niedziela, 27 września 2015

Długie i gęste rzęsy dzięki Bodetko Lash?

Pod koniec czerwca dostałam propzycję przetestowania nowego serum do rzęs Bodetko Lash. Po krótkim namyśle postanowiłam spróbować, gdyż przebyta w gimnazjum ospa odcisnęła swe piętno na rzęsach u prawego oka. W dwóch miejsach już od kilku ładnych lat nie rosną mi rzęsy dlatego stwierdziłam czemu nie może pomoże mi w zakryciu owych "dziur" :) Pełna kuracja serum trwa 4 miesiące, a efekty widoczne mają być po 3 miesiącach stosowania. W moim przypadku za chwilę stukną 3 miesiąca kuracji, jak owe serum się sprawdziło? Od razu zaznaczam, że to moje pierwsze serum do rzęs, zatem nie mam porównania z działaniem innych tego typu produktów. Także recenzja będzie jak najbardziej przedstawiała moje własne odczucia.


Jak już wyżej pisałam pełna kuracja trwa 4 miesiąca jednakże po 3 producent obiecuje już nam piękne długie i gęste rzęsy. Zaleca się stosować ją przez 3-4 miesiące raz dziennie, później dla podtrzymania efektu można stosować ją 2-3 razy w tygodniu. Producent pisze również iż można stosować ją przy doklejanych rzęsach. 

Serum otrzymujemy w moim zdaniem gustownym i eleganckim opakowaniu. Szata graficzna czerni i złota zdecydowanie podtrzymuje ten efekt. Serum zapakowanie jest w typowe dla eyeliner`ów kałamarzowe opakowanie z cienkim i miękim włosiem. Nie ma problemu z wydobywaniem produktu, który jest bezbarwną i bezwonną cieczą. Dostępne są dwa warianty pojemnościowe 1,5ml w cenie 89zł oraz 3ml w cenie 149zł. Możecie je dsotać na stronie producenta -> bodetkolash


Ogólnie rzecz biorąc przy stosowaniu wszelkiego rodzaju wspomagaczy w postaci odżywek stymulujących wzrost czy to rzęs czy to włosów należy pamiętać o tym, że natury się nie oszuka. Owszem można poprawić ich stan, zagęścić sprawić, że będą dłuższe ale nie u wszystkich osób efekt będzie taki sam. Każdy organizm jest inny także nie należy od razu obwiniać używany produkt oraz wszystkich wokół ;) Piszę o tym, gdyż spotkałam się w sieci z  różnymi komentarzami w przypadku tego typu produktów.

Wróćmy może do recenzji, serum nakładałam zawsze przed spaniem. Już po pierwszym miesiącu regularnego stosowania zauważyłam ogólną zmianę kondycji i zachowywania się rzęs w trakcie makijażu. Nigdy w życiu nie używałam, żądnych zalotek rzęsy raczej miałam proste i oporne na wszelkie maskary. A tu po miesiącu z serum Bodetko Lash, w trakcie malowania maskarą rzęsy były miękkie i same wręcz stawały się podkręcone. Co najważniejsze efekt ten utrzymuje się aż do demakijażu bez żadnego poprawiania w ciągu dnia. Po dwóch miesiącach stosowania zauważalny był  już jak dla mnie spory wzrost rzęs. Rzęsy uzyskały komplement u kosmetyczki w trakcie makijażu na wesele, narzeczony pewnego razu także je skomentował więc coś w tym musi być skoro nawet facet coś zauważył :) Pierwszego października miną dokładnie trzy miesiące używania serum. Największą zmianę jeśli chodzi o wzrost zauważyłam po 2 miesiącach używania, z kolei między drugim a trzecim miesiącem używania różnica jest już niewielka. Serum pozostało mi jeszcze sporo także będę go używać do potrzymania tego efektu, jest niesamowicie wydajne. Niestety rzęsy w miejscu, których ich nie było przez chorobę nie odrosły ale i tak jestem bardzo zadowolona z ogólnej zmiany kondycji rzęs. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć, nawet nie wiecie jak trudno zrobić sobie zdjęcie oka w tym samym ujęciu :d Nie ma zdjęć z kartką gdyż takie lepiej ukazują efekt :)

Bez maskary od lewej po 1, 2 i 3 miesiącu stosowania.

Z maskarą od lewej po 1, 2 i 3 miesiącu stosowania.

