Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Włosy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Włosy. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 lutego 2015

Kompaktowa Tangle Teezer - czy warto?

Niestety matka natura obdarzyła mnie raczej cienkimi i strasznie plątającymi się włosami. Do dziś pamiętam kiedy fryzjerka tworzyła fryzurę komunijną na mej głowie. Tradycyjnie miałam włosy do pasa, a więc piękne długie loki do białego wianuszka. No a żeby loki lepiej się trzymały trzeba włosy przed nawinięciem na wałek zwilżyć. Tu w moim przypadku staje się tragedia moje włosy mokre / wilgotne plączą się jeszcze bardziej, a pani jeszcze używała drobnego grzebienia. Głowa mnie boli na samą myśl :D Z biegiem lat długość włosów i fryzury się zmieniały ale plątanie towarzyszy mi do dzisiejszego dnia. Dlatego też kiedy tylko usłyszałam o cudownej szczotce Tangle Teezer postanowiłam ją kupić. Cena trochę przerażała no ale w końcu odłożyłam sobie odpowiednią kwotę i zamówiłam wersję kompatkową. W maju miną 3 lata odkąd moja TT jest ze mną i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie życia bez niej !


Szczotka wykonana jest z plastiku, lekka i poręczna. Ząbki jedni sobie je chwalą inni nie zaraz napiszę dlaczego. Mamy dwie wysokości ząbków jedne dłuższe, drugie mniej więcej o połowe krótsze. Ułożone są szeregami naprzemiennie. Raz dłuższe, później krótsze, wybaczcie ale nie będę liczyć ile ich jest ;) Ząbki są dość elastyczne, łatwo się wyginają i suną po włosach. Nie zaleca się stawiania szczotki na nich, gdyż z czasem swykrzywiają się pod ciężarem szczotki. W przypadku kompaktowej wersji mamy dodatkowy plus w postaci plastikowej zatyczki, dzieki której bez obaw o ząbki możemy ją wrzucić do torebki. 


Dlaczego szczotka nie sprawdzi się u wszystkich? Może niekoniecznie się nie sprawdzi ale nie będzie dawać takiego samego efektu wow. Jak już wyżej pisałam mam cienkie włosy, szczotka nie ma problemu z dotarciem nawet do tych głębszych partii. Kołtuny rozczesuję dzięki niej już bezboleśnie żaden mi nie straszny ! Z kolei posiadaczki grubych włosów narzekaja na to że ząbki są zbyt krótkie i elasyczne. Nie docierają do wszystkich włosów przez co dzielą je na partie podczas czesania. Co staje się dla nich minusem i nie widzą w TT nic nadzwyczajnego. Przez co wracają do standardowych dużych prostokątnych szczotek. Takową również posiadam, jednak w przypadku plątania jak dla mnie moja TT jest niezastąpiona :)
Od TT uzależnił się nawet mój narzeczony kiedy tylko leży gdzieś na wierzchu jak to on powiada "robi sobie masaż głowy", ma rację takie krążenie tą szczotką po skórze głowy pobudza cebulki i poprawia ukrwienie skóry.


Szczotka aktualnie dostępna jest już w drogeriach takich jak hebe. Swoja zamawiałam na allegro tylko trzeba uważać na czychające na nas podróbki. Koszt takiej kompatkowej wersji waha się od 34-50zł. Jednakaże pomimo wszystko polecam poszukać na allegro tam można znaleźć je po tej niższej cenie. Moim zdaniem jest warta swojej ceny służy mi już 3 lata i pewnie jeszcze przez dłuższy czas posłuży :)


Macie już swoje szczotki Tangle Teezer? Może macie innych szczotkowych faworytów? Wolicie zdjęcia na białym czy wzorzystym tle? :)

piątek, 20 czerwca 2014

Włosy alizall z. po długiej przerwie

W początkowym zamyśle bloga, miała dominować tematyka paznokciowa i włosowa. Jak widzicie paznokcie górują, a włosy pokazywałam wam ostatnio jakoś jesienią. Zdecydowanie na punkcie paznokci mam bzika, mogę je przemalowywać i gadać na temat lakierów przez cały czas :d . Włosy.. dbam o nie namiętnie do tej pory. Pomimo, że często nie wyglądają na takie i są niesforne. W tamtym roku zaczęłam schodzić z czarnego, kondycyjnie mają się już spokojnie jak i z okresu przed kąpielą rozjaśniającą.

