piątek, 30 maja 2014

Nowa płytka QA65 z Born Pretty Store

To stemplowanie podoba mi się coraz bardziej ! Dzięki tej technice bez większego wysiłku możemy na paznokciach wyczarować cuda. Co prawda początkowo wzory nie wychodzą nam idealnie ale z każdym kolejnym użyciem jest coraz lepiej ;) Niedawno otrzymałam kolejną płytkę ze sklepu Born Pretty Store, zdecydowanie mogę ją zaliczyć do zbioru ulubionych !


Płytka o wymiarach 6cm x 6cm, standardowo była zabezpieczona niebieską folią ochronną. Strasznie ciężko je sfotografować przez te lustrzane odbicia. Starałam się wam pokazać wzory w całej okazałości. Na płytce znajdziemy 5 wzorów całopaznokciowych + 3 pojedyncze mniejsze symbole. Wzory całopaznokciowe mają wymiary około 1,5cm x 1,3cm. Jeśli chodzi o kciuki, na krótkich mieszczą się bez problemu. Niestety kiedy mam dłuższe paznokcie na kciuka wzorek może okazać się trochę za mały.


Tak wzory prezentują się na kartce. Kolejna płytka z której każdy motyw odbija się idealnie i można go przenieść na kartkę czy paznokcia. Moje może nie są idealne ale jak wiecie uczę się dopiero trudnej sztuki stemplowania :) Wszystkie wzory przypadły mi do gustu i na pewno niejednokrotnie je wykorzystam w manicure. Już dziś możecie zobaczyć pierwsze wykorzystanie. Cena regularna płytki to 2,99$ ale aktualnie jest w promocji i kosztuje 1,99$. Możecie ją dostać -> TUTAJ. Oczywiście przesyłka nadal jest darmowa.

Postawiłam na cieniowanie. Nie opanowałam go jeszcze do perfekcji to dopiero moje trzecie o ile dobrze pamiętam. Wybrałam żywe neonowe kolory, które były idealne do aktualnie panującej wtedy pogody. Paznokcie pomalowałam żółtym neonowym lemaxem później za pomocą gabeczki zrobiłam cieniowanie pomarańczowym lemaxem. Na to dałam jedną cienką warstwę holo top coatu z Colour Alike. Kiedy całość podeschła wystarczająco wybrałam jeden wzorek w kolorze czarnym. Ostemplowałam całe paznokcie i szczerze mówiąc pomimo, że są krótkie podobały mi się i zwracały uwagę otoczenia :)


Oto efekt końcowy :






Macie już swoje płytki z Born Pretty Store? Lubicie metodę stemplowania? Jak wam się podoba moje wakacyjne wydanie stemplowania?

środa, 28 maja 2014

Balea limonka i ales żel pod prysznic.

Jakiś czas temu wygrałam paczkę z kilkoma produktami firmy Balea. Przyszła pora na żel pod prysznic, który właśnie dobił dna. Trafiła mi się wersja nawilżająca o zapachu limonki i aloesu hmm.. na pewno zastanawiacie się teraz jak to może pachnieć? O tym będzie za chwilę :)


Opakowanie jak opakowanie. Typowe dla tego typu produktów plus za to że etykiety nie są papierowe. Przy zamykaniu mamy małe wgłębienie dzięki czemu nawet mając mokre dłonie nie mamy problemu z otwieraniem produktu. Kiedy już otworzymy produkt nasze nosy napotykają na prawdę dziwny zapach. Limonka to to na pewno nie jest, pierwsze moje skojarzenie to był kiepski płyn do płukania tkanin.. Na szczęście zapach nie jest trwały i po osuszeniu ciała ręcznikiem znika wraz z wodą.

Rzut oka na skład :
Teoretycznie tytułowy aloes jest ale dopiero w połowie składu. Zatem szaleńczych właściwości nawilżających raczej nie oczekujmy.