Po 3 miesiącach używania serum, na tym zdjęciu doskonale widać, 
że rzęsy są świetnie podkręcone i to bez użycia zalotki ! :)



Znacie już serum do rzęs firmy Bodetko Lash? Używałyście tego typu produktów?

piątek, 18 września 2015

Sally Hansen #510 Brick Wall

Ostatnio nie mam czasu na zbyt częste malowanie paznokci, dlatego tez nadszedł czas na archiwalne manicure :) Podczas jednej ze słynnych rossmanowskich promocji -40% postanowiłam wypróbować w końcu jakiś lakier od Sally Hansen. Jako, że moje zbiory ubogie są w ciemne i głębokie kolory po dłuższym namyśle wybrałam piękne bordo z serii xtreme wear #510 Brick Wall.


W skrócie :
Firma: Sally Hansen
Nazwa serii: xtreme wear
Odcień: #510 Brick Wall
Krycie: 1-2 warstwy
Pędzelek: długi, cienki
Pojemność: 11,8ml
Cena: 14,99zł
Dostępność: drogerie z szafami Sally Hansen
np. Rossmann, Super-Pharm


Po ciemne odcienie sięgam rzadko ze względu na szybkie ścieranie się końcówek. Zdecydowanie zmieniłam zdanie kiedy pomalowałam paznokcie tym lakierem ! Głęboki bordowo-cegalny odcień, tak jak sama nazwa mówi "ceglana ściana". Akurat w tej serii lakiery mają cienkie i długie pędzelki ale aplikacja nie sprawiała mi żadnych problemów. Jeśli chodzi o krycie wystarczy jedna grubsza warstwa lub dwie cieńsze zależy od indywidualnych preferencji ;) Czas schnięcia nawet bez top coat`u jest dość szybki. Lakier ma bardzo ładny połysk, na tyle się z nim polubiłam iż lądował u mnie nawet na stopach. Cena regularna to 14,99zł za 11,8ml moim zdaniem cena bez promocji nie jest taka zła biorąc pod uwagę większą pojemność. Można je dostać w sieci lub drogeriach. Na pewno teraz jesienią sięgnę po niego jeszcze nie raz !








Co powiecie o takim odcieniu? Znacie lakiery Sally Hansen? Macie już swoich jesiennych faworytów?

piątek, 11 września 2015

Tygrysie róże

Skąd ten tytuł? Wydaje mi się, że to idealne podsumowanie tego manicure, który stworzyłam pewnego nudnego chłodnego po południa. Jedyne co wiedziałam, musi być różany wzór ! Byłam ciekawa jak zaprezentuje się na paznokciach. Poźniej naszło mnie na biel Golden Rose #02 , do której dorzuciłam nietypową neonową pomarańczę od China Glaze Flip Flop Fantasy. Do tego na wszystkich paznokciach odbiłam wybrany wzór przy użyciu czarnego lakieru do stempli ze sklepu Born Pretty Store. Kiedy ujrzałam efekt końcowy całość skojarzyła mi się jakoś z postacią Tygryska z Kubusia Puchatka :)





Różany wzór pochodzi z płytki ze sklepu Born Pretty Sotre



Lubicie motyw róż na paznokciach? Co sądzicie o takim połączeniu kolorystycznym?

poniedziałek, 7 września 2015

Wspomnienie lata - syrenka i flamingi?

Myślę, że tytuł postu będzie idealnie pasował do przygotowanego przeze mnie manicure.  Nosiłam go już jakieś 2 miesiące temu i czekał na swoją kolej, także zdecydowanie jest to wspomnienie lata. W roli głównej efekt syrenki, któy pojawił się również w poprzednim poście oraz flamingi. Odkąd poznałam technikę stemplowania zawładnęła mym sercem, szybkie i efektowne zdobienia od ręki. Jednakże pewnego czerwcowego po południa postanowiłam chwycić za pędzelek i całkiem nowe farbki akrylowe. Co prawda może i nie wyszło idealnie zwłaszcza "dzioby" no
 ale po takiej przerwie w ręcznych zdobieniach i tak byłam zadowolona z efektu końcowego :) Jako lakiery bazowe użyłam różu Life #04 oraz mięty z miss sporty clubbing color #5034. Następnie na róż nałożyłam pyłek, a na mięcie namalowałam farbkami krzywe flamingi :d





Jak wam się podoba takie wspomnienie lata? Lubicie taie nietypowe paznokcie? Macie może swoje sprawdzone cienkie pędzelki do zdobień?