Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ciało. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ciało. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 maja 2014

Balea limonka i ales żel pod prysznic.

Jakiś czas temu wygrałam paczkę z kilkoma produktami firmy Balea. Przyszła pora na żel pod prysznic, który właśnie dobił dna. Trafiła mi się wersja nawilżająca o zapachu limonki i aloesu hmm.. na pewno zastanawiacie się teraz jak to może pachnieć? O tym będzie za chwilę :)


Opakowanie jak opakowanie. Typowe dla tego typu produktów plus za to że etykiety nie są papierowe. Przy zamykaniu mamy małe wgłębienie dzięki czemu nawet mając mokre dłonie nie mamy problemu z otwieraniem produktu. Kiedy już otworzymy produkt nasze nosy napotykają na prawdę dziwny zapach. Limonka to to na pewno nie jest, pierwsze moje skojarzenie to był kiepski płyn do płukania tkanin.. Na szczęście zapach nie jest trwały i po osuszeniu ciała ręcznikiem znika wraz z wodą.

Rzut oka na skład :
Teoretycznie tytułowy aloes jest ale dopiero w połowie składu. Zatem szaleńczych właściwości nawilżających raczej nie oczekujmy.

Sam produkt jest raczej gęsty, lekko żelkowaty w zielonkwaym kolorze. Działanie ! Jak już się domyślacie po komentarzu składu, nie ma właściwości nawilżających. Jakoś nie wierzę w odżywcze obietnice produktów myjących. Mają przede wszystkim myć od nawilżania w przypadku ciała są masła i balsamy. Jednakże pomimo braku nawilżania nie wysuszył mi skóry, nie spowodował również żadnych podrażnień. Żel jest strasznie wydajny udało mi się go zmęczyć po dwóch miesiącach. Gdyby nie ten zapach pewnie bym do niego wróciła. Można go dostać w internecie lub w miejscach z niemieckimi kosmetykami. Cena około 6-7zł/ 300ml Chętnie wypróbowałabym innych wersji zapachowych.



Znacie żele pod prysznic Balea? Macie jakiś zapachowych ulubieńców? Jakie są wasze ulubione kosmetyki Balea?

niedziela, 29 grudnia 2013

Farmona Sweet Secret : Piernikowy balsam do ciała.

Należę do osób, które rzadko balsamują ciało, zapominają o tym zabiegu albo nie mają czasu. Dodatkowo poprzednik był niezbyt przyjemny więc bardzo rzadko to robiłam. Będąc raz w drogerii na początku grudnia zobaczyłam zestawy Farmony, podchodziłam do nich kilka razy. W końcu po kilku dniach wróciłam i kupiłam sobie zestaw pierniczkowy. Nie żałuję, gdyż od teraz zabieg balsamowania jest moim rytuałem po każdym myciu, już o nim nie zapominam uprzyjemnia mi to zapach i jego konsystencja. Jednak o tym zaraz będzie więcej :)


Balsam zamknięty jest w plastikowym, dosyć twardym opakowaniu, to jego jedyny minus. Wykonanie jest estetycznie, sama grafika przyciąga wzrok i pobudza naszą wyobraźnie na temat produktu. Przejdźmy do zapachu bo to jego największy atut ! Zapachem przypomina nam prawdziwe korzenne pierniczki, nie spodziewałam się, że zapach będzie aż tak realistyczny ! Kiedy wyciśniemy produkt na dłoń zapach staje się intensywny ale kiedy się posmarujemy ciało zapach staje się łagodny. Dodatkowo utrzymuje się przez jakiś czas na ciele ! Producent mówi, że jest to kosmetyk, który ma rozpieszczać nasze zmysły i ciało jak najbardziej się z tym zgadzam.

Skład dla zainteresowanych :
Tak wiem jest w nim parafina ale ja jej nie demonizuję i toleruję w balsamach. Zwłaszcza jak jest zimno i nasza skóra jest narażona na niekorzystne warunki.

Konsystencja jest kremowa, delikatna. Przede wszystkim balsam nie smuży kiedy go rozsmarowujemy bez względu na ilość, dosyć szybko się wchłania. Produkt jest wydajny używam go około trzy tygodnie i końca nie widać. Małym zaskoczeniem był dla mnie kolor pierwsza myśl to fluid ale przecież nawiązuje on do tytułowych pierniczków :) Należy wspomnieć i o działaniu bo przecież tym powinniśmy się przede wszystkim kierować przy wyborze balsamu. Moja skóra raczej nie jest wymagająca, a działanie tego balsamu jest dla mnie wystarczająca. Poziom nawilżenia jest jak dla mnie bardzo dobry, skóra na łokciach nie jest sucha, co często się jej zdarza. Jeśli chodzi o dostępność zestawy można dostać w większych drogeriach, można także balsamy kupować osobno gdyż pojawiają się w niektórych miejscach. Sam balsam kosztuje około 12-13zł a jego pojemność to 225ml.



