poniedziałek, 30 września 2013

Moje odczucia w związku z miesięcznym olejowaniem + aktualizacja włosowa.

Tak jak wspominałam przy okazji recenzji oliwki BDFM, dołączyłam do akcji organizowanej przez Anwen "Wrzesień miesiącem olejowania". Doskonale wiecie, że moje włosy są po wakacyjnych przejściach związanych ze zmianą koloru.
Przy wpisie do akcji należało wypełnić krótki formularz, między innymi : jakie metody będziemy stosować, a także wybrane oleje. Zastanawiałam się nad kilkoma, jednak uznałam, że wole skupić się na dwóch i sprawdzić ich faktyczne działanie na moje włosy.
Zatem zdecydowałam się na dwie metody : na sucho oraz na odżywkę. Wybrałam olejki, jakie miałam w domu czyli BDFM oraz Alterra migdały i papaja. Myślę, że te produkty są wszystkim doskonale znane.

Co wygrywa? Olejowanie na sucho czy na odżywkę?
W moim przypadku bezkonkurencyjnie metoda na odżywkę. Żałuję, że wcześniej tego nie próbowałam. Olejowanie na sucho stosowałam od początku włosomaniactwa czyli rok. Szczerze mówiąc, nie widziałam żądnych spektakularnych efektów, zaczynałam powątpiewać w efekt wow po olejowaniu. Zarówno po BDFM jak i po alterze efekty nie były satysfakcjonujące.
Jeśli chodzi o odżywkę zastosowałam 3 różne ( każdej dałam dwie szanse ) . Na pierwszy ogień poszło garnier aik + BDFM, później alterra granat i aoles + migdały i papaja, ostatnią kombinacją był granier oleo repair + BDFM. W tej metodzie trudno mi wyłonić faworytów, gdyż efekty były fenomenalne, włosy miękkie, śliskie, lśniące, dodatkowo dzięki odżywce łatwiej zmyć olej. Odrobinę słabiej wypadła mieszanka alterry ale także efekty lepsze niż po samym oleju.

Co mi dał miesiąc olejowania?
Przede wszystkim włosy stały się odżywione, miękkie. Nie puszą się już tak jak wcześniej nawet po wysuszeniu. Początkowo myślałam, że to zasługa odżywek, jednak nawet przy użyciu tych już sprawdzonych puchu nie ma. Teraz mogę włosy spokojnie wysuszyć i wyjść z domu, wcześniej po suszarce miałam tzw. napuszoną szopę, nie pomagał chłodny nawiew, zimna woda, ani płukanki. Wcześniej miały połysk, teraz został on wzmożony. Nie ma dodatkowych rozdwojeń, nadal są pojedyncze. Pod koniec miesiąca, włosy chyba się już przejadły, gdyż stały się lekko obciążone ale przymykam na to oko, gdyż plusów jest o wiele więcej.



Tego zdjęcia miałam nie dodawać ale chciałam wam pokazać moje baby hair, których jest na prawdę sporo. Wcześniej nawet ich nie zauważałam.


Przepraszam za zdjęcia z ręki, dodatkowo robione były telefonem ale niestety nie miałam kogo poprosić o zdjęcia, a to były ostatnie słonecznie chwile września. Jednak mam nadzieję, że udało mi się uchwycić ich blask oraz kondycję.
Zaraz zaczyna się rok akademicki, zatem nie będę już mogła tak często olejować ale postanowiłam, żeby robić to chociaż raz-dwa w tygodniu. Oczywiście metodą na odżywkę.

Krótkie włosowe podsumowanie września :
- intensywne odżywianie przede wszystkim poprzez olejowanie
- często nakładałam maski, kilka razy proteinowe
- czasem zdarzały się tzw. miksy
- szampony głównie alterra czasami coś łagodniejszego typu BDFM lub BD
- zauważyłam poprawę kondycji, wzmożony połysk, udało mi się opanować puszenie
- stylizacji brak, po zmianie składu męskiej isany, nie mogę znaleźć nic co działałoby podobnie na moje włosy, po kilku żelach i kilku piankach w końcu się poddałam
- na zdjęciach włosy tylko wysuszone suszarką, o dziwo są prawie całkiem proste i tak wytrzymują do kolejnego mycia, czyżby im się fale odwidziały?

Podjął się ktoś z was tej akcji? Jakie są wasze ulubione metody olejowania? Często nakładacie olejki na włosy? Widzicie jakieś efekty po olejowaniu?

sobota, 28 września 2013

Denko wrzesień + kilka mini recenzji

Nieubłagalnie zbliża się koniec września, czyli koniec wakacji w przypadku studentów. Udało mi się zużyć kilka produktów, jak na mnie wręcz dużo. Przypuszczam, że w październiku będzie ich o wiele mniej, uczelnia mnie pochłonie, a w domu pewnie będę głównie tylko spać.


Na zdjęcie nie załapała się maska Stapiz Sleek Line, której recenzja już pojawiła się na blogu. Tam już napisałam że jest ona moim hitem. Będąć ostatnio w drogerii wybrałam znów 250ml wersję stapiza, nie wyobrażam sobie pielęgnacji włosów bez niej. Do tej pory tylko ona jest w stanie je okiełznać. Recenzja : KLIK !



Ciało :


Krem do ciała Isana z masłem shea i kakao.  Recenzja tego produktu już pojawiła się na blogu. Świetnie nawilża ciało dodatkowo aplikację umila nam przepiękny słodki zapach, aż chciałoby się go zjeść. Dzięki niemu nie borykam się już z problemem suchej skóry na łokciach. Można go używać także do kremowania włosów. Jeśli jesteście ciekawi tego produktu odsyłam was do recenzji : KLIK !  Na pewno kupię ponownie jeszcze nie raz.

