakieś dwa tygodnie, ostatecznie nie wytrzymałam i uznałam, że muszę zrobić zamówienie wosków Yankee Candle. Zawsze lubiłam świeczki zapachowe ale woski były dla mnie czymś nowy, a że jestem człowiekiem ciekawskim, musiałam spróbować.

Niestety zanim się jeszcze zaczęła moja przygoda z nimi, napotkałam trudności. Mianowicie oczekiwałam na list polecony dwa tygodnie. Zamówiłam je 30.09, a 10.10, paczki nadal nie było. Postanowiłam napisać do sklepu, okazało się że zaginęła na poczcie. Wszystko się wyjaśniło na podstawie możliwości śledzenia naszych paczek. Co najgorsze nie jest to pierwsza taka sytuacja kiedy zaginęła paczka na mojej poczcie.
Sklep goodies wyszedł z propozycją wysłania ponownej takiej samej paczki, abym nie musiała czekać znów miesiąca na rozpatrzenie reklamacji, zwrotu pieniędzy itp. To bardzo miło z ich strony, widać, że klienci są dla nich ważni. Kolejną paczkę otrzymałam już w ciągu dwóch dni !

Przejdźmy do sedna czyli zawartości paczki. Na pierwszy raz miałam zdecydować się na pięć wosków, ale wpadł dodatkowo jeszcze jeden przeceniony aby kwota była mniej więcej zaokrąglona. Tak wiem, każda wymówka jest dobra jeśli chodzi o zakupy. W oczekiwaniu na paczkę, udało mi się także znaleźć stoisko w którym były stacjonarnie, nie mogąc się doczekać kupiłam sobie jeden.



Teraz po kolei przedstawię wybrane przeze mnie zapachy :


Od lewej :

  • Sparkling Lemon : Soczysta cytryna 
"Rześka jak świeża, bardzo cytrusowa, mocno zmrożona herbata – dla jeszcze mocniejszego podkreślenia chłodnego efektu zaserwowana z krystalicznymi kostkami lodu. A dodatkowo – wiercąca się jak musujące cukierki owocowe i zadziwiająca pojawiającymi się w tle, lekko słodkawymi nutami. Zmieszana z kilkoma kroplami esencji bergamotki i doprawiona szczyptą pomarańczowej nuty. Sparkling Lemon to – z jednej strony – cytryna podana w najbardziej naturalnej postaci, a z drugiej – zachwycająca pełnym spektrum pojawiających się w tle aromatów. Pachnący, utrzymany w słonecznej żółci wosk to pocałunek upalnego lata, który po wypiciu świeżej, cytrynowej herbaty mrożonej staje się przyjemnie rześki."

  • Cinnamon Stick : Laska cynamonu        
"Grudniowe, spędzane w rodzinnym gronie święta niosą ze sobą wiele aromatów. Przede wszystkim jednak, zimowa celebracja pachnie piernikami – słodkimi, korzennymi, odrobinę orientalnymi. Ich smak sprawia, że zapominamy o wszystkich troskach i problemach, a zapach – ociepla nawet najbardziej mroźne, grudniowe wieczory. Cinnamon Stick to świąteczna delicja, cudownie wybarwiony, w pełni naturalny wosk, który otula woalką słodkiego cynamonu, urozmaiconego garścią korzennych, rozgrzanych w czerwonym winie goździków."

  • Bahama Breeze : Poczuj Bahama                                                                                                 
 "Jest ciepło. Upalnie wręcz! Bose stopy zapadają się w rozgrzanym, czyściutkim piasku, a wzrok przykuwa majestat miarowo uderzających fal. Idealny odpoczynek pod palmami – gdzieś na dalekiej wyspie. Doskonały relaks i cudowne odprężenie, które zaprasza nas do świata skończonego, doskonałego, gdzie powietrze pachnie morską bryzą i chłodnym koktajlem. To właśnie on, orzeźwiający tropikalny drink został zatopiony w wosku Bahama Breeze – pachnącym świeżym ananasem, słodkim mango i sokiem świeżo wyciśniętym ze słonecznego grejpfruta."