Znacie produkty Farmony? Lubicie balsamy Sweet Secret? Znaleźliście swój ulubiony zapach?

czwartek, 26 września 2013

Eveline Krem do depilacji skóry wrażliwej : sensitive

Mam dla was recenzję kremu do depilacji z Eveline. Jeśli chodzi o depilację zazwyczaj używam maszynki. Próbowałam już wosku, depilatora. Niestety moja granica bólu nie jest w stanie wytrzymać tych zabiegów. Co dziwne, gdyż u dentysty mogę siedzieć na krześle nie wiercąc się, a tu taki wosk potrafi mnie złamać. Chciałam spróbować czegoś innego poza maszynką, co nie powodowałoby bólu. Postawiłam na kremy do depilacji. Wybrałam dwie wersję, dziś mam dla was recenzję  kremu do skóry wrażliwej.


OD PRODUCENTA :

Nawilżający krem do depilacji skóry wrażliwej z aloesem i d-panthenolem.
JUST EPIL krem przeznaczony do bezbolesnej i szybkiej depilacji nóg, rąk, pach i okolic bikini. Innowacyjna formuła Sensitive Plus zawiera łagodzący d-panthenol, zapewniający bezpieczną depilację skóry wrażliwej oraz nawilżający wyciąg z aloesu gwarantujący na długo uczucie komfortu. Dodatkowo zawarty w kremie aktywny ekstrakt z Lvaerra divericata sprawia, że odrastające włoski są miękkie, mniej widoczne i stają się bardziej podatne na depilację dzięki czemu zmniejsza się częstotliwość przeprowadzania zabiegu.
Krem skutecznie usuwa nawet najbardziej uciążliwe włosy, łatwo rozsmarowuje się, nadając skórze piękny i lśniący i gładki wygląd.


OPAKOWANIE :

Produkt zamknięty jest w zakręcanej tubce, tak jak kremy do rąk. Do opakowania mamy dołączoną fajnie wyprofilowaną szpatułkę.




KONSYSTENCJA/WYDAJNOŚĆ :

Biała kremowa, gęsta. Bardzo łatwy w aplikowaniu, nie smuży jak niektóre kremy. Co do wydajności dla mnie te produkty raczej nigdy nie będą wydajne, starczy na jakieś dwie aplikacje nóg i pach.


ZAPACH :

Specyficzny, lekko chemiczny. W opakowaniu jeszcze znośny, jednak w trakcie oczekiwania, aż zacznie działać, śmierdzi palonymi włosami. Co najgorsze zapach po wszystkim się przez chwilę utrzymuje.


CENA/DOSTĘPNOŚĆ :

Kosztuje około 9 zł za 125 ml. Można go dostać w większości drogerii, realu.


MOJA OPINIA :

Na pewno nie zagości na stałe w mojej łazience. Faktycznie usuwa nawet najbardziej oporne włoski. Jednak trzeba uważać kiedy rozprowadza się produkt, wszędzie musi być równomierna grubsza warstwa. Jeśli w którymś miejscu nałożymy mniej, nie będzie w stanie na tyle zmiękczyć włosków aby móc je bez problemu usunąć. Czy jest to produkt dla skóry wrażliwej? Ciężko mi powiedzieć, gdyż nie mam takiej, na nogach nie zauważyłam. Jedną uwagę mam jeśli chodzi o okolice pach, używałam kremu tam dwa razy, i udało mi się lekko zranić szpatułką. Zatem nie jest to całkiem bezpieczne, gdyż szpatułka trochę drapie. Minusem może być też wydajność, gdyż starcza na dwa użycia jeśli chodzi o nogi, czyli co tydzień pasowałoby kupować nowy. Co do obietnicy osłabienia i opóźnienia odrastania włosków, nie zauważyłam niczego takiego, odrastały w takim samym tempie.


Używałyście produktów do depilacji z Eveline? Lubicie taki sposób depilacji?

wtorek, 6 sierpnia 2013

Joanna peeling do ciała gruboziarnisty : Fruit Fantasy soczysta malina

Tym razem chciałam wam pokazać mój ulubiony "zdzierak" do ciała. Mowa oczywiście o peelingu, które należy wykonywać nie tylko na twarzy. Kupiłam go kiedy strasznie się spiekłam na słońcu i zaczęła mi schodzić skóra, wybór padł właśnie na ten. Nie żałuję, gdyż poradził sobie świetnie, po kilku użyciach skóra już się nie łuszczyła. Jednak na wstępie chciałam napisać, że nie polecam go osobom o wrażliwej skórze, gdyż jest to na prawdę typowy, ostry zdzierak. 




OD PRODUCENTA :

Niestety producent nie pisze zbyt wiele, na odwrocie opakowania znajdziemy tylko kilka zachęcających do użycia produktu zdań :

Poczuj fascynujący aromat soczystej maliny. Spraw, by rytuał pielęgnacji Twojego ciała był przyjemny i energizujący, aby przywodził na myśli najsłodsze wspomnienia. Peeling doskonale usuwa zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, a już nigdy nie zamienisz tej owocowej świeżości na nic innego...




OPAKOWANIE :

Plastikowa śliska tuba, która stoi na dnie. Plus za to, że opakowanie stoi do góry nogami, dzięki temu produkt łatwiej wydobyć. Jednakże duży minus za to, że tuba jest dość twarda i kiedy mamy już na prawdę mało produktu bardzo ciężko go wycisnąć. Dostajemy 200 ml produktu.



KONSYSTENCJA/WYDAJNOŚĆ :

Typowa dla peelingu, dość rzadka, z wieloma drobinkami peelingującymi. Co do samych drobinek, jak wspomniałam na początku postu są duże i ostre. Osobom z wrażliwą skórą zdecydowanie odradzam. Jednak dla mnie jest idealny, używam go co jakiś czas, i mam już resztkę. Dość wydajny produkt.



ZAPACH :

Przepiękny ! Jak obiecuję producent pachnie soczystymi, słodkimi malinami. Używanie go to sama przyjemność.


CENA/DOSTĘPNOŚĆ :

Kosztuję około 9 zł, dostępny w osiedlowych drogeriach.


MOJA OPINIA :

To mój ulubieniec, aktualnie w kolejce do testowania stoją peelingi joanna naturia ale do tego wrócę jeszcze nie raz. Świetnie radzi sobie z martwym naskórkiem, po użyciu skóra jest gładka. Nie zauważyłam efektu ściągnięcia czy przesuszenia. Dodatkowo używanie umila nam jego cudowny słodki zapach. Podsumowując jest to dobry produkt w niskiej cenie, czego chcieć więcej?

Macie swoich ulubieńców w kategorii peelingów do ciała?

czwartek, 18 lipca 2013

ISANA - Krem do ciała z masłem shea i kakao.



Kolejny kosmetyczny ulubieniec, kremowanie się nim to sama przyjemność pachnie obłędnie. Kupiłam go jakoś w marcu, w sumie głównie w celu wypróbowania wtedy nowej metody - kremowania włosów. Jednak stał się moim hitem jeśli chodzi o skórę. 
Zawsze miałam problem z suchą, brzydką skórą na łokciach, większość kremów nie dawała sobie rady, bądź efekt był bardzo krótkotrwały - do momentu wchłonięcia kremu. Jednak to cudeńko sobie poradziło fenomenalnie. Już po 2 użyciach skóra zaczęła wyglądać pięknie, wcześniej była szorstka, a z daleka dawała wrażenie brudnych łokci. Dzięki niemu ten problem zniknął.
Także po goleniu nóg maszynką stosuję ten krem, nogi stają się gładkie i nawilżone, skóra się nie łuszczy. 

Wracając do włosów bo to głównie w tym celu go kupiłam. Kremowanie to nic innego jak alternatywny sposób olejowania jednak i tak go nie zastąpi, takie jakby urozmaicenie. Stosowałam kilka razy tę metodę, jednak wolę tradycyjne olejowanie. Krem o wiele ciężej rozprowadza się na włosach niż olej. Efekt, w sumie nie było wow, działa jak każdy inny kosmetyk na włosy, jednakże po nałożeniu siedzenie z nim na włosach jest czystą przyjemnością jak już wyżej wspomniałam pachnie obłędnie, ma się go ochotę wręcz zjeść. Czasem wracam do kremowania, częściej jednak olejuje włosy. 



OD PRODUCENTA :

ISANA - Krem do ciała z masłem shea i kakao.
- Dogłębna pielęgnacja skóry suchej.
- pH przyjazne dla skóry - tolerancja przez skórę potwierdzona dermatologicznie.


OPAKOWANIE :

Krem jest zamknięty w takim jakby plastikowym słoju, o pojemności 500 ml. Kolorystyka opakowania pasuję do składu kosmetyku czyli masła shea i kakaa. Jest estetycznie wykonane, do tej pory nie jest naruszone, naklejki również trzymają się na swoim miejscu.




KONSYSTENCJA/WYDAJNOŚĆ :

Ma typową kremową konsystencję o mlecznym kolorze. Mogę śmiało powiedzieć, że jest bardzo wydajny mam go od marca i mam niecałą połowę opakowania przy na prawdę częstym użytkowaniu. 


ZAPACH :

Słodki, jakby z nutą orzechów. Na prawdę cudowny, jak już wcześniej pisałam, używanie tego kremu to sama przyjemność ze względu na zapach. Przez jakiś czas utrzymuję się na ciele.


CENA/DOSTĘPNOŚĆ :

Kosztuję 9,99zł za 500 ml, czyli cena rewelacyjna jak na taką pojemność. Można go dostać w każdym Rossmannie.


MOJA OPINIA :

O jego cudownym działaniu napisałam wiele już na początku tej notki. Krem jest uniwersalny, ma wiele zastosowań, z czystym sumieniem mogę go polecić każdemu, kto szuka dobrego i taniego kosmetyku. Świetnie radzi sobie z suchą skórą, po jego użyciu staję się delikatna i gładka. Nie ma mowy o przesuszeniu czy łuszczeniu się skóry. 

Używałyście?