piątek, 28 lutego 2014

Alizall z. kontra stemple ! Stracie pierwsze !

Nienawidzę zimy ale o tym już wiecie :d Uwielbiam wiosnę i z niecierpliwością jej wyczekuję. Chociaż przy aktualnych anomaliach pogodowych tak na prawdę nie wiadomo czego się spodziewać. Ostatnio postawiłam sobie wyzwanie, mianowicie opanowanie stempli. Jak już wam kiedyś pokazywałam przy okazji wpisu o zawartości paczki z born pretty store. Przyszedł do mnie wtedy również zestaw płytek, stempel oraz zdzierak. Korzystając z wolnego czasu, wymyśliłam mani następnie wzięłam stempel w dłoń i do dzieła ! Ten kto myśli, że zdobienie przy użyci stempli jest dziecinnie proste najzwyczajniej chyba nigdy tej techniki nie próbował, ewentualnie doszedł już do ogromnej wprawy :)

Najważniejsze to znaleźć odpowiedni lakier, mocno napigmentowany, nie powinien być zbyt rzadki. Jeśli chodzi o stempel ja mam zwykły dwustronny bezimienny ze strony bps. Sprawuje się dobrze, ale zamówiłam ostatnio zachwalany kand na ebayu, wyniósł mnie około 8zł, a przesyłka darmowa więc grzech nie wypróbować. Ważna również jest zdrapka niestety w zestawie do stempla była dołączona metalowa, przez którą porysowałam sobie jedną płytkę :( Jednakże po szufladach plątały mi się dwa inne, które dorwałam kiedyś w zestawie z płytką w chińskim markecie. Spisują się idealnie, czytałam, że dziewczyny używają również starych kart kredytowych i innych tego typu przedmiotów. Nie będę tutaj pisać żadnych dokładnych instrukcji, odeślę was na bloga mistrzyni stemplowania, u niej już pojawiły się takie wpisy. Nie widzę sensu przepisywania tego, a więc zainteresowanych odsyłam do źródła :)

Na blogu : B for Beautiful nails, znajdziecie sporo przydatnych informacji na temat stemplowania. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie cuda potrafi wyczarować na paznokciach! Kiedyś pojawił się bardzo ważny wpis dotyczący wyboru samego stempla :  Stemple - dlaczego to się nie odbija?



Aleee się rozpisałam, przejdźmy do rzeczy ! Postanowiłam od razu spróbować wzoru na całą płytkę. Jak szaleć to szaleć ! O dziwo wzorki pozostały na paznokciach :d Byłam z siebie na prawdę dumna, postanowiłam je jednak nieco urozmaicić i pomalowałam kwiaty na czerwono, dodatkowo dodając je także w miejscach gdzie nie było ich we wzorze. Takim oto sposobem wyszło całkiem wiosenne mani, które cieszy oko przy szaro-burej aurze za oknem :) Niestety po nałożeniu topu czekając aż całość wyschnie dźgnęłam paznokciem środkowego palca, mam nadzieję, że mi wybaczycie i nie zepsuje to efektu :)


Zbliżenie na wzór, który wybrałam. Miałam mnóstwo koncenpcji kolorystycznych, jak zwykle zresztą. Ostatecznie jako lakier podkładowy wybrałam moją idealną mięte safari. Do stemplowania używałam lakieru MIYO nr 99 "Tropical Beetle". Kwiaty wypełniłam czerwienią Safari, niestety numer się starł z butelki. Jako środek wyłowiłam z topu Ushine mniejsze srebrne heksy. Kwiaty malowałam cienką sondą, którą możecie zobaczyć na zdjęciu wyżej. Na pewno nie jest ono perfekcyjne ale jak na pierwszy raz to byłam z siebie wręcz dumna, że cokolwiek wyszło ! ;)

Koniec tego gadania czas na efekt końcowy ! 









Jak wam się podoba moja wiosna na paznokciach? Co sądzicie o stemplach? Lubicie tego typu zdobienia czy również nie są waszą mocną stroną?

środa, 26 lutego 2014

Ziaja maseczka oczyszczająca z glinką szarą.

Kto z nas nie lubi, kiedy ma wolne po południe i robi sobie małe spa w domowym zaciszu? Oczywiście wtedy punktem obowiązkowym jest peeling twarzy i maseczka ! Dzisiaj chciałabym wam powiedzieć o maseczce wartej uwagi, która na pewno sporo z was już zna. Produkty ziaji uwielbiam, są łatwo dostępne tanie, a ich działanie jak na przedział cenowy jest świetnie. Nie raz lepsze niż kosmetyków z wyższej półki.
Wcześniej miałam dwie maseczki do twarzy w słoiczkach ale po nich doszłam do wniosku, że takie większe pojemności nie są dla mnie. Jednak aktualnie rytuał maseczkowy udaje mi się zrobić raz w tygodniu, a czasem nawet nie. Dlatego takie maseczki na 2-3 razy są dla mnie idealnym rozwiązaniem. Nic się nie marnuje, nie psuje, a ja mogę po skończonym produkcie sięgnąć po inny. Mam również czarną glinkę ale niestety ostatnio nie miałam czasu na rozrabianie glinki. Może niedługo znów będę mieć więcej chwil dla siebie i wtedy sięgnę po coś o większej pojemności :)


Według obietnic producenta maseczka ma matowić, normalizować i oczyszczać. Dzięki glince szarej maseczka ma zmniejszyć widoczność porów, dogłębnie oczyszczić cerę. Kompleks proteinowo-cynkowy ma za zadanie normalizować pracę gruczołów. Także maseczka ma łagodzić podrażnienia. Jak się u mnie sprawdziła? Dostępna w większości drogerii, tych większych oraz mniejszych. Cena całkiem przystępna około 1,70zł

Skład :


Maseczkę miałam już kilka razy ale nigdy pod rząd ten sam rodzaj. Delikatna kremowa formuła, w szarym kolorze. Zapach jest delikatny, jakby błotnisty? Maseczkę nakładam palcami, jest na prawdę wydajna starcza mi na 2-3 użycia, zależy od tego jakiej grubości warstwy nakładamy. Trzymam ją zawsze 15 minut, po tym czasie maseczka zaczyna delikatnie miejscami wysychać. Nie odczuwam pieczenia, a skóra nigdy nie była przez nią podrażniona. Zmywamy letnią wodą, co prawda nie schodzi tak od razu ale nie musimy niczym trzeć twarzy, wystarczy woda. Po zmyciu i osuszeniu ręcznikiem twarzy, skóra jest gładka, nawilżona wygląda wręcz na wypoczętą, koloryt wyrównany. Pory są minimalnie mniej widoczne, możliwe że na zauważalne zmniejszenie wpłynęłoby regularne stosowanie. 


Podsumowując jest to tani produkt o niezłym działaniu. W dodatku łatwo dostępny i o całkiem niezłym składzie. Z czystym sumieniem mogę każdemu polecić ! To świetna alternatywa, kiedy nie mamy czasu babrać się z glinką w proszku :)


Lubicie produkty ziaji? Znacie ich maseczki do twarzy? Co o nich sądzicie? Używałyście wersji z szarą glinką? 

piątek, 21 lutego 2014

Walentynkowe zdobienie z opóźnieniem.

Co prawda zdobienie z małym opóźnieniem ale jest. Jak już wspominałam w poprzednim poście wzięłam udział w pierwszym zdobieniowym konkursie, którego organizatorkami były cztery osoby : Cherry Nails, Anita NailsMadl-len oraz Nail Art by Margaret. Co prawda moje zdobienia to nie dzieła sztuki i długa droga przede mną ale nawet nie wiecie jaką frajdę sprawia wymyślenie manicure pasującego do tematu ! Pomysłów był milion, a co najlepsze pomysł ostateczny i tak ulegał zmianie w trakcie tworzenia :)
Co do samych Walentynek, nigdy nie obchodziłam go z "pompą" czyli masą serduszek, pluszaków itp. Kocha się cały rok, a nie przez jeden dzień, jedynie takie święto może być pretekstem do spędzenia kolejnego dnia razem, jakiegoś małego upominku :) Oczywiście każda okazja jest dobra do zmalowania manicure ! Walentynki.. i od razu przed oczami mamy czerwień, róż i serca, tym też kierowałam się w zdobieniu.

Do wykonania manicure użyłam :


Jako lakier bazowy wybrałam delikatny róż life nr 04, do serc i przy paskach użyłam holo czerwień z colour alike nr 503 . Dodatkowo ze złotych piegów ułożyłam strzałę amora, która przebiła serce. Pomocna była również tasiemka do zdobień oraz cienki pędzelek do malowania serc.

A oto efekt końcowy :







Jak wam się podoba moja propozycja walentynkowego zdobienia? Stworzyłyście coś na tą okazję czy postawiłyście na klasyczną czerwień? Co sądzicie o święcie zakochanych?

wtorek, 18 lutego 2014

Synergen Fruity Flirt ( żel do mycia twarzy cera mieszana )

Ciągle szukam idealnego produktu do mycia twarzy, w sumie wymagania niewielkie : oczyszcza, nie przesusza, nie zapycha, nie powoduje uczucia ściągniętej twarzy. Niestety ciężko mi znaleźć ten ideał ! Zazwyczaj spotykam produkt zbyt mocny lub zbyt słaby. Żel Synergen kupiłam już daawno temu, jak widzicie zużycie go trochę mi zajęło pomimo pomocy siostry. Na pewno nie stał się moim hitem, nie jest też bublem ale o tym za chwilę :)


Jak to żel zamknięty jest w poręcznej tubce. Plus za opakowanie łatwo można go wydobyć nawet kiedy się kończy. Żel jest koloru zielonkawego, niestety konsystencja jest na tyle rzadka, że ucieka między palcami. Co sprawia, iż staje się niewydajny. Produkt dostępny jest w rossmannie. Kosztuje niewiele jak na żel do twarzy gdyż około 7,50zł.

Skład :
Do najdelikatniejszych nie należy, SLS mamy już na drugim miejscu zaraz po wodzie.

Działanie ! Żel świetnie oczyszcza cerę, tego nie można mu odmówić. Całodniowe zanieczyszczenia w mig znikają, strefa T jest delikatnie zmatowiona. Jednak przy co dziennym stosowaniu zauważyłam u siebie,lekkie wysuszenie, a uczucie ściągniętej twarzy towarzyszyło mi po każdym myciu. Co prawda znikało po nałożeniu kremu ale chyba nie po to go używamy. Żel nie zapchał porów, nie pojawiły się żadne niespodzianki. Zapach, myślałam że powita mnie jakieś owocowe orzeźwienie, niestety nie ma nic wspólnego z owocami, jakiś taki dziwny. Polecam osobom, które oczekują przede wszystkim dogłębnego oczyszczenia, w tym przypadku powinien się sprawdzić wręcz idealnie :)



Znacie produkty Synergen? Macie jakiś swoich ulubieńców? Jaki jest wasz ulubiony produkt do mycia twarzy?

niedziela, 16 lutego 2014

Wibo Efekt matowego piasku nr 4

Tym razem niestety znów nie pokażę wam mojego walentynkowego zdobienia, gdyż muszę poczekać do ogłoszenia wyników. Dlatego dziś chciałabym wam przedstawić czerwony lakier piaskowy, który na prawdę mnie uwiódł pomimo braku brokatu. Na rynku mamy już sporo firmy które wypuściły swoje propozycje lakierowych piasków. Jakiś czas temu dołączyła także firma wibo. Dostępne są da warianty : efekt brokatowego piasku oraz efekt matowego piasku. Zainteresował mnie matowy piasek, gdyż większość to po prostu sam brokat. Udało mi się upolować czerwony. Dostępne są jeszcze kolory : kobalt i nude. Nosiłam go na paznokciach jakoś w grudniu, co można zauważyć po długości paznokci. Czy mnie zachwycił? O tym za chwilę ;)


W skrócie :
Firma : Wibo
Nazwa serii : WOW sand effect
Odcień : nr 4
Pojemność : 8,5ml
Cena : 6,99zł
Dostępność : Rossmann
Krycie : 2 warstwy
Pędzelek : cienki, długi


W przypadku tego lakieru ciężko określić kolor, jak widzicie na zdjęciu w buteleczce jest dosyć żywy lekko opalizuje. Na paznokciach jednak przybiera odrobinę ciemniejszy odcień, pomimo wszystko jest jak najbardziej w moim guście. Sprawia wrażenie eleganckiego więc na zbliżające się walentynki lakier idealny.Warto napomknąć o fakturze, gdyż w tym przypadku nie jest aż tak oczywista. Dlaczego? Kiedy lakier zaczyna wysychać piaskowy efekt tworzy się nierównomiernie, miejscami mamy mnóstwo grudki a miejscami widać gładką powierzchnie. Można by powiedzieć że jest to efekt rozproszonego piasku. Co dla mnie nie jest żadnym minusem ale warto o tym wspomnieć :) Czas schnięcia jest szybki, możemy obserwować jak nasz lakier zmienia się w piasek. Ze zmywaniem mamy mały problem jak to przy piaskach bywa. Malując paznokcie wiemy co nas czeka przy zmywaniu. Pełne krycie osiągamy przy dwóch cienkich warstwach. Dostępne są niestety tylko w Rossmannach ale każdy zna te drogerie. 







Znacie piaski wibo? Co o nich sądzicie? Jak wam się podoba ten odcień? Lubicie lakiery piaskowe?

piątek, 14 lutego 2014

Farmona Sweet Secret waniliowy krem do rąk i paznokci.

Miał być manicure walentynkowy ale postanowiłam spróbować swoich sił w konkursie. Co prawda nie było to dzieło sztuki ale chciałam pokazać innym swoją pracę :) Organizatorki wolały aby nie publikować prac przed zakończeniem konkursu. Trwa do dzisiaj do 23.59 więc myślę, że w niedziele pokażę wam moje "wypociny". Mam nadzieję, że mi wybaczycie to małe opóźnienie. Dzisiaj zostawiam was z recenzją całkiem przyjemnego kremu ! ;)
Na pewno sporo z was kojarzy zimowe zestawy Farmony z serii sweet secret. Pokusiłam się wtedy o wariant : pierniczki z lukrem. Pisałam już o balsamie, który podbił moje serce oraz peelingu z którym niekoniecznie się polubiłam. Teraz nadszedł czas na recenzję kremu do rąk, który zdecydowanie jest warty uwagi :)


Krem jest zamknięty w typowej dla nich tubce. Nie wiem dlaczego ale jakoś jak patrzę na niego to kojarzy mi się z wiosna ! Także jest idealny na każdą porę nawet w pochmurny szary dzień. Tubka jest miękka, nie mamy trudności z wydobyciem kremu. Dostępne są na stronie producenta, w drogeriach widywałam inne warianty zapachowe. Na pewno się za tym rozejrzę. Cena to około 7-8zł.

Skład :

Aqua (water), Paraffinum liquidum (mineral oil), Petrolatum, Glycerin, Cetearyl alcohol, Ceteareth-20, Ethylhexyl stearate, Propylene glycol, Butyrospermum parkii (shea) butter, Cera alba (beeswax), Cocos nucifera (coconut) oil, Temaryndus indica (temarind) extract, Dimethicone, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Gliceryl stearate, Vanilla planifolia fruit extract, Helianthus annuus (sunflower) seed oil, Peg-60 hydrogenated castor oil, Panthenol, Inulin lauryl carbamate, Xanthan gum, Disodium edta, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, 2-bromo-2-nitropropane-1,3-diol, Parfum (fragrance), BHA. 

Jak widać parafina na drugim miejscu, która jest obecna w każdym kosmetyku znajdującym się w piernikowym zestawie. Jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza, zwłaszcza teraz zimą kiedy nasze dłonie potrzebują lepszej ochrony. Dodatkowo w składzie znajdziemy również masło shea, olej kokosowy, wosk pszczeli, ekstrakt z wanilii i daktyli. To typowo emolientowy krem, którego zadaniem będzie natłuszczać nasze dłonie. Przy regeneracji (nawilżaniu) suchego naskórka może sobie nie poradzić w 100%.