  • Black Coconut : Czarny kokos    
"Żeby wnętrze orzecha kokosowego mogło wypełnić się charakterystycznym, aromatycznym mleczkiem – cała palma filtruje i dostosowuje do swoich potrzeb dostępną jej wodę. To właśnie dzięki temu słodkie mleczko ma tak specyficzny, uwodzący smak i aromat, który w wosku Black Coconut urozmaicony został nutami drzewa cedrowego i elementami zaczerpniętymi z serca kolorowych, egzotycznych kwiatów. W tym niezwykłym połączeniu znany dobrze kokos pokazuje swoje nowe oblicze – słodkie, ale nie mdłe, uzależniające, ale nie nużące i – przede wszystkim – jeszcze bardziej egzotyczne!"

  • Waikiki Melon : Melon z Waikiki                                                                                               
"Waikiki – czyli doskonale egzotyczna, wymarzona, w idealny sposób rajska plaża – to najważniejszy punkt odległego Honolulu. To w tym miejscu koncentruje się życie miasta znanego z serdeczności jego mieszkańców, pokazów na których obejrzeć można spektakularne tańce i sztuczki wykonywane z żywym ogniem. Waikiki to też piękne, tańczące w rytm hula dziewczyny i kolory egzotycznych kwiatów zamienianych w zawieszane na szyjach turystów wieńce. To wszystko – cały ten wyjątkowy i bardzo wakacyjny klimat – kondensuje się w wosku Waikiki Melon, czyli w kompozycji sprawnie łączącej w sobie aromat dojrzałego i słodkiego melona skropionego dla kurażu odrobiną soku ze słonecznej, orzeźwiającej pomarańczy."

  • Vanilla Lime : Wanilia i Limonka                                                                                         
"Najpyszniejsze, najbardziej wykwintne, doskonale skomponowane i uzupełnione dodatkiem ciemnych ziarenek – lody waniliowe idealne, stworzone ręką mistrza i kuszące słodyczą niezależnie od pogody i temperatury. Pyszny pucharek z kilkoma gałkami waniliowych słodkości szczodrze polany polewą z aromatyzowanej cytrynowym sokiem, białej czekolady – esencja słodyczy w najdoskonalszej postaci i hołd dla prostoty. A przy okazji – cudowny aromat zamknięty w naturalnym wosku, którego zapach intryguje, orzeźwia, pobudza i stymuluje lepiej, niż lodowa rolada waniliowo-cytrynowa!"           


                                             
  • Soft Blanket : Miękki koc                                                                                                        
"Ciepły, przytulny, dający poczucie bezpieczeństwa – jasny, naturalny kocyk, który w pierwszych latach życia z powodzeniem zastępował najbardziej nawet zmyślne maskotki, a podczas dorosłych wieczorów i nocy sprawdza się jako miła pierzynka. Soft Blanket to esencja beztroskiego dzieciństwa – spędzanego w objęciach zabawy czasu, który codziennie kończył się sesją czytanych przez rodzica bajek. Biały, miękki, delikatny kocyk czule otulał i towarzyszył dzielnie podczas najróżniejszych, wyśnionych przygód. A teraz – nie odstępuje nas na krok, bo jego pachnąca esencja zamknięta została w wosku Soft Blanket."

  • Sweet Strawberry : Słodka truskawka                                                                                             
"Truskawki z domieszką truskawek bogato przyprawionych truskawkową esencją... Ot, przepis na letni deser idealny – delicję, która zadowoli najbardziej nawet wybrednego łakomczucha, która nierozerwalnie kojarzy się z początkiem lata i która skrywa w sobie ogromną, aromaterapeutyczną moc. Wosk Sweet Strawberry to hołd dla prostoty i zapach pod każdym względem pozytywny. Esencja pozytywnie pobudza, optymistycznie nastraja i pomaga przetrwać – w oczekiwaniu na przyjście kolejnego, truskawkowego sezonu – najbardziej szare i przykryte jesienną i zimową pluchą dni."


Tak właśnie wyglądają moje woskowe zbiory. Już niedługo podzielę się z wami moją opinią na temat poszczególnych zapachów. Miałam wam jeszcze napisać kilka słów o moim kominku ale nie chce was już zanudzać, ponieważ post i tak się już przedłużył. Postaram się przy okazji kolejnych wpisów wam go pokazać i napisać kilka słów na temat jego wyboru, gdyż okazuję się, że nie jest to wcale taka łatwa sprawa.