Eveline krem do depilacji skóry wrażliwej. Mam mieszane uczucia co do tego produktu. Faktycznie jeśli rozprowadzimy produkt równomiernie, łatwo możemy pozbyć się nawet najtwardszych włosków. Jednak odpycha mnie drapiąca szpatułka, zapach palonych włosów i średnia wydajność. Recenzja także na blogu : KLIK !  Nie kupię ponownie.



Produkty myjące :


Szampon Alterra Papaja i bambus. Jeden z moich ulubieńców, zużyłam już trzecie opakowanie. Ostatnio przy okazji promocji na te szampony kupiłam cztery inne wersje. Dwie już miałam okazję wypróbować ( granat i aoles, migdały i jojoba ) i szczerze mówiąc na razie nic go nie pobiło. Kosztuje prawie 10 zł ale ja zawsze kupuję je w promocji, dodatkowo myję włosy metodą kubeczkową dzięki temu mam już pianę oraz zużywam o połowę mniej szamponu niż przy normalnym myciu. Szampon fajnie oczyszczał, nie plątał włosów, ma piękny zapach. Przyjazny składowo nie ma w nim silikonów ale nie należy on też do tych najłagodniejszych. Kupię ponownie.

Babydream kremowy płyn do kąpieli i pod prysznic z wyciągiem z aloesu. Nie przekonał mnie ten produkt, musiałam zużyć do mycia pędzli. Plątał włosy ale akurat to jest cecha charakterystyczna tej niebieskiej linii BD, odżywka załatwia sprawę splątanych włosów. Ma dziwny zapach, w opakowaniu jest tzw niekapek ale przez kremową konsystencję produkt strasznie się ciągnie nawet kiedy przestaniemy go wyciskać, brudzi zatyczkę i wszystko się klei. Na pewno nie kupię ponownie.



 Odżywianie , stylizacja :


Odżywka Garnier olejek z awokado i masło karite. Mój ulubieniec jeśli chodzi o odżywianie. Ma dosyć bogaty skład jak na odżywkę. Zatem niektórych może obciążać, można jej używać jako maskę trzymając dłużej, jako bazę pod olej. W każdym przypadku ma bardzo fajne działanie. Jest polecana każdej początkującej włosomaniaczce. Także pojawiła się już na blogu : KLIK !  Na pewno kupię jeszcze nie raz.

Olej kokosowy nierafinowany. Polecam wielbicielkom zapachu wiórek kokosowych. Piękny naturalny zapach, skład to czysty olej kokosowy, samo dobro. Używałam do włosów i suchych skórek paznokci w obu przypadkach radził sobie świetnie. Po więcej informacji zapraszam tutaj : KLIK ! . Aktualnie mam dwa inne w domu ale możliwe, że kupię go ponownie.

Isana żel do włosów męski. Mój ukochany stylizator, oczywiście kiedy znalazłam produkt w tej kategorii idealny, postanowiono zmienić skład dodając m.in. alkohol przez co używanie jego to regularne wysuszanie włosów. Została mi połówka kolejnego opakowania ale we wrześniu przez akcję olejowania porzuciłam stylizację, dodatkowo nie mam już sprawdzonego stylizatora, a próbowałam już pięciu innych. Zatem teraz noszę się na prosto, bądź koczek na noc. Chętnie kupiłabym ponownie ale po zmianie składu jest to niemożliwe.


Zapach :


La Rive Sweet Rose, te perfumy towarzyszyły mi przez ostatnie trzy lata, nie pamiętam nawet ile buteleczek zdążyłam zużyć. Kocham je za zapach i jego trwałość. Dodatkowym plusem cena około 20 zł możemy otrzymać jakościowo bardzo fajne perfumy których zapach trzyma się od rana do wieczora. Na ubraniach pozostaje nawet do kolejnego prania. Kupię ponownie i to nie raz.


Jak wyglądają wasze wrześniowe zużycia? Miałyście, któryś z tych produktów? Lubicie denka?

czwartek, 26 września 2013

Eveline Krem do depilacji skóry wrażliwej : sensitive

Mam dla was recenzję kremu do depilacji z Eveline. Jeśli chodzi o depilację zazwyczaj używam maszynki. Próbowałam już wosku, depilatora. Niestety moja granica bólu nie jest w stanie wytrzymać tych zabiegów. Co dziwne, gdyż u dentysty mogę siedzieć na krześle nie wiercąc się, a tu taki wosk potrafi mnie złamać. Chciałam spróbować czegoś innego poza maszynką, co nie powodowałoby bólu. Postawiłam na kremy do depilacji. Wybrałam dwie wersję, dziś mam dla was recenzję  kremu do skóry wrażliwej.


OD PRODUCENTA :

Nawilżający krem do depilacji skóry wrażliwej z aloesem i d-panthenolem.
JUST EPIL krem przeznaczony do bezbolesnej i szybkiej depilacji nóg, rąk, pach i okolic bikini. Innowacyjna formuła Sensitive Plus zawiera łagodzący d-panthenol, zapewniający bezpieczną depilację skóry wrażliwej oraz nawilżający wyciąg z aloesu gwarantujący na długo uczucie komfortu. Dodatkowo zawarty w kremie aktywny ekstrakt z Lvaerra divericata sprawia, że odrastające włoski są miękkie, mniej widoczne i stają się bardziej podatne na depilację dzięki czemu zmniejsza się częstotliwość przeprowadzania zabiegu.
Krem skutecznie usuwa nawet najbardziej uciążliwe włosy, łatwo rozsmarowuje się, nadając skórze piękny i lśniący i gładki wygląd.