Czas na działanie ! Jestem bardzo mile zaskoczona ! Krem ma piękny, słodki waniliowy zapach, w którym się zakochałam! Utrzymuje się na dłoniach przez jakiś czas. Delikatna formuła dosyć szybko się wchłania pozostawiając film ochronny. Dłonie są natłuszczone ale nie lepkie, po jakimś czasie film ochronny znika. W moim przypadku przy regularnym stosowaniu, efekt miękkich dłoni nie znika po ich umyciu jak to przy kremach czasem bywa. Dzięki niemu mrozy i zima dłoniom nie straszne, pierwszy raz przy tej porze roku nie miałam suchych popękanych i dłoni ! Kiedy robię paznokciom lakierowy detoks, wsmarowuję krem również w paznokcie i skórki. W tym przypadku także się sprawdza. Została mi już resztka kremu ale jak go spotkam w drogerii na pewno kupię ponownie !



Znacie kremy Farmony? Macie jakiś swoich ulubieńców? Lubicie serię Sweet Secret?

wtorek, 11 lutego 2014

BingoSpa spirulina i keratyna : maska do włosów

To była moja pierwsza maska do włosów z firmy BingoSpa. Wybrałam wersję ze spiruliną i kreatyną ze względu na opis : "maska jest przeznaczona do pielęgnacji włosów cienkich i łamliwych". Niestety moja przygoda z włosomaniactwem pokazała, iż proteiny nie są moimi przyjaciółmi. Większość strasznie puszy mi włosy, dlatego używam ich rozsądnie, bo przecież są potrzebne i ważne we włosowej diecie. Ciągle szukam takich, które polubiłyby się z moimi włosami. Dlatego moja opinia będzie wynikała z upodobań włosów, u innych ta maska może sprawdzać się świetnie :)

Bingo Spa spirulina i keratyna


Tak jak pisałam wyżej zdecydowałam się na tą maskę ze względu na keratyne i spiruline. Keratyna wypełnia ubytki w strukturze włosa, natomiast spirulina ma za zadanie regenerować włókna włosów czyli zapobiegać ich łamaniu.
Maski bingo spa są zamknięte w typowych białych słojach mieszczących 500 g produktu. Zużycie ich zajmuje sporo czasu, są bardzo wydajne ! Niestety minusem ich produktów były papierowe etykietki, które w trakcie używania, w kontakcie z wodą zaczynają się zdzierać i wyglądać nieestetycznie. Aktualnie etykiety są wykonywane z innego materiału. Ogromnym plusem jest zabezpieczające maskę plastikowe wieczko, które chroni produkt przed wylaniem.



Skład :
Maski BingoSpa należą do tych lekkich, składowo są proste i zdrowe dla włosów. Zawierają składniki, które producent obiecuje. Jednak solo rożnie działają na włosy. Dla wielu osób zwłaszcza kręconych, wysokoporowatych są zbyt lekkie, gdyż brakuje w nich emolientów, które mogłyby włosy dociążyć. Sami zobaczcie jak prezentuje się skład tej wersji :


Przejdźmy do działania ! Używam jej mniej więcej co dwa-trzy tygodnie, pod czepek na 15 - 20 minut. Konsystencja jest dosyć rzadka, w kolorze białym. Zapach, tutaj być może mam dziwne spostrzeżenia ale pachnie mi jakby jakąś wodą kolońską po goleniu. Nie jest to zapach uciążliwy ale dla mnie raczej nietypowy. Po spłukaniu nie utrzymuje się długo na włosach. Jak to u mnie przy proteinach bywa, potrafi mnie na prawdę nieźle spuszyć. Jednak pomimo tego minusa włosy są miękkie, produkt ułatwia rozczesywanie. Nie obciąża włosów nawet przy dłuższym trzymaniu, wręcz moje zachowują się jak niedociążone piórka. Dostępne są w sklepach internetowych oraz w tesco, kosztują około 12zł. Raczej nie kupię jej ponownie ale chętnie wypróbuję inne rodzaje masek BingoSpa.



Znacie produkty BingoSpa? Macie jakiś swoich ulubieńców? Używaliście ich masek do włosów? Co o nich sądzicie?

niedziela, 9 lutego 2014

Gadżet, który ułatwia życie pazurkomaniaczkom.

Czy jestem gadżeciarą? Nie sądzę, nie posiadam zbyt dużo wynalazków. Jednak kiedy zobaczyłam ten, wiedziałam że prędzej czy później się złamię i zamówię. Tak też się stało. O co tyle szumu?

Przedstawiam wam świecę do nakładania ozdób.  


Na rynku mamy coraz więcej rodzai ozdób do paznokci. Zaczynając od malutkich piegów kończąc na różnego rodzaju wymyślnych kształtach. Przyozdobiony manicure wygląda pięknie ale ile przy tym trudu ! Na pewno większość z was to zna. Próby przeniesienia ozdób na paznokieć często kończą się fiaskiem, a my zaczynamy się denerwować co owocuje delikatnie mówiąc w psioczenie pod nosem. W połowie drogi ozdoba często spada, męczymy się aby ją jakoś przenieść. Próbujemy mnóstwa sposobów, drewniany patyczek i ślina (brzmi niesmacznie ale jest to jeden ze skuteczniejszych sposobów), patyczek umoczony w topie, bezbarwnym lakierze. Niestety często na ozdobach pozostaje ślad śliny czy lakieru i wygląda nieestetycznie. 
Świat cały czas idzie do przodu, zatem ktoś postanowił ułatwić nam życie, wymyślając świecę do nakładania ozdób. Na pierwszy rzut oka, zwykła kredka. Jak ona niby ma nam pomóc z tymi ozdobami? A więc, cały fenomen naszej kredki polega na tym, że jest wykonana ze świecy, która jest owinięta papierkiem. 


Ozdoby bardzo łatwo "łapią się" świecy, trzymają się jej dopóki ich nie zrzucimy czy nie umieścimy na paznokciu. Radzi sobie z każdą ozdobą bez względu na kształt czy wielkość. Oczywiście aby nie być gołosłowną mam dla was kilka dowodów w postaci zdjęć :) 




Jak widzicie żadna ozdoba jej nie straszna ! Trzymają się dzielnie, co udowadniają zdjęcia. Normalnie pewnie nie zdążyłabym włączyć aparatu zanim by spadła. Ozdób mam pełen koszyczek ale rzadko ich używałam właśnie przez trudności w ich nakładaniu. Teraz z przyjemnością zacznę przyozdabiać paznokcie, zwłaszcza, że jakiś czas temu przyszły do mnie dwie karuzele ćwieków ! :)

Kiedy kredka się "stępi" i słabo chwyta ozdoby, wystarczy wziąć do ręki temperówkę, zastrugać i możemy dalej się nią cieszyć. 


Gdzie można ją dostać? Przede wszystkim w internecie. Swoje zamówiłam na allegro u użytkownika  PROMOTO-PROMOTO. Ceny dokładnie nie pamiętam ale chyba około 4zł, jak dla mnie nie jest to dużo w porównaniu do długości żywotu naszej kredki i ułatwienia nam życia :)


Ale się rozgadałam, mam nadzieję że niektórzy wytrwali do końca postu ;)
Słyszeliście kiedyś o świecy do zdobień? Może już ją macie? Co sądzicie o takim wynalazku? Macie swoje patenty na ozdoby do paznokci?

sobota, 8 lutego 2014

Delikatny manicure : biel, srebrne piegi i odrobina śniegu.

Ten manicure nosiłam już jakiś czas temu, jakoś w święta. Niestety nie wiem jak to się stało ale zaginęła mi na komputerze większość zdjęć, pewnie przypadkiem usunęłam robiąc porządki :( Nie pytajcie jak to zrobiłam bo sama nie wiem. Uchowały się tylko dwa zdjęcia ale widać cały maincure mam nadzieję, że mi wybaczycie. Jakoś nigdy nie noszę u siebie typowego frencha. Niezbyt dobrze się w nim czuję, dlatego postanowiłam go udoskonalić, po mojemu. Efekt końcowy na prawdę mi się podobał. Standardowo białe końcówki, do tego użyłam białego lakieru do zdobień Golden Rose, idealnie się w tym przypadku sprawdził. Jak już podeschły nałożyłam warstwę białego Lovely Snow Dust, który już pojawił się na blogu. Dodałam również srebrny akcent, w postaci kokardki. Ułożyłam ją ze srebrnych piegów. Później spoglądając na efekt końcowy uświadomiłam sobie, że mógłby to być idealny manicure ślubny co o tym sądzicie?




Jak wam się podoba moje wersja klasyka? Lubicie french na paznokciach? Czy to zdobienie również kojarzy się wam ze ślubnym manicure?

piątek, 7 lutego 2014

Idealne zabezpieczenie włosów? Właśnie takie znalazłam !

W pielęgnacji włosów zabezpieczanie przed szkodliwymi czynnikami jest dosyć istotną sprawą. Włosy dzięki zabezpieczeniu są chronione w pewnym stopniu choćby przed działaniem suszarki, czy niekorzystnych warunków atmosferycznych. Odpowiednio dobrany wygładza włosy, niweluje puszenie, dodaje im blasku. Niestety nie regeneruje nam włosów, a daje tylko wizualną poprawę, pomimo tego jest to bardzo ważny etap. Przechodząc do sedna, w swojej karierze pielęgnacyjnej spotkałam już kilka produktów do zabezpieczania, różnego rodzaje jedwabie i inne cuda. Całkiem niedawno znalazłam produkt idealny. Na pewno zastanawiacie się co to takiego?

Przedstawiam wam Bioelixire Argan Oil.


Na ten produkt skusiła mnie koleżanka, która w sumie nie jest włosomaniaczką, a idealnie udało jej się trafić w gusta moich włosów :) Oczywiście niech widniejący na opakowaniu napis : argan oil, was nie zmyli. Od razu zaznaczam, że nie jest to czysty olejek arganowy, mamy tu do czynienia z najzwyklejszym silikonowym serum

Skład :

 Jak widać na załączonym obrazku na początku silikony, odżywcze składniki takie jak : olejek arganowy, jojoba, ekstrakt z nasion słonecznika, niestety znajdują się po zapachu więc raczej jest ich niewiele.


Serum zamknięte jest w małej, zakręcanej buteleczce. Dostajemy 20ml produktu, które starcza nam na długi czas. Mały minus za sposób aplikacji, gdyż jak odkręcimy zakrętkę ukazuje się nam sporych rozmiarów otwór. Zatem jak wydobyć produkt? Ja dociskam dłoń do produktu i szybko przechylam buteleczkę, po chwili odklejając ją od dłoni. Mam nadzieję, że zrozumieliście niestety nie jest w stanie tego inaczej wytłumaczyć :d Takim sposobem odrobina serum zostaje mi na dłoni. Na początku musicie sobie dopasować odpowiednią ilość dla waszych włosów, gdyż zdarzyło mi się je raz obciążyć. Produkt ma bursztynowy kolor i bardzo przyjemny delikatny zapach


Produkt jest bardzo wydajny, po dwóch miesiącach stosowania po każdym myciu niewiele go ubyło. Co z działaniem? Jak możecie się przekonać po tytule postu nie mam temu produktowi nic do zarzucenia. Idealnie zabezpiecza włosy, nakładam je przed suszeniem włosów. Niestety zawsze po suszeniu borykałam się z ogromnym puchem, dzięki temu serum zminimalizowałam je praktycznie całkowicie.  Po użyciu włosy stają się gładkie, śliskie, delikatnie pachną a także mają nienaganny połysk. Wiadomo jest to efekt wizualny ale właśnie to są zalety tego typu produktów. Gdzie można go dostać? Swój kupiłam w rossmannie, w promocji. Cena regularna możne odrobinę odstraszać 10zł/20ml. Jednak często widuję go w promocji, kilka dni temu właśnie taką widziałam :)




Znacie produkty bioelixire? Używałyście tego serum? Jakich macie ulubieńców do zabezpieczania włosów? 

wtorek, 4 lutego 2014

Styczniowe nowości.

Dawno nie było tego typu postu, przepraszam że dopiero teraz ale wcześniej nie miałam jakoś głowy. Jak to w styczniu bywa sesja dopadła studentów, zaliczenia i nauka pochłaniały mi większość wolnego czasu. Dlatego też nie było zbyt dużo czasu dla siebie, jeśli chodzi o denko tylko dwa produkty zaliczyły kosz. Zatem zrobię podwójne denko w lutym. Nowości sporo się nazbierało i to zupełnie przypadkiem. Jak to się stało ? O tym za chwilę :)


Na początku stycznia w końcu się przełamałam i zamówiłam zestaw startowy do hybrydowego manicure. Lampę uv już  miałam, gdyż jakiś czas temu miałam krótką przygodę z stylizacją paznokci żelowych. Skompletowałam zatem resztę niezbędnych produktów, dorobiłam się kilku kolorów. Na pewno za jakiś czas pojawi się post na temat hybrydowego manicure, napiszę co o nim sądzę itp. Kilkukrotnie już miałam okazję go wykonać, niebawem pokażę wam jedno z moich wykonań.


Kosmetycznie jako tako celowo wiele nie przybyło. Zdecydowałam się na produkty, które były mi potrzebne. Szukałam peelingu do twarzy akurat była promocja na produkty kolastyny, a czytałam o nich wiele dobrego. Jeśli chodzi o oleje właśnie kończę oliwkę BDFM więc skusiłam się na olej kokosowy. Staram się także okiełznać puch i wydobyć sensowną falę więc kupiłam joaśkę mrożącą, kiedyś mi nie podpasowała ale dałam jej drugą szansę. Z ciekawości wzięłam również maseczkę Roval de Loop i peeling perfecty. Lakierowo jak widać bez szaleństw, do mojej kolekcji dołączył tylko Coral - fioletowy piasek.

Z celowych zakupów to by było na tyle, jak widać nie było tego wiele. Aktualnie jestem na etapie zużywania kosmetyków. Jednak w styczniu szczęście wyjątkowo mi dopisywało. Dlaczego? Udało mi się wygrać aż cztery rozdania, do tej pory ciężko mi w to uwierzyć ! Nie wiem jakim cudem gdyż do tej pory wygrałam coś tylko dwa razy w życiu.
Zaraz po sylwestrze dowiedziałam się o wygraniu portretu u MadmoiselleEve, niestety na razie wam go nie pokażę. Na portrecie jestem razem z narzeczonym, a on go jeszcze nie widział :) Ewa ma na prawdę ogromny talent, co najważniejsze jest samoukiem. Nigdy w życiu nie dałabym rady narysować nic równie pięknego :) 

Później udało mi się wygrać u Słodki Miód, która organizowała rozdanie z firmą Biosna. Dostałam Szampon i odżywkę Natural Active Speick, mają na prawdę ciekawe składy. Mam nadzieję że sprawdzą się równie dobrze :) Do tego w paczce znalazłam serum do twarzy AnneMarie Borlind, które jest świetne !


Za jakiś czas dowiedziałam się o kolejnej wygranej u Cosmetics my addiction. W paczce znalazłam mój ulubiony peeling joanny. Jestem bardzo ciekawa olejku bielendy już nie raz zatrzymywałam się przy nim w drogerii. Cieszy mnie również pomadka sylveco, podobno jest świetna, a teraz na mrozy jak znalazł. Dołączyły do mnie również cztery lakierowe dzieciątka, z serii matowego brokatu mam złoty, a tu przybyły mi pozostałe dwa <3


Kiedy mój poziom szczęścia już dawno przekroczył swój dopuszczalny poziom, niespodziewanie doszła do mnie wiadomość o kolejnej wygranej u My little pleasures. Niezmiernie ucieszyła mnie zawartość, w końcu będę miała okazję przetestować kosmetyki Balea ! Wszystkie produkty pachną obłędnie więc już nie mogę się doczekać ich używania ! :) Niestety muszą chwilę poczekać, aktualnie kończę napoczęte produkty.


Podsumowując przybyło mi sporo nowych kosmetyków pomimo, że nic takiego nie planowałam. Uznałam, że wygrane to takie nagrody za ciężką prace w styczniu :) Dziś napisałam ostatni egzamin, także zaczynam ferie, muszę w końcu odpocząć od tego całego zamieszania. Trzeba naładować baterie na kolejny semestr :)


Miałyście któryś z produktów? Jakie macie na ich temat zdanie? Studenci już po sesji czy jeszcze w trakcie?