Te zapachy oraz wiele wiele innych znajdziecie w sklepie goodies , do którego serdecznie zapraszam, zdobyli moje zaufanie mnie przede wszystkim podejściem do klienta i szybkim rozwiązaniem problemu zaginionej przesyłki. Poza tym mają na prawdę ogromny wybór, częste dostawy i ciekawe promocje.

Na dzień dzisiejszy mogę wam powiedzieć, że jestem zakochana w tych woskach i nie żałuję zakupu. Wiem, także, że na tych zapach się nie skończy. Dzięki takiej małej tarcie możemy cieszyć się pięknym zapachem, który w momencie rozchodzi się po całym piętrze, a co najważniejsze nie znika od razu po zgaszeniu świeczki. Z drugiej strony nie jest uciążliwy, aby np przyprawić nas o ból głowy. Wczoraj testowałam wosk także w łazience (wiem, może to być dziwne ale byłam ciekawa) i powiem wam że spisuje się lepiej  niż odświeżacze powietrza. Zapach do dzisiaj się utrzymuje, a wosk podgrzewałam wczoraj po południu.
Aktualnie siedzę przy sobie przy komputerze, obok mam kubek kawy a na stole w kominku podgrzewa się "Sweet Strawberry" - już dziś wiem, że będzie on moim ulubieńcem.

Macie już swoje woski Yankee Candle? Lubicie? Jakie są wasze ulubione zapachy? Może nie przepadacie za świecami i woskami zapachowymi?

piątek, 18 października 2013

BeBeauty nawilżający żel do mycia twarzy - zbyt delikatny.

Od jakiegoś czasu zaczęłam używać więcej produktów do twarzy niż wcześniej. Do niedawna wystarczało mi mydło i ręcznik, jakoś szczególnie o nią nie dbałam. Postanowiłam, że najwyższy czas aby to zmienić. Co prawda nie jest to jakaś ogromna pielęgnacja ale lepsza niż mydło z wodą. Na początek zaczęłam poszukiwania idealnego myjadła. Jako pierwszy w moje ręce wpadł, przez wiele osób polecany żel z biedronki.


Obietnice producenta : Hypoalergiczny preparat w postaci żelu skutecznie oczyszcza skórę twarzy i oczu z makijażu i zanieczyszczeń. Drobinki masujące wzbogacone witaminą E przeciwdziałają wolnym rodnikom, dodają skórze energii oraz wspomagają jej naturalną ochronę. Zawarty w preparacie ekstrakt z lotosu zapewnia uczucie świeżości i doskonałej czystości, d-panthenol nawilża i łagodzi podrażnienia. Skóra po użyciu żelu jest odświeżona i oczyszczona.

Opakowanie to typowa dla żelu do twarzy tubka. Z tego co wiem, aktualnie jest zmieniony wygląd opakowanie teraz jest białe, z kolorowym elementem, akurat ta wersja ma niebieskie akcenty.


Konsystencja żelowa, gęsta z niebieskimi drobinkami. Żel się wcale nie pieni, akurat to nie przypadło mi do gustu. Zapach delikatny, nie jest uciążliwy. Kosztuje około 5zł, można go spotkać w każdej biedronce. To są jego zdecydowanie największe plusy.


Moje odczucia są mieszane. Niby żel fajny ale miałam uczucie niedomytej twarzy. Co prawda może to być wspomniany przez producenta efekt nawilżenia ale moja twarz potrzebuje dobrego oczyszczenia po całym dniu. Rano do odświeżenia twarzy po nocy był dla mnie idealny. Nie wysusza, nie powoduję podrażnień i uczucia ściągniętej skóry. Jest wydajny, początkowo można mieć problem z tym ile użyć gdyż okazuję się, że produkt wcale się nie pieni. Powinien się sprawdzić u osób potrzebujących delikatnego oczyszczenia.
Mam teraz ochotę na wersję różową, może ona się lepiej u mnie sprawdzi.

Miałyście tą wersje? Może polecacie inną wersję biedronkowego żelu? Używacie takich produktów do mycia? 