Niestety jakiś czas temu miałam dość nerwowy okres co odbiło się na włosach. Zaczęły wypadać w zastraszających ilościach.. Co prawda teraz jest już lepiej i wypadanie powoli wraca do normy ale moja czupryna zdecydowanie się przerzedziła. Kiedy widziałam włosy przed myciem na szczotce, włosy w odpływie, włosy po suszeniu na podłodze.. po prostu chciało mi się płakać ! Nie po to człowiek tak o nie dba, zapuszcza żeby szlag to wszystko trafił.. No ale niestety moje starania trafił. Dlatego też tydzień temu wybrałam się do fryzjera aby zrównać jakoś odrosty, czarny powoli odchodzi w zapomnienie ale bywam jeszcze "łaciata". Chciałabym taki średni naturalny brąz na pewno kiedyś się uda. Skoro już wybrałam się do fryzjera postanowiłam delikatnie podciąć końcówki.

Mam dla was porównawcze zdjęcie przed i po


Jak widzicie na zdjęciu z lewej strony, moje włosy nadal żyją własnym życiem. Właśnie tak wyglądają kiedy schną naturalnie, "pokrzywią się" pusząc w okolicach twarzy jednocześnie. Już nie chciałam ich do zdjęcia rozczesywać gdyż byłby to totalny puchowy armagedon.

Pielęgnacyjnie
- Zawsze, minimum raz w tygodniu olejuje włosy na odżywkę, chodzę tak kilka godzin. Oczywiście zdarza się, że i zrobię to dwa/trzy razy ale ten jeden raz to jest takie minimum.
- Staram się chociaż raz w tygodniu nałożyć maskę i czepek czekając 20 minut. Niestety w przypadku tego punktu różnie wychodzi, kiedy myję włosy wieczorem nie zawsze mam już czas czy nawet siłę aby jeszcze chodzić z maską na głowie.
- Odżywka po każdym myciu obowiązkowo na kilka minut, czasem zdarzy się że przetrzymam ją 15 minut pod czepkiem.
- W kwestii szamponu, nie stosuję łagodnych myjadeł nie sprawdzały się u mnie. Jedne plątały inne wzmagały wypadanie. W końcu jesteśmy dorosłymi ludźmi więc używajmy produktów dla nich przeznaczonych. Zazwyczaj stosuję szampon Yves Rocher Volume lub różne wersje Ganiera np oleo repair.
- Na płukanki jestem zbyt leniwa :d

Tak prezentowały się po umyciu i wysuszeniu suszarko-lokwówką, dzięki czemu były względnie proste. Pomimo że końcówki są zdrowe zero rozdwojeń, widać lekkie prześwity przez wypadanie.

Plany na kolejne miesiące?

ZAGĘSZCZENIE ! Nie mogę patrzeć na tą moją smętną kitę. Zdecydowanie muszę postarać się o zagęszczenie włosów. Kupiłam już jantar, używałam go w tamtym roku i spisał się na prawdę nieźle. Wewnętrznie chciałam pić pokrzywkę ale kiedyś, zrobiła mi hormonalne kuku, a niby miała pomagać w bólach menstruacyjnych.. Do jantaru przyłączy się rosyjskie ziołowe serum na porost, które pójdzie na pierwszy ogień. Czytałam o nim sporo dobrego, oby sprawdził się i u mnie.

Mój zestaw bojowy :



Przy okazji serum, nie wiem czy wiecie ale w sklepie EkoPiekno trwa promocja na przesyłkę. Sama się trochę zgapiłam, gdyż jak zamawiałam darmowa dostawa do paczkomatów była od 55zł. Jednak próg cenowy znów został zmniejszony, aktualnie darmowa dostawa do paczkomatów jest od 35zł ! Także wydaję mi się, że jak najbardziej warto z tego skorzystać :) Dzięki niej kupiłam swoje serum, do koszyka wpadł jeszcze ukochany balsam Aleppo, olej Vatika oraz na wypróbowanie Afryka - balsam do włosów olej avocado 25%. 