OPAKOWANIE :

Produkt zamknięty jest w zakręcanej tubce, tak jak kremy do rąk. Do opakowania mamy dołączoną fajnie wyprofilowaną szpatułkę.




KONSYSTENCJA/WYDAJNOŚĆ :

Biała kremowa, gęsta. Bardzo łatwy w aplikowaniu, nie smuży jak niektóre kremy. Co do wydajności dla mnie te produkty raczej nigdy nie będą wydajne, starczy na jakieś dwie aplikacje nóg i pach.


ZAPACH :

Specyficzny, lekko chemiczny. W opakowaniu jeszcze znośny, jednak w trakcie oczekiwania, aż zacznie działać, śmierdzi palonymi włosami. Co najgorsze zapach po wszystkim się przez chwilę utrzymuje.


CENA/DOSTĘPNOŚĆ :

Kosztuje około 9 zł za 125 ml. Można go dostać w większości drogerii, realu.


MOJA OPINIA :

Na pewno nie zagości na stałe w mojej łazience. Faktycznie usuwa nawet najbardziej oporne włoski. Jednak trzeba uważać kiedy rozprowadza się produkt, wszędzie musi być równomierna grubsza warstwa. Jeśli w którymś miejscu nałożymy mniej, nie będzie w stanie na tyle zmiękczyć włosków aby móc je bez problemu usunąć. Czy jest to produkt dla skóry wrażliwej? Ciężko mi powiedzieć, gdyż nie mam takiej, na nogach nie zauważyłam. Jedną uwagę mam jeśli chodzi o okolice pach, używałam kremu tam dwa razy, i udało mi się lekko zranić szpatułką. Zatem nie jest to całkiem bezpieczne, gdyż szpatułka trochę drapie. Minusem może być też wydajność, gdyż starcza na dwa użycia jeśli chodzi o nogi, czyli co tydzień pasowałoby kupować nowy. Co do obietnicy osłabienia i opóźnienia odrastania włosków, nie zauważyłam niczego takiego, odrastały w takim samym tempie.


Używałyście produktów do depilacji z Eveline? Lubicie taki sposób depilacji?

niedziela, 22 września 2013

Olej kokosowy nierafinowany - recenzja

Oleje kokosowe niestety nie wszystkim są pisane. Należy on do grupy olei wnikających do wnętrza włosa, odżywia go wewnątrz. Sporą część osób, które mają średnio - wysokoporowate włosy puszy. Prawdę mówiąc ja właśnie mam średnią w kierunku wysokiej porowatości ale postanowiłam spróbować, gdyż kocham zapach kokosa. Zdecydowałam się na coś małego aby w razie czego nie żałować, że stoi i się marnuje. Jakie było moje zadowolenie kiedy okazało się, że moim włosom służy i nie powoduje puchu.


OD PRODUCENTA :

Jeśli jesteście ciekawe odsyłam na stronę producenta . Tam znajdziecie dokładny opis właściwości tego olejku, sposób używania.


OPAKOWANIE :

Plastikowe o pojemności 50g, wygodne w użyciu, można łatwo łyżeczką "wyskubać" odpowiednią ilość produktu.


KONSYSTENCJA/WYDAJNOŚĆ :

Jak widać na zdjęciu, ma konsystencję stała, taka bryłka masełka. Należy go przechowywać w lodówce. Jednak pod wpływem ciepła, zaczyna się topić. Wydajny produkt, początkowo ciężko ocenić ile "wyskrobać" aby mieć odpowiednią ilość oleju ale przy kolejnym użyciu nie jest to już problemem.


ZAPACH :

Piękny idealny kokosowy. Nie ma w nim żadnego chemicznego zapachu, pachnie jak wiórki kokosowe. Po roztopieniu jest intensywny jednak kiedy nałożymy na włosy i je zwiążemy, zapach jest ledwo wyczuwalny, a szkoda gdyż jest piękny.


CENA/DOSTĘPNOŚĆ :

Około 7 zł, na stronie producenta, czasami widywany jest stacjonarnie. Swój kupiłam właśnie stacjonarnie w małym sklepiku z kosmetykami do włosów, które są trudno dostępne.


MOJA OPINIA :

Można go stosować na włosy i suchą skórę. Osobiście stosowałam go na włosy i kilka razy na skórki paznokci. Na włosach spisywał się idealnie bez żadnych wspomagaczy. Dawał im nawilżenie, odżywienie oraz blask. Dodatkowo nie spowodował puchu co było pozytywnym zaskoczeniem. Czasami nakładałam go na skórki kiedy były przesuszone, w tym przypadku również sprawdzał się znakomicie, już po pierwszym użyciu, skórki widocznie nawilżył i odżywił. Dodatkowo aplikację umila nam przepiękny naturalny kokosowy zapach. A skład INCI to sam olej kokosowy zatem, zero chemii. Na koniec jeszcze o używaniu, można to robić jak się tylko chce. Wypracowałam sobie swój sposób, mianowicie skrobałam trochę tego masełka nakładałam na spodek, robiłam sobie herbatę i stawiałam na kubku filiżankę. Masełko błyskawicznie się topiło, a ja otrzymywałam za jednym zamachem olej i ciepłą herbatę. Sposób idealny zwłaszcza teraz na chłodne jesienne dni.


Próbowaliście olejku kokosowego? Lubicie? A może należycie do osób, które nie przepadają za kokosowym zapachem?

czwartek, 19 września 2013

Stapiz Sleek Line, Repair & Shine Hair Mask : maska regenerująca z jedwabiem i wyciągiem z pestek słonecznika

Dzisiaj przygotowałam dla was recenzję maski, którą właśnie wykończyłam. Szczerze mówiąc, żałuję że się skończyła, to na prawdę dobry produkt. Kupiłam ją oczywiście pod wpływem wielu pochlebnych opinii przeczytanych w sieci ale nie żałuję zakupu. Chętnie kupiłabym kolejne opakowanie ale kusi mnie coś nowego.




OD PRODUCENTA :

Produkt przeznaczony do włosów i skóry zniszczonej po wszelkich zabiegach fryzjerskich. Maska zawiera jedwab i wyciąg z pestek słonecznika i innych roślin. Polecana do włosów cienkich, słabych i zniszczonych. Bardzo silnie regeneruje. Zawiera filtr uv, chroni włosy przed szkodliwym działaniem słońca. Już po pierwszym zastosowaniu widać efekty działania. Po użyciu włosy stają się, gładkie miękkie, lśniące i łatwo się rozczesują.


OPAKOWANIE :

Typowy dla masek plastikowy, zakręcany słoik. Warto wspomnieć, że posiada dodatkowo plastikowe wieczko, które zabezpiecza produkt przed wylaniem, niestety nie wszystkie maski do włosów je posiadają.



SKŁAD :


Na pewno nie jest ona zgoda z CG. Pomimo to składowo prezentuje się całkiem nieźle. Mamy dwa silikony, proteiny w postaci hydrolizowanego jedwabiu, sporo owocowych dodatków.

KONSYSTENCJA/WYDAJNOŚĆ :

Dosyć rzadka jak na maskę, ale nie przelewa się miedzy palcami. Wystarczy jej niewiele aby pokryć i wygładzić włosy. Równomiernie się rozprowadza.


ZAPACH :

Na prawdę ciężki do opisania, trzeba go poczuć. Wtedy albo się kocha albo nienawidzi. Należę do miłośników tego zapachu, dosyć intensywny długo utrzymuję się na włosach.


CENA/DOSTĘPNOŚĆ :

Około 10 zł za 250 ml, dostępny w hebe, hurtowniach i sklepach fryzjerskich.


MOJA OPINIA :

Mój pierwszy maskowy ulubieniec. To mój jedyny pielęgnacyjny pewniak, kiedy wiem, że mam ważne wyjście zawsze jej używam. Włosy po jej użyciu są miękkie, gładkie, lśniące ale przede wszystkim nie powoduje u mnie spuszenia, a wręcz dostaję niesamowite wygładzenie. Zapach, tutaj opinie są podzielone, ja go uwielbiam, długo utrzymuje się na włosach. Kolejnym plusem jest cena, dość przystępna, gdyż maska jest na prawdę wydajna. Wystarczy je niewielka ilość aby pokryć włosy i uzyskać świetny efekt po. Przy częstym stosowaniu i długim trzymaniu na włosach może obciążać. U mnie równie dobrze spisywała się jako odżywka d/s trzymana przez kilka minut. Co prawda rzadko rozczesuję włosy ale sprawdziłam jak jest po tej masce, szczotka gładko po nich sunie, nie plączą się.
Na pewno wrócę do niej jeszcze nie raz, teraz zastanawiam się nad pewną nową maską ale z drugiej strony stapiz jest moim pewniakiem.



Znacie tą maskę? Macie swoje ulubione? Znalazłyście już wasz włosowy hit?



Na koniec trochę z innej beczki ale chciałam się z wami podzielić tą informacją. Osoby, które czasem odwiedzają mój profil na fb już wiedzą. Wczoraj po powrocie do domu, na blogerze czekała mnie miła niespodzianka. Okazało się, że mój manicure : wspomnienie wakacji, wygrał trzeci etap projektu u KOKietki. Jestem bardzo zaskoczona, nie spodziewałam się. Dziękuję za docenienie mojej pracy :*

wtorek, 17 września 2013

Tęczowe kropki.

To już przedostatnie archiwalne zdobienie, niebawem ujawnię wam jak wyglądają aktualnie moje paznokcie. Ten manicure wykonałam na pewną okazję, dla pewnej osoby. Dlaczego motyw kropek jest w kolorze tęczy? Inspirowałam się makijażem w podobnej kolorystyce, stąd pomysł na takie właśnie tęczowe kropy. Pierwszy raz zdecydowałam się na równomierne ułożenie kropek. Szczerze mówiąc nie byłam pewna czy uda mi się zrobić je równo. Chyba nie muszę mówić jaka byłam zadowolona kiedy jednak udało mi się wykonać manicure tak jak sobie obmyśliłam.

Czego użyłam ?


Tak wiem, sporo tego ale ten zestaw tylko tak groźnie wygląda. Sam manicure był prosty w wykonaniu jak widać potrzebna była tylko sonda.
Jeśli chodzi o kolorystykę paznokcie : środkowy i serdeczny pomalowałam białym lakierem Life ( niebawem napiszę recenzję, gdyż na prawdę warto o nim wspomnieć ) na resztę nałożyłam piękną czerwień ze złotym schimmerem od mini Virtual. Reszta lakierów widocznych na zdjęciach posłużyła do kropek.

Od lewej :
Life nr 01
mini Virtual HD 33
mini Virtual HD 9
Lemax Shine holographic - neonowy pomarańcz
Golden Rose Classics Charming nr 53
Lovely Gloss like Gel nr 106
Bell Air flow ( biedronkowy bez numerka )


Teraz pokaże wam co udało mi się stworzyć :







Na ostatnim zdjęciu perspektywa dziwnie powykrzywiała kształt paznokci. W rzeczywistości wyglądały tak jak na pierwszym zdjęciu. Swoją drogą jakie były już długie, aktualnie mam krótkie ale chciałabym osiągnąć długość i kształt widoczny w nagłówku więcej zdjęć w tym poście .