Na koniec mam jeszcze pytanie do stałych czytelniczek. Jakie wersje recenzji wolicie, takie jak dziś? Czy może standardową podzieloną na części : konsystencja, cena, dostępność, moja opinia.. itp jak w poprzednich postach?

wtorek, 15 października 2013

mini Virtual : Kawa z mlekiem

Znowu paznokciowo, w tym temacie czuję się najlepiej. Dzisiaj bez szaleństw odcień, delikatny dosyć neutralny. Tak jak w tytule przypomina mi kawę z mlekiem. Lakiery mini Virtual już się kilka razy na blogu pojawiły lubię je za cenę, pojemność, gamę kolorystyczną oraz trwałość.


W skrócie :
Firma : miniVirtual
Odcień : niestety seria nie posiada numeracji
Pojemność : 5ml
Cena : 3-4zł
Dostępność : osiedlowe drogierie
Krycie : 2-3 warstwy
Pędzelek : cienki


Jeśli chodzi o moją opinie, jest taka sama jak w przypadku innych odcieni tej firmy. Mają przystępną cenę, pojemność idealną do zużycia. Krycie zależy od odcienia, w tym przypadku potrzebujemy 2-3 cieńsze warstwy. Czas schnięcia jest dosyć szybki jak na ilość warstw. Trwałość dobra, tego samego dnia nie widać startych końcówek. Duży plus za świetny połysk pomimo braku topu. Pędzelek pomimo, tego że jest cienki nie utrudnia nam aplikacji. Odcień delikatny, taka kawa z mlekiem, nie rzuca się w oczy, dosyć naturalny. Fajnie współgra z dłońmi.






Jak wam się podoba taki odcień? Macie lakiery mini Virtual? Wolicie jasne czy ciemne kolory na paznokciach?

niedziela, 13 października 2013

Golden Rose Holiday nr 63 : Cukrowo - lukrowo, a do tego serce piaskiem malowane.

Lakiery piaskowe są doskonale wszystkim znane. Ten odcień chodził za mną od dłuższego czasu, niestety nigdzie stacjonarnie go nie znalazłam. Sprzedawczyni obiecywała, że będzie nowa dostawa i może wtedy ale przez kolejny miesiąc nie doszedł. Kiedy zamawiałam naklejki wodne, znalazłam też lakiery piaskowe GR kiedy tylko go zobaczyłam bez większego zastanowienia dodałam do wirtualnego koszyka. Polubiłam się z lakierami piaskowymi, jednak nie noszę ich cały czas. Są dla mnie tzw odskocznią, lubię je raz na jakiś czas. W swojej kolekcji mam trzy te, które chciałam i na chwile obecną więcej nie potrzebuję. Może to dziwnie zabrzmi ale piaskowo jestem już zaspokojona.



W skrócie :
Firma : Golden Rose
Nazwa serii : Holiday
Odcień : nr 63
Pojemność : 11,3ml
Cena : 12-13zł
Dostępność : wysepki GR, osiedlowe drogerie
Krycie : 2-3 warstwy
Pędzelek : szeroki


Kiedy ujrzałam w sieci tego cukiereczka musiał być mój. Odcień delikatny, cukierkowy ale niebanalny, dodatkowo w słońcu widać jego delikatny schimmer. Faktura jak na piasek przystało chropowata, nie ma w nim brokatu to raczej efekt cukrowej posypki. Dosyć jasny dlatego do pełnego krycia potrzeba dwóch-trzech warstw. Lakier łatwo się aplikuje i schnie bardzo szybko. Trwałość bardzo dobra, zarówno z topem jak i bez niego. Zmywanie jest cięższe, niż w przypadku zwykłych lakierów ale też z drugiej strony łatwiejsze niż brokaty. Można mieć problem ze znalezieniem go stacjonarnie. Obecnie jest to mój piaskowy ulubieniec, już kilka razy gościł na moich paznokciach i jestem pewna, że zagości jeszcze nie raz.




 Tak piasek prezentuje się zalany warstwą topu. Jak widać na zdjęciu top podbija połysk, a schimmer jest bardziej widoczny :


Na koniec macie porównanie po lewej bez topu, a po prawej z :



Lubicie piaski? Wolicie wersje cukrowej posypki czy brokatowe? Macie może tego cukiereczka? Jesteście fankami lakierów GR?