Sam produkt jest raczej gęsty, lekko żelkowaty w zielonkwaym kolorze. Działanie ! Jak już się domyślacie po komentarzu składu, nie ma właściwości nawilżających. Jakoś nie wierzę w odżywcze obietnice produktów myjących. Mają przede wszystkim myć od nawilżania w przypadku ciała są masła i balsamy. Jednakże pomimo braku nawilżania nie wysuszył mi skóry, nie spowodował również żadnych podrażnień. Żel jest strasznie wydajny udało mi się go zmęczyć po dwóch miesiącach. Gdyby nie ten zapach pewnie bym do niego wróciła. Można go dostać w internecie lub w miejscach z niemieckimi kosmetykami. Cena około 6-7zł/ 300ml Chętnie wypróbowałabym innych wersji zapachowych.



Znacie żele pod prysznic Balea? Macie jakiś zapachowych ulubieńców? Jakie są wasze ulubione kosmetyki Balea?

niedziela, 25 maja 2014

Miss Sporty Oh my gem #002 Gorgeous Red

Dziś zobaczycie jak wyglądają moje paznokcie obcięte prawie na zero. Niestety mam dość krótką płytkę i nie zapowiada się na jej wydłużenie. Po roku dbania nic się nie ruszyło. Szkoda alee cóż zazwyczaj staram się ratować długością dlatego cierpliwie czekałam aż podrosną. Jakiś czas temu Miss Sporty wypuściło na rynek serię Oh my gem. Lakiery o żelkowej bazie w której znajduje się brokat i heksy. U Nas dostępne są kolory : czerwony, złoty, turkusowy, fioletowy. Ten post będzie dotyczył czerwieni.


W skrócie :
Firma : Miss Sporty
Nazwa serii : Oh my gem
Odcień : 002 Gorgeous Red
Pojemność : 7ml
Cena : 8,49zł
Dostępność : Rossmann
Krycie : 2-3 warstwy
Pędzelek : gruby


Lakier jest raczej rzadki z powodu żelkowej bazy. Zawiera w sobie mnóstwo czerwonego brokatu i różowych heksów. Całość w buteleczce prezentuje się nieźle. Krycie również zaskakujące, przy krótkich paznokciach wystarczyły mi dwie warstwy, zapewne w przypadku dłuższych trzeba by było dołożyć trzecią. Pomimo to nie ma tragedii patrząc na formule lakieru, cieszy fakt, że w ogóle solo, bez podkładu kryje. Schnie raczej szybko pomimo dwóch warstw. Trwałość jest zdumiewająca nosiłam go 5 dni i zmywałam gdyż po prostu mi się znudził. Zmywanie.. tutaj zaczyna się koszmar ! Myślałam że piaski ciężko się zmywa, a tu okazuje się że istnieją jeszcze gorsze lakiery pod tym względem :D . Pomimo to wybaczam mu za całkiem niezły wygląd. Jeśli bardzo ciężko nam to idzie zawsze można wykorzystać patent z folią spożywczą :) Kusi mnie jeszcze złoto i fiolet z tej serii :). W słońcu nie ma różnicy w jego wyglądzie, brokat delikatnie połyskuje ale nic poza tym.







Z góry przepraszam za wygląd paznokci i skórek to nie był dla nich łaskawy okres ;)



Co o nim sądzicie? Może macie już w swoich kolekcjach któregoś Oh my gem`a? Lubicie brokat na paznokciach?  :)

piątek, 23 maja 2014

Lovely Matte Top Coat : perfekcyjny mat

Szczerze mówiąc matowe wykończenie nie jest moim ulubionym. Jednak wolę piękny połysk niczym gładka tafla wody ale jak wiecie kobiety zmienne są. Już jakiś czas temu pojawiły się na półkach lakiery o matowym wykończeniu. Jednak kupować specjalnie matowy kolorowy lakier byłoby bez sensu. Później do akcji wkroczyły matowe top coaty. W tej kategorii zdarzają się lepsze i gorsze przypadki. Kiedy naoglądałam się efektów po top coacie Lovely postanowiłam przy okazji promocji go kupić. Pierwsze testy zaliczył na lakierze Colour Alike "O w bombkę", chyba nie ma lepszego testu niż migoczące holo :)


W skrócie :
Firma : Lovely matte top coat
Dostępność : drogerie Rossmann
Pojemność : 8ml
Cena : 7,19zł