Jak miewają się wasze włosy? Zwracacie uwagę na pielęgnację włosów? Znacie jakieś sprawdzone sposoby na ich zagęszczenie?

niedziela, 15 czerwca 2014

Bingo Spa proteiny kaszmiru i kolagen czy moje włosy polubiły proteiny?

W jednym z postów opisywałam swoje włosy, jak już wiecie są niesforne, lekko falowane z tendencją do odgniatania i ciągłego puszenia. Krótko mówiąc mam z nimi trzy światy. Przez prawie dwa lata intensywnej pielęgnacji, zdążyłam się nauczyć aby uważać z proteinami. Włosy za nimi nie przepadają alee pewnego razu będąc w tesco spotkałam maski Bingo Spa zatem postanowiłam spróbować innej proteinowej wersji. Jak zareagowały na nią moje włosy? O tym za chwilę :)


Producent sporo nam obiecuje : 

"Specjalna formuła maski do włosów BingoSpa, aby włosy stały się jedwabiście miękkie, sprężyste i błyszczące. 

Proteiny kaszmiru to doskonały materiał budulcowy struktury włosa, a dzięki swej niskiej masie cząsteczkowej oraz charakterowi podobnemu do soli, są zdolne przenikać również do zewnętrznych warstw naskórka, scalając je i poprawiając poziom nawilżenia.
Proteiny wykazują szeroki zakres mas cząsteczkowych począwszy od wolnych aminokwasów do polipeptydów o dłuższym łańcuchu. Dzięki czemu łączą w sobie własności zwilżające i błonotwórcze. Proteiny kaszmiru, zwiększają zatrzymywanie wilgoci na powierzchni włosów i w ten sposób poprawia ich podatność na układanie, zapobiega elektryzowaniu i nadaje im elastyczność, zdrowy wygląd i miękkość oraz jedwabisty połysk.
 
Dzięki silnym właściwościom błonotwórczym rozpuszczalnego kolagenu BingoSpa o trójspiralnej strukturze heliksowej, charakteryzującego się wysoką masą cząsteczkową, tworzy się na powierzchni włosów cieniutki film, który chroni je przed wnikaniem szkodliwych substancji z otoczenia oraz zwiększa ich nawilżenie oraz elastyczność, sprężystość i podatność na stylizację.
Powierzchnia zdrowego włosa powinna być maksymalnie gładka, bez spękań (zdj. obok). Taki wygląd mają włosy właściwie nawilżone dzięki kolagenowi BingoSpa." (opis ze strony -> bingosklep.com)

czy aby na pewno to wszystko się sprawdzi?


Skład w przypadku tych masek zawsze jest krótki i konkretny. Tytułowe składniki w połowie składu, nie jest źle ale mogłoby być lepiej. Na pewno nie są to super odżywcze maski ale bardzo przyjemne w użytkowaniu.

Wszystkie maski tej firmy zamknięte są w mlecznych plastikowych słojach. Miałam jeszcze starą wersję, nowe mają ładniejsze etykiety, które przede wszystkim nie ścierają się po kontakcie z wodą. Za co duży plus, firma słucha "głosu ludu" i wyszła klientom na przeciw. Dostępność to sklepy internetowe, stacjonarnie jest ciężej ale warto zajrzeć do tesco swoją właśnie tam kupiłam. Pojemność to 500g, z ceną jest różnie waha się od 8 do 13zł. Moim zdaniem to i tak nie jest dużo za taką pojemność.


Działanie ! Do kolejnego proteinowego produktu podeszłam sceptycznie nastawiona. Używałam jej w różnych kombinacjach :
1) Po umyciu włosów, nakładałam ją obficie na to czepek i ręcznik. Spłukiwałam po 20-30 minutach, efekt? Włosy zdyscyplinowanie, gładkie i mięsiste w dotyku.
2) Nałożona na chwilę po myciu, bez czepka, efekt? włosy miękkie ale lekko spuszone.
3) Nałożona przed myciem na olej, efekt taki jak w przypadku sposobu czyli miękkie i zdyscyplinowane włosy.
Jak widzicie włosy zdecydowanie się z nią polubiły, najczęściej wybierałam sposób z czepkiem. Robiłam to co dwa tygodnie, gdyż jak wiecie z proteinami trzeba uważać. Można z nimi przedobrzyć, co włosom nie wyjdzie na dobre. Nigdy nie obciążyła mi włosów, bez względu na ilość czy czas trzymania. Nadaje się również do robienia własnych maseczek na włosy, możemy dorzucić czego dusza zapranie. Część osób myje włosy maskami Bingo Spa jednak ja pozostaje przy tradycyjnych szamponach. Maskę zużywałam bardzo długo, niestety właśnie dobiegła końca ale zdecydowanie kupię ją ponownie jak spotkam stacjonarnie !



Znacie produkty Bingo Spa? Macie swoich ulubieńców tej firmy? Używaliście maski z kaszmirem i kolagenem?

poniedziałek, 30 września 2013

Moje odczucia w związku z miesięcznym olejowaniem + aktualizacja włosowa.

Tak jak wspominałam przy okazji recenzji oliwki BDFM, dołączyłam do akcji organizowanej przez Anwen "Wrzesień miesiącem olejowania". Doskonale wiecie, że moje włosy są po wakacyjnych przejściach związanych ze zmianą koloru.
Przy wpisie do akcji należało wypełnić krótki formularz, między innymi : jakie metody będziemy stosować, a także wybrane oleje. Zastanawiałam się nad kilkoma, jednak uznałam, że wole skupić się na dwóch i sprawdzić ich faktyczne działanie na moje włosy.
Zatem zdecydowałam się na dwie metody : na sucho oraz na odżywkę. Wybrałam olejki, jakie miałam w domu czyli BDFM oraz Alterra migdały i papaja. Myślę, że te produkty są wszystkim doskonale znane.

Co wygrywa? Olejowanie na sucho czy na odżywkę?
W moim przypadku bezkonkurencyjnie metoda na odżywkę. Żałuję, że wcześniej tego nie próbowałam. Olejowanie na sucho stosowałam od początku włosomaniactwa czyli rok. Szczerze mówiąc, nie widziałam żądnych spektakularnych efektów, zaczynałam powątpiewać w efekt wow po olejowaniu. Zarówno po BDFM jak i po alterze efekty nie były satysfakcjonujące.
Jeśli chodzi o odżywkę zastosowałam 3 różne ( każdej dałam dwie szanse ) . Na pierwszy ogień poszło garnier aik + BDFM, później alterra granat i aoles + migdały i papaja, ostatnią kombinacją był granier oleo repair + BDFM. W tej metodzie trudno mi wyłonić faworytów, gdyż efekty były fenomenalne, włosy miękkie, śliskie, lśniące, dodatkowo dzięki odżywce łatwiej zmyć olej. Odrobinę słabiej wypadła mieszanka alterry ale także efekty lepsze niż po samym oleju.

Co mi dał miesiąc olejowania?
Przede wszystkim włosy stały się odżywione, miękkie. Nie puszą się już tak jak wcześniej nawet po wysuszeniu. Początkowo myślałam, że to zasługa odżywek, jednak nawet przy użyciu tych już sprawdzonych puchu nie ma. Teraz mogę włosy spokojnie wysuszyć i wyjść z domu, wcześniej po suszarce miałam tzw. napuszoną szopę, nie pomagał chłodny nawiew, zimna woda, ani płukanki. Wcześniej miały połysk, teraz został on wzmożony. Nie ma dodatkowych rozdwojeń, nadal są pojedyncze. Pod koniec miesiąca, włosy chyba się już przejadły, gdyż stały się lekko obciążone ale przymykam na to oko, gdyż plusów jest o wiele więcej.



Tego zdjęcia miałam nie dodawać ale chciałam wam pokazać moje baby hair, których jest na prawdę sporo. Wcześniej nawet ich nie zauważałam.


Przepraszam za zdjęcia z ręki, dodatkowo robione były telefonem ale niestety nie miałam kogo poprosić o zdjęcia, a to były ostatnie słonecznie chwile września. Jednak mam nadzieję, że udało mi się uchwycić ich blask oraz kondycję.
Zaraz zaczyna się rok akademicki, zatem nie będę już mogła tak często olejować ale postanowiłam, żeby robić to chociaż raz-dwa w tygodniu. Oczywiście metodą na odżywkę.

Krótkie włosowe podsumowanie września :
- intensywne odżywianie przede wszystkim poprzez olejowanie
- często nakładałam maski, kilka razy proteinowe
- czasem zdarzały się tzw. miksy
- szampony głównie alterra czasami coś łagodniejszego typu BDFM lub BD
- zauważyłam poprawę kondycji, wzmożony połysk, udało mi się opanować puszenie
- stylizacji brak, po zmianie składu męskiej isany, nie mogę znaleźć nic co działałoby podobnie na moje włosy, po kilku żelach i kilku piankach w końcu się poddałam
- na zdjęciach włosy tylko wysuszone suszarką, o dziwo są prawie całkiem proste i tak wytrzymują do kolejnego mycia, czyżby im się fale odwidziały?

Podjął się ktoś z was tej akcji? Jakie są wasze ulubione metody olejowania? Często nakładacie olejki na włosy? Widzicie jakieś efekty po olejowaniu?

wtorek, 30 lipca 2013

Aktualizacja włosowa lipiec 2013

Wczoraj sobie pomarudziłam na pogodę, a dziś rano wstaję i proszę tropiki odeszły. Jakie miłe zaskoczenie z rana. Co prawda naprawdę lubię kiedy jest ciepło ale bez przesady. Pasowałoby w końcu napisać o włosach, dobiega koniec miesiąca więc czas i na aktualizację. 

To moja pierwsza aktualizacja włosowa, dodatkowo ze spora rewolucją. Jak zapewne kojarzycie już z notki o historii moich włosów. Od dłuższego czasu chciałam wrócić do brązu, ten czarny mnie już męczył, zwłaszcza odrosty, które wiecznie były w innym kolorze. Ten teoretycznie ciemny brąz raz się mienił na czerwony, raz na czarno, beznadziejnie się już w nim czułam.

Jedyne co mnie hamowało to możliwe zniszczenia włosów, które mogłaby wywołać dekoloryzacja. No i tak myślałam,  myślałam w końcu dzięki pomocy dziewczyn zostałam przy ciemnych ale już po dwóch tygodniach wahania wróciły, przez pojawiający się odrost. W końcu postanowiłam to zmienić, uznałam, że jak nie spróbuję to co miesiąc będę się zastanawiać co by było gdyby...

Nie chciałam jednak takiego zabiegu przeprowadzać w domu z mamą. Wybrałam się do fryzjerki, zdecydowałyśmy się na kąpiel rozjaśniającą, jest trochę delikatniejsza niż standardowe rozjaśnianie. Tak oto w poniedziałek po południu pozbyłam się czarnych włosów. Wiadomo to co mam aktualnie na głowie nie jest jeszcze moim idealnym kolorem. Jest trochę łaciato ale byłam na to przygotowana. Tam gdzie włosy są „najstarsze” mają najwięcej ciemnego barwnika dlatego końce nadal są ciemniejsze, jednak ja i tak w nich widzę już zmianę. Po kąpieli poszły jakieś farby, aktualnie mam na głowie rudościo-czerwienie. Nie da się tego uniknąć schodząc z "czarnego" koloru. Mam nadzieję, że już za miesiąc, uda się przygasić te czerwone refleksy, i otrzymać jakiś ładny brąz.

Jeśli chodzi o kondycję włosów, wiadomo taki zabieg ingeruję we włos, dość głęboko. Jednak ja na moich nie zauważyłam żadnej różnicy, nie są przesuszone, matowe. Bynajmniej nie dają po sobie poznać tego co przeszły. Może dlatego, iż jednak przez ostatni rok, strasznie o nie dbałam i chuchałam, prostownica i suszarka może kilka razy poszły w ruch. Nawet fryzjerka była zdziwiona, że nadal są miękkie i nie straciły połysku.

Aby nie być gołosłowną mam i zdjęcia.  Podcięłam trochę włosy , bo ostatni raz podcinałam w marcu więc najwyższy czas.

Przed wizytą u fryzjera : 


Po wizycie :





Jak widać na dołączonych zdjęciach, kolor kameleon, ciężko go uchwycić, za każdym razem wychodzi inny, pomimo wszystko tak jak pisałam wcześniej, są to odcienie rudości i czerwieni. Przy myciu odrobinę się wypłukuje ale to dobrze, ładniej złapie mój upragniony brąz.
Zdjęcia z wczoraj, z moim pierwszym na prawdę GHD, nigdy wcześniej nie udało mi się uzyskać takich fal, zatem chyba mają się świetnie.

Zapewne zastanawiacie się jak włosomaniaczka mogła tak narazić swoje włosy? Mogła, pomimo dbania o włosy, wychodzę z założenia, że włosy są dla mnie, a nie ja dla nich. To przecież kobieta ma się dobrze czuć w swoich włosach, fryzurze, a nie na odwrót  : )

Podejmowałyście się kiedyś takiego zabiegu? Byłyście zadowolone, a może jednak rozczarowane?


sobota, 6 lipca 2013

Historia moich włosów.

Dziś chciałabym napisać troszkę o moich włosach, czyli post może być nudnawy. Dlaczego to robię? Na blogu będą pojawiać się recenzję kosmetyków do włosów. Jak wiadomo z włosem jak z człowiekiem nie każdemu pasuje to samo, mają rożne upodobania. Dzięki tej notce będziecie wiedzieć jakim włosom spasowało i czy wasze włosy również mogłyby ten produkt polubić. Oczywiście będę się starała szukać opinii również innych osób, aby móc określić czy  produkt pasuję większości czy raczej nie.

Ale przejdźmy do tematu notki. Historia moich włosów może być troszkę długa ale pomimo przestępstw jakich na nich dokonałam, nigdy nie były w opłakanym stanie. Zatem zaczynamy, usiądźcie sobie wygodnie.
Od małego miałam cienkie wywijające się włosy, początkowo były koloru jasny brąz o złotej poświacie, jednak z czasem ściemniały do ciemniejszego brązu.


Jak chyba u większości dziewczynek były zapuszczane prawie do pasa na komunię, aby móc wyczarować piękne długie loki. Po komunii nastąpiło drastyczne cięcie, z włosów do pasa zostały mi takie do ucha. Jak sobie dziś o tym pomyśle, to aż ciarki przechodzą, ale po komunii chyba każda marzy aby ściąć włosy i przestać się wreszcie z nimi męczyć.



Tak sobie chodziłam z krótkimi włosami całą podstawówkę, niestety żyły swoim życiem. Później koło 6 klasy powiedziałam stop i zaczęłam zapuszczać. Do gimnazjum wkroczyłam z włosami sporo za ramiona i wtedy nastąpiła wręcz zbrodnia przeciwko nim – najpierw lekkie blond pasemka później poznałam prostownicę do włosów. Stała się ona wręcz moja przyjaciółką, towarzyszyła mi codziennie przez prawie całe gimnazjum. Co miesięczne pasemka pokryły później prawie całą głowę do tego prostownica, przeglądając zdjęcia to chyba obrazuję ich najgorszy stan. Prezentowały się wówczas tak :


W trzeciej klasie gimnazjum powiedziałam stop pasemkom i poszłam do fryzjera, chciałam jakiś brąz aby wyglądał jak moje naturalne. Niestety jak zobaczyłam efekt to się przeraziłam, po farbowaniu miałam czarne włosy ! To było straszne. Każdy chodził i mówił jak Ty wyglądasz, co zrobiłaś z włosami. Jednakże po jakimś czasie się przyzwyczaili, ja również i dalej brnęłam w „ciemny brąz”. W wakacje przed 3 klasą również zrobiłam sobie grzywkę na prosto, to był życiowy błąd, ogólnie mam taki „wicherek” mniej więcej na środku głowy i takim sposobem cały czas mam taki sam przedziałek, gdyż przez niego nie da się przestawić nawet grzywki. Natomiast mądra pani fryzjerka wycięła mi go, a następnie podgoliła maszynką ! Co prawda grzywka była ale ja ciągle musiałam sprawdzać czy się nie rozwala i nie widać tego wyciętego miejsca. Dziękuję bardzo za taką grzywkę ! Kiedy wicherek zaczął odrastać grzywka się podnosiła i rozwalała, postanowiłam ją zapuścić, wicherek również odrósł. Po tym odrzuciłam prostownicę, zrobiłam eksperyment z pianką i okazało się, iż mam falowane włosy ! Jakie było moje zdziwienie. Romans z pianką i kolorem „ciemny brąz” trwał przez całe liceum. Z takimi włosami wyszłam z gimnazjum.Zdjęcie kiepskiej jakości niestety lepszego nie mam, ale wtedy na prawdę fajnie falowały.



Jednak w połowie 2 klasy liceum włosy zaczęły się buntować i coraz gorzej falować.


W 3 klasie zamarzyły mi się ciemnorude włosy, i rozjaśniłam moje prawie czarne, efekt był koszmarny, na włosach dosłownie kolory tęczy i jaśniejsze ciapki przy odrostach. Na to poszła jakaś czerwona farba – kolejna katastrofa, no ale chodziłam w tych lekkich czerwienio – rudościach kilka miesięcy.


 Przed studniówką postanowiłam wrócić do ciemnego brązu. Po maturze nastały długie wakacje, a ja zaczęłam szukać naturalnych sposobów falowania włosów, gdyż w takich czuję się lepiej. Najpierw trafiłam na bloga Anwen, później znalazłam się na wizażu. Tak zaczął się mój romans z włosomaniactwem i świadomą pielęgnacją włosów, który trwa do dziś. Kiedy przeglądam stare zdjęcia, moje włosy zawsze się wywijały po swojemu, ciekawe czy dam radę nadać im kształt pięknych fal?

W sierpniu minie rok od świadomej pielęgnacji włosów. Podczas tego roku miały lepsze i gorsze dni, jeśli chodzi o ich stylizację raczej same gorsze, niestety. Czy widzę zmianę po tej pielęgnacji? Jakieś na pewno ale żadnych radykalnych, gdyż mój stan wyjściowy - przed pielęgnacją był dobry. Jedyną widoczną zmianą jest to, że zyskały może większego blasku.  Pomimo moich starań włosy nie chcą falować tak jak kiedyś, staram się, a one i tak robią swoje. Mój typ włosów? Są to fale typu 2A miejscami 2B. Jeśli wysuszę je suszarką są prawie proste poza wywijającymi się końcami i grzywką. Są średnioporowate miejscami nawet wysokoporowate. Ich naturalny kolor to ciemny brąz, od dłuższego czasu farbowane na „ciemny brąz”, który wychodzi czarny. Mają tendencję do puszenia się, zwłaszcza jeśli na zewnątrz mamy deszczową aurę. Jeśli chodzi o długość aktualnie są prawie za biust, zapuszczam je gdyż marzą mi się takie do wcięcia w talii.
Tak prezentowały się w marcu po kilkucentymetrowym podcięciu, w zdjęciu stan przed fryzjerem i po.  Jak widać miałam ogromny problem z prostującym się dołem.





To by było na tyle, taka oto jest historia moich włosów. Teraz łatwiej będzie odwoływać się do kosmetyków opisywanych na blogu. Wiem, może być dla was nudny, ale może cześć z was wytrwała do końca. Lepiej napisać tego typu post aby później łatwiej się odnaleźć. Co do zdjęć na tą chwilę pozostaję anonimowa, ale kiedyś dowiecie się kto siedzi po drugiej stronie.

Przy następnym wpisie umieszczę coś lżejszego, na pewno będzie mniej tekstu. Co to będzie? Przekonacie się same.