Jak wam się podoba efekt końcowy? Lubicie czerwień na paznokciach? Podobają się wam kropkowe zdobienia?

niedziela, 15 września 2013

Nivea - masełko do ust : Vanilia i Macadamia

Zazwyczaj używałam pomadek ochronnych jeśli chodzi o pielęgnację ust. Pierwszy raz na masło skusiłam się z katalogu avonu, jakoś postanowiłam spróbować czegoś innego, irytowała mnie trochę jego aplikacja ale postaram się o nim wspomnieć innym razem. Jeśli chodzi o moje usta, bardzo często są suche, dlatego pomadka lub masełko w mojej torebce jest obowiązkowe.
Kiedy zobaczyłam masełko z Nivei i znalazłam wersję vanilia i macadamia od razu wylądowało w moim koszyku. Używam go od maja i jestem na prawdę bardzo zadowolona, teraz chciałabym wam napisać o nim kilka słów.




OD PRODUCENTA :

Zapewnia codzienną pielęgnację i ochronę przed pękaniem wrażliwej skóry ust. Jego natłuszczająca konsystencja zapewnia ochronę przed słońcem, mrozem i wiatrem. Nawilżająca formuła z Hydra IQ zawierająca masło shea i olejek z migdałów zapewnia intensywne nawilżenie i długotrwałą pielęgnację.


OPAKOWANIE :

Przede wszystkim jest bardzo praktyczne. Aby je otworzyć należy lekko zsunąć wieczko, nie musimy tutaj nic odkręcać. Opakowanie jest płytkie, okrągłe o średnicy 6 cm, idealne do aplikacji. Dlaczego? Aplikuje produkt przykładając masełko do ust, jego rozmiar jest do takiego sposobu idealny. Mieści się w nim 19 ml produktu.


SKŁAD :


W składzie mamy wosk mineralny, parafinę, emulgator, olejek rycynowy, masło shea, olejek ze słodkich migdałów.


KONSYSTENCJA/WYDAJNOŚĆ :

Masełko jest zwarte, przy wyższej temperaturze lekko się topi ale nie utrudnia to aplikacji. Wydajne, używam bardzo często od maja i mam około połowy.


ZAPACH :

Tutaj ogromny plus, masełko ma bardzo słodki przyjemny zapach. Czuć w nim tą nutę wanilii. Przypomina trochę masło do ciała isany


CENA/ DOSTĘPNOŚĆ :

Około 10-11 zł, czasem można je spotkać w promocji. Dostępne w większości drogerii.


MOJA OPINIA :

Masełko Nivei stało się moim hitem jeśli chodzi o pielęgnację ust. Jak dla mnie ma same plusy. Zaczynając od opakowania, które jest praktyczne i poręczne, można je nawet nosić w kieszeni i nie rzuca się w oczy. Wiadomo nakładanie masełek za pomocą palca zwłaszcza w miejscach publicznych jest strasznie niehigieniczne. W przypadku tego produktu opakowanie jest na tyle praktyczne, iż wystarczy przyłożyć je do ust i lekko przesunąć, a masełko już jest na ustach. Największym plusem jest działanie, świetnie natłuszcza usta, utrzymuje się na nich dłużej niż większość pomadek z jakimi miałam styczność. Przede wszystkim po zniknięciu produktu z ust one nadal są w świetnym stanie, gdzie przy większości pomadek miałam od razu uczucie suchych warg. Co do koloru to zależy od wersji zapachowej, moje jest białe, ale po nałożeniu nie ma to wpływu na kolor ust. Jedynym minusem może być cena ale za świetne działanie mogę mu to wybaczyć, poza tym czasem są w promocji. Teraz czekam właśnie na jakąś promocję i mam zamiar kupić sobie kolejne opakowanie, tym razem kusi mnie toffi.


Używacie masełek do ust? Macie jakiś swoich ulubieńców? Znacie ten produkt?

piątek, 13 września 2013

Lovely Baltic Sand nr 3 - morski piasek

Lakiery piaskowe jakoś wiosną stały się hitem, cały czas są obecne. Coraz więcej firm zajmuję się ich produkcją. Na rynku jest na prawdę duży wybór kolorów, z różnych przedziałów cenowych. Każdy znajdzie coś dla siebie. Zapewne nie wszyscy się na nie skuszą ze względu na ich chropowatą fakturę. Pomimo wszystko polecam spróbować, także nie byłam zwolenniczką takich faktur, nawet brokatu ale kiedy spróbowałam bardzo mi się spodobały. Lovely to mój pierwszy piasek, nie żałuję, że go kupiłam jest na prawdę piękny. Z serii Batlic Sand dostępne są 3 kolory, czerwony, żółty i morski. Jesiennią doszedł jeden odcień - brązowy. Podobno nie jest zbyt udany i odbiega jakością od pierwszych trzech. Szkoda, że mają taką skromną gamę kolorystyczną. Posiadam nr 3 czyli morski. Dziś chciałabym wam napisać co o nim myślę



W skrócie :

Firma : Lovely
Nazwa serii : Baltic Sand 
Odcień : nr 3
Pojemność : 8ml
Cena : 
Krycie : 1-2 warstwy
Pędzelek : szeroki, długi


Lakier ma szeroki pędzelek, którym bardzo sprawnie się maluję. Nabiera odpowiednią ilość produktu, nie zalewa nam skórek. Bardzo dobre krycie osiąga już po jednej warstwie, ja raz dodałam drugą cieńszą. Jednak szczerze mówiąc z jedną warstwą bardziej mi się podoba. Jeśli chodzi o czas schnięcia jest wręcz błyskawiczny, dodatkowo nie trzeba dodawać topu. Zatem produkt jest idealny kiedy nie mamy zbyt dużo czasu na manicure. Efekt końcowy jest fenomenalny, w lakierze mamy brokatowe drobiny i piegi w tym samym odcieniu. W świetle pięknie się mieni, w domu przybiera troszkę inny odcień co można zobaczyć na zdjęciach. Trwałość, trzymał się u mnie ponad tydzień ale chyba nie ma sensu o tym pisać, gdyż wiem, że jest to raczej sprawa indywidualna. Zmywanie, spotykamy opór jak to bywa w przypadku brokatów ale da się zmyć bez używania folii. Podsumowując jest to bardzo fajny piasek, jeszcze nie raz zagości na moich paznokciach.










Macie już swoje lakiery piaskowe? Jakieś ulubione firmy? Znacie tego Lovelka? 

środa, 11 września 2013

Babydream - olejek do pielęgnacji ciała dla kobiet w ciązy : produkt o wielu zastosowaniach.

Postanowiłam dołączyć do akcji organizowanej przez Anwen pod tytułem " Wrzesień miesiącem olejowania " . Na czym polega? Tylko i wyłącznie na olejowaniu włosów przed każdym myciem. Chyba, że czyjeś włosy nie lubią oleju tak często to np co drugie. To taka zbiorowa mobilizacja. Cała akcja na tyle mi się spodobała, iż postanowiłam dołączyć. Tym bardziej, że i tak w planach na wrzesień miałam intensywne olejowanie.

W związku z tą akcją, przygotowałam dla was recenzję jednego z produktów, którego właśnie używam. Mowa o olejku do pielęgnacji ciała dla kobiet w ciąży z Babydream. Moim włosom spasował bardziej niż niebieski Babydream dla dzieci. W tym miesiącu także wypróbowałam, nowy sposób olejowania, wcześniej robiłam to na sucho, kilka razy zdarzyło mi się także zastosować olejowe serum w sprayu. Tym razem dowiedziałam się o olejowaniu  na odżywkę ale o tym działaniu i połączeniach napiszę innym razem.


OD PRODUCENTA :

Pomaga zapobiegać rozstępom, zawiera wysokiej jakości olejek migdałowy, olejek z makadamii i jojoba, olej sojowy i słonecznikowy, a także witaminę E. Nie zawiera olejów mineralnych, barwników i substancji konserwujących. Olejek perfumowany nie zawiera alergenów. Produkt przetestowany dermatologicznie.


OPAKOWANIE :

Plastikowe, wygodne w użyciu. Posiada tzw. gumowy niekapek, który zapobiega wylewaniu się zbyt dużej ilości produktu. Możemy kontrolować dokładnie ile chcemy wylać.

SKŁAD :


Skład jest dosyć krótki ale za to treściwy. Tak jak obiecuję producent jest sporo olejków i to wysoko w składzie. Na pierwszym miejscu jest sojowy a dalej : migdałowy, słonecznikowy, jojoba, macadamia.


KONSYSTENCJA/WYDAJNOŚĆ :

Może wydać się dziwne, to że piszę o konsystencji oleju. Jednak w tym przypadku jest on bardziej gęsty niż oleje,z którymi miałam dotychczas styczność. Co sprawia, że jest wydajny i wygodniejszy w stosowaniu. Używam go od sierpnia i nie dobiłam nawet do połowy opakowania, zużycia są bardzo małe, a jak wiecie jestem posiadaczką dłuższych włosów.


ZAPACH : 

Trochę pudrowy, delikatny. Mi nie przeszkadza, wręcz go polubiłam.


CENA/DOSTĘPNOŚĆ :

Około 10 zł, za 250 ml. Znajdziemy go tylko w Rossmannie.


MOJA OPINIA :

BDFM stał się moim pielęgnacyjnym hitem ! Używam go nie tylko do włosów ale także do paznokci, dłoni, we wszystkich przypadkach świetnie się spisuję. W działaniu na włosy solo spisywał się fajnie ale kiedy  nałożyłam go na odżywkę garniera aik, działa wręcz fenomenalnie. Nigdy wcześniej nie uzyskałam takiego efektu po żadnym oleju. Włosy są miękkie, błyszczące, odżywione i gładkie. Czego chcieć więcej? Natomiast jeśli chodzi o paznokcie, także je świetnie nawilża. Przelałam sobie go do buteleczki po oliwce do skórek i na noc sobie smaruję paznokcie, skórki oraz ciapam trochę pod paznokieć aby odżywić przyrost. Dzięki temu mam odżywione paznokcie, są twarde i nie łamią się. Natomiast jeśli chodzi o dłonie, to czasem po prostu wyleję niewielką ilość i wsmarowuję jak krem do rąk. Stosuję go także do "kąpieli dla dłoni". Do miski wlewam ciepłą wodę, trochę tego olejku oraz odrobinę soku z cytryny, moczę tak dłonie przez około 15 minut. Po takiej kąpieli, dłonie są bardzo odżywione, gładkie, delikatne, paznokcie także z niej korzystają. Duży  plus za opakowanie, które zapobiega nadmiernemu wylewaniu się produktu oraz za wydajność. Podsumowując polecam każdemu, kto szuka wielofunkcyjnego olejku i nie tylko.


Macie ten olejek? Lubicie produkty Babydream? Przyłączyłyście się do akcji olejowania?

poniedziałek, 9 września 2013

Verona, Ingrid, JustIN nr 353

O tym, że kocham odcienie fioletu zwłaszcza na paznokciach już wiecie. Dzisiaj mam dla was kolejną fioletową perełkę, znalezioną całkiem przypadkiem. Takie lakiery są właśnie zawsze najlepsze. Udałam się do malutkiej drogerii za piaskiem GR, przy okazji pani miała na ladzie w koszyku miks różnych lakierów. Nie byłabym sobą, gdybym go nie przejrzała. Szukając ujrzałam to cudo, nie zastanawiając się długo kupiłam go.




W skrócie :
Firma :  Verona, Ingrid, JustIN
Odcień : nr 353
Pojemność : 7ml
Cena : około 4zł
Krycie : 2 warstwy
Pędzelek : szeroki, krótki


Pokochałam ten lakier od pierwszego użycia. Ma szeroki pędzelek, z którym aplikacja jest na prawdę łatwa, pomimo krótkiego uchwytu. Czas schnięcia jest szybki w końcu nazwa JustIN nam to obiecuję, tutaj się spełnia. Kolejnym plusem jest przystępna cena. Pojemność jest wystarczająca, idealna do zużycia. Odcień który posiadam, to głęboki fiolet o glassfleckowym wykończeniu, drugiego takiego nie spotkałam. Ma piękny połysk, pomimo braku topu. W słońcu pięknie się mieni na różne kolory. Wydawałoby się, że zmywanie jest ciężkie, nic bardziej mylnego. Napotykamy minimalnie większy opór niż przy zwykłym lakierze, zmywanie nadal jest szybkie, wacik się nie strzępi. Jeśli chodzi o trwałość to po około trzech dniach możemy spotkać pierwsze starte końce.





Na koniec jeszcze zdjęcie, które jest specjalnie niewyraźne. Ma na celu pokazanie, że lakier mieni się na różne kolory.



Jak wam się podoba? Macie lakiery z tej firmy? Lubicie odcienie fioletu na paznokciach?


sobota, 7 września 2013

Eveline Nail Therapy Professional : miękkie i zadbane skórki.

W każdym manicure najważniejszym punktem jest zadbanie o skórki, powinny być nawilżone i odsunięte. Niestety nie u każdego skórki wokół paznokci chętnie współpracują. Wielu osobom narastają dosyć daleko na paznokcie, ludzie zaczynają je wycinać. Szkoda, że nie są świadomi faktu iż sami sobie szkodzą. Dlaczego? Po pierwsze i najważniejsze wycinając skórki możemy sobie uszkodzić płytkę paznokcia, a po drugie one odrosną i nie będą mniejsze niż wcześniej. Zatem co zrobić? Zaopatrzyć się w dobry produkt do zmiękczania skórek oraz drewniane patyczki i zaprzyjaźnić się z nimi.Wiem sama po sobie, że regularne odsuwanie skórek, zmniejsza ich narastanie, teraz robię to raz w tygodniu, a na dodatek czasami robię to bez żadnego produktu wystarczy kąpiel. Dzisiaj właśnie napiszę wam recenzję mojego pierwszego produktu do skórek ale niestety nie jest on ideałem i raczej do niego nie wrócę ponownie. Mam już kupiony inny i niebawem zacznę testy.



OD PRODUCENTA :

STOP UPORCZYWYM SKÓRKĄ !
PROFESJONALNY PREPARAT DO USUWANIA SKÓREK

Profesjonalny preparat, który szybko, łatwo i skutecznie usuwa suche, zgrubiałe i przerośnięte skórki wokół paznokci, bez ryzyka ich uszkodzeń.
Zapobiega zadzieraniu, pękaniu i narastaniu skórek na płytkę paznokciową
Zawiera olej z awokado, który pielęgnuje, wygładza i intensywnie je nawilża.


OPAKOWANIE :

Mała poręczna tubka z małym aplikatorem na końcu w kolorze białym. Produkt jest zakręcany, jego pojemność to 12 ml. Niepraktyczne, nie widzimy ile zostało nam produktu.




KONSYSTENCJA/WYDAJNOŚĆ :

Tutaj już nie jest tak kolorowo, produkt jest płyny o mlecznym kolorze. Jednak jest zbyt rzadki, często wylewa się z opakowania za dużo. Zwłaszcza kiedy jest go mniej bardzo ciężko jest wyczuć moment, w którym produkt wypłynie. Zatem wydajność jest bardzo kiepska.



CENA/DOSTĘPNOŚĆ :

Około 10 zł, dostępny w drogeriach. 


MOJA OPINIA :

Mam na prawdę mieszane uczucia co do tego produktu. Jeśli chodzi o działanie nie radzi sobie ze wszystkimi rodzajami skórek. Na dłoniach radzi sobie świetnie, jednak na stopach z twardszymi skórkami  radzi sobie gorzej pomimo dłuższego trzymania produktu na skórkach. Na opakowaniu jest napisane, że produkt zaczyna działać po 30 sekundach, wcale tak nie jest, trzeba go zostawić na dłużej inaczej nie zadziała. Plusem jest to, że nie wysusza skórek, możliwe że to dzięki olejkowi z awokado który jest w składzie. Największym jego minusem jest sposób aplikacji, produkt często się wylewa, ciężko go rozprowadzić równomiernie po paznokciu. Również cena 10zł przy tej wydajności to zbyt dużo. Tak na prawdę nie wiemy kiedy produkt się nam skończy gdyż, opakowanie nam to utrudnia. Podsumowując jeśli chodzi o działanie to może i jestem na tak ale myśląc o cenie i wydajności raczej do niego nie wrócę.


Używałyście? Macie swoje ulubione preparaty do skórek?

środa, 4 września 2013

mini Virtual : mroczny z kolorowym schimmerem.

Blogowe rewolucje nastały jak widać. Blog dokładnie dziś ma już pełne dwa miesiące. Cieszę się, że część z was zainteresowałam i zostaliście ze mną na dłużej. Postanowiłam zrobić coś z jego wyglądem. Nie jest to może arcydzieło, gdyż nie znam się na tworzeniu nowych szablonów. Posiłkowałam się tym co jest dostępne w blogerze, udało mi się nawet stworzyć własny nagłówek i chyba nie wyszło najgorzej. Mam nadzieję, że wam również. Wydawało mi się że poprzedni szablon był zbyt krzykliwy, rozpraszał wzrok, poza tym ten bardziej do mnie pasuje. Jak wam się podoba ta wersja?

Teraz smutna wiadomość paznokciowa, niestety byłam zmuszona obciąć je praktycznie na zero i zmienić kształt na prosty. Zadziałały tzw siły wyższe. Prace porządkowe oraz przede wszystkim prace ogrodnicze źle wpłynęły na przyrost. Aczkolwiek żaden się nie złamał, wolałam jednak dla ich dobra skrócić je od razu, gdyż niebawem szykują się dalsze prace ogrodnicze. Mam jeszcze kilka archiwalnych zdobień więc teraz będę je wam pokazywać. Aż się łezka w oku kręci kiedy patrzę na tę długość i kształt, no ale nie miałam wyjścia.

Przejdźmy do sedna dzisiejszego postu czyli manicure, który gościł na moich paznokciach jakoś na początku sierpnia. Po ostatnich ciepłych kolorach, nastał czas na coś bardziej mrocznego. Odcień jest dosyć specyficzny wygląda trochę inaczej w buteleczce niż na paznokciu. 



Jak widać na załączonym zdjęciu, lakier w buteleczce wydaję się być odrobinę jaśniejszy. Pomimo tego, efekt na paznokciach bardzo mi się podoba.


W skrócie :
Firma : mini Virtual
Odcień : niestety seria nie posiada numeracji
Pojemność : 5ml
Cena : około 4zł
Krycie : 2 warstwy
Pędzelek : cienki, krótki


 Posiadam kilka lakierów z tej serii. Bardzo je lubię za gamę kolorystyczną i cenę. Z kryciem jest różnie, ten odcień osiąga idealne po dwóch warstwach. Piękny połysk nawet bez topu. Czas schnięcia również jest krótki. Na zdjęciach niestety tego nie widać ale schimmer jest kolorowy widać niebieski, srebro, róż, niesamowicie się mieni. Trwałość nie powala, po 3 dniach mamy starte końcówki ale kiedy nałożymy top, ten problem znika.




Będzie to idealny odcień na zbliżającą się dużymi krokami jesień.


Lubicie ciemne kolory na paznokciach? Miałyście styczność z tymi lakierami? 
Jak wam się podoba obecna wersja bloga?

poniedziałek, 2 września 2013

Wspomnienie wakacji - pogodny manicure

Niestety nastał wrzesień, swoją drogą ale ten czas leci. Co prawda mam jeszcze miesiąc wakacji jednak część z was musiała już wrócić do szkoły. Zaczną się szkolne obowiązki prace domowe ale nim się obejrzycie nadejdą następne wakacje. Z tej okazji mam dla was wspomnienie lata w postaci manicure, kiedy na nie spojrzymy przypominają się te ciepłe długie dni, które miło mogliśmy spędzić.

Zanim podjęłam się tego zdobienia, szperałam w sieci szukając inspiracji i zastanawiałam się czy mu podołam. Ten manicure składał się z dwóch kolorów żółtego i pomarańczowego bądź żółtego i czerwonego. Nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła po swojemu, postanowiłam połączyć trzy kolory, wydaję mi się że takie zestawienie lepiej wygląda.Najpierw zrobiłam próbę na palcu do ćwiczeń, o dziwo wyszło. Zatem nie zwlekałam już dłużej i zabrałam się za zdobienie.


Czego użyłam :


Na zdjęciu zabrakło gąbeczki od podkładu, którą robiłam cieniowanie.

Tak mniej więcej się prezentowało :



Teraz krótka instrukcja jak można wyczarować to wakacyjne zdobienie.
1. Odtłuszczone paznokcie malujemy bazą, następnie lakierem podkładowym. W moim przypadku był to żółty.
2. Teraz bierzemy do ręki gąbeczkę i zaczyna się zabawa z cieniowaniem. Nakładamy na gąbkę kolejny odcień, u mnie był to pomarańczowy. Lekko dociskamy gąbeczkę w takim miejscu aby mniej więcej zmieścił się nam jeszcze jeden kolor. Starając się przy tym robić łagodne przejście, co nie jest takie łatwe, to moje drugie cieniowanie.
3. Znowu bierzemy gąbeczkę i pod pomarańczem malujemy czerwonym, ważne jest aby mieć oba kolory wtedy czerwony nie będzie odcięty od reszty, a uzyskamy ładne przejście koloru.
4. Teraz czas na palemkę i ptaki. Bierzemy do ręki cienki pędzelek i czarny lakier. Jeśli chodzi o palemkę to dobrze jest zacząć od  tej głównej kreski, trzonu palmy, później malujemy liście i na koniec wysepkę. Ptaki to dwie wygięte kreski, na pewno w dzieciństwie często malowaliście takie ptaki.


Oto efekt końcowy :







Właśnie rozpoczął się kolejny etap KOKietkowej inspiracji. Tym razem jest to gradient, zatem ten manicure wpisuję się idealnie w ramy projektu, dlatego postanowiłam go zgłosić. Odsyłam was na bloga KOKietki, gdzie znajdziecie szczegółowy opis zasad.




Jak wam się podoba moje wspomnienie lata? Próbowałyście takiego manicure? Lubicie cieniowanie?