Top coat zamknięty jest w typoej dla lakierów lovely buteleczce. Jak widać ma mleczy kolor ale nie ma to wpływu na wcześniej nałożony lakier. Nie ściąga lakieru kolorowego bez względu na firmę. Zaraz po nałożeniu nadal połyskuje, w trakcie zasychania staje się całkiem matowy. Nie skraca trwałości lakieru, nie zauważyłam też aby go wydłużył. Zachowuje się normalnie. Jak będziecie mogli zobaczyć na zdjęciach dzięki niemu otrzymujemy efekt perfekcyjnego matu. Radzi sobie świetnie nawet z najbardziej błyszczącymi, gwiazdorskimi lakierami. Kiepsko z ich dostępnością gdyż tylko w drogeriach Rossmann jednak jest ich na tyle, że nie powinniście mieć problemu z jego kupnem. 


Efekt przed i po :








Znacie matujący top coat lovely? Macie w swoich zbiorach matujące topy? Co sądzicie o matowym wykończeniu?

wtorek, 20 maja 2014

Zestaw 3 pędzelków do zdobień z Born Pretty Store.

Kolejny produkt z Born Pretty Store. Pędzelków do zdobień nigdy dość, kiedyś już zamówiłam swój pierwszy zestaw również na ich stronie i byłam bardzo zadowolona. Tym razem skusiłam się na zestaw trzech cienkich pędzelków, tych zawsze warto mieć więcej gdyż do zdobień są idealne.


Pędzelki zapakowane są w zwykła folię, może i nie jest to zbyt efektowne etui ale to jednak komplet tylko trzech więc nic dziwnego. Każdy zabezpieczony jest nakładką chroniącą włosie. Początkowo włosie jest twarde, zlepione ale wystarczy przejechać pędzelkiem po dłoni i staje się miękkie, elastyczne. Co do wykonania trzon pędzelka jest drewniany, a skuwka metalowa. Zalecam uważać, ze zmywaczem po zakończonym zdobieniu. Przy poprzednim pędzelku niestety delikatnie zmyłam sobie białą farbkę z trzonu.


Jeśli chodzi o długość włosia od najmniejszego to : 6mm, 9mm, 11mm. Po pierwszych testach z włosiem nic się nie stało, pozostaje w nienaruszonym stanie. Nic się nie rozwarstwiło. W przypadku malowania każdy sprawdza się inaczej. Najkrótszym jakoś łatwiej mi było kontrolować grubość linii prostej ale w przypadku fal nie jesteśmy w stanie zrobić tego delikatnie. Ruchy falowane najlepiej wypadają podczas używania pędzelka numer dwa czyli tego pośredniego. Na pewno pędzelki nieźle się sprawdzą przy malowaniu mniejszych detali, linii, różnej wielkości róż i kwiatów. Jak doskonale wiecie motyw róż uwielbiam więc na pewno często będę je wykorzystywać.
Zestaw dostaniecie w sklepie Born Pretty Store -> TUTAJ. Aktualny koszt to 3,19$, dodatkowo przesyłka jest darmowa.



Używacie pędzelków do zdobień? Może macie swoje ulubione zestawy?

niedziela, 18 maja 2014

Hean Diamond Hard Base - bazowy utwardzacz diamentowy pod lakier

Bazy do paznokci, na rynku jest ich coraz więcej. Może nam również w tym celu posłużyć zwykła ulubiona odżywka. Jeśli nie będzie wpływać na trwałość lakieru śmiało można jej używać. Poprzednią moją baza była diamentowa odżywka eveline. Wiem, że te produkty należą do kontrowersyjnych. Wielu osobom służyły ale też niektórym zrobiły krzywdę. Moim zdaniem nie ma się co przed nimi wzbraniać, wystarczy używać ich rozsądnie i obserwować paznokcie. Jeśli szybko zauważymy, że coś jest nie tak należy ją odstawić i wszystko będzie w porządku. Postanowiłam zrobić sobie przerwę od eveline i poszukać godnej następczyni. Tak też trafiłam z polecenia na diamentową bazę hean. Czy trafi na listę paznokciowych ulubieńców? 


Baza zamknięta jest w normalnej szklanej buteleczce, ze srebrną plastikową zakrętką. Plus za to, że "srebro" się nie ściera podczas użytkowania. Pędzelek długi i równo ścięty, nie jest problematyczny. Pojemność to 12ml, kosztuję 9,99zł. Można ją dostać w sklepie internetowym hean.pl -> TUTAJ, lub w punktach stacjonarnych. W swojej ofercie mają również aktualnie przeceniony zestaw : baza + top z tej samej serii + lakier I love hean w cenie 19,99zł. Znajdziecie również sporo odżywek, których jeszcze nie miałam okazji testować ale może kiedyś będę miała okazję.


Producent sporo obiecuje, ale jak jest w rzeczywistości? Zdecydowanie baza wzmacnia i chroni przed przebarwieniami. Niedawno w poście, w którym opisywałam olejową odżywkę mogliście zobaczyć jak wyglądają moje niepomalowane paznokcie. Zero przebarwień i rozdwojeń ! Po nałożeniu jednej warstwy jest bezbarwna, jednak po dołożeniu drugiej paznokcie przybierają delikatny mleczny kolor. Nie ma to wpływu na później nakładany lakier kolorowy. Bez względu na firmę lakieru, żaden nie ucieka z wolnych brzegów na tej bazie. W kwestii nierówności, po dwóch warstwach faktycznie paznokcie wyglądają na gładsze. Trwałość manicure to raczej sprawa indywidualna ale w moim przypadku nawet po 5 dniach nie pojawiają się odpryski jedynie lekko starte końcówki. Baza jest wydajna używam jej już 2 miesiące a ślady zużycia są bardzo małe. Diamentową Hean mogę z czystym sumieniem umieścić na liście paznokciowych ulubieńców ! :)



Znacie diamentową hean? Znacie ich produkty? Możecie coś polecić? Jaka jest wasza ulubiona baza pod lakier?

piątek, 16 maja 2014

Safari : przybrudzona błękitna pastela

Wiosna czyli czas idealny na pastelowe pazurki. Już kiedyś pisałam, że nie przywiązuje szczególnie uwagi jeśli chodzi o kolor i porę roku. Jednak kiedy myślę o pastelach automatycznie w głowie pojawia się wiosna. Dlatego, też przygotowałam dzisiaj dla was recenzję pastelowego, lekko przybrudzonego błękitu od safari. Dziś pogoda w wielu miejscach nie rozpieszcza więc taki lekko przybrudzony odcień będzie jak znalazł. Safari, lakiery większości znane przez jednych kochane a przez innych znienawidzone. Osobiście nic do nich nie mam. Zdarzają się perełki ale i bubelki ale jak i w przypadku większości firm. Lakierów Safari mam w kolekcji kilka i akurat tym, które posiadam nie mogę nic zarzucić. Zapraszam was na recenzję !


W skrócie :
Firma : Safari
Odcień : niestety numerek się starł
Kolor : przybrudzony pastelowy błękit
Pojemność : 12ml
Cena : 3-4zł
Dostępność : małe stoiska z lakierami, sklepy po 4zł itp.
Krycie : 2 warstwy
Pędzelek : Szeroki, długi

Jeśli chodzi o lakiery safari jak dla mnie są ok. Tak też było i z tym odcieniem. Pewnego razu poszukiwałam pasteli i oczywiście znalazłam w gamie kolorystycznej safari u pewnej miłej pani. Wybrałam wtedy bohatera dzisiejszego postu oraz znany wam już mój wrzos idealny. Kolor, jak już wspominałam to pastelowy błękit ale jakby taki trochę przybrudzony? Kryje perfekcyjnie już po dwóch warstwach oraz nie smuży ! Od jakiegoś czasu w lakierach safari pojawiają się szerokie pędzelki, którymi całkiem wygodnie się maluje. Wystarczą trzy ruchy i paznokieć pokryty. Co do trwałości, u mnie odpryski pojawiają się bardzo rzadko więc jest to ocena raczej subiektywna. Odprysków nie miałam, a starte końcówki po około 3 dniach ale przy takiej długości i kształcie starte końcówki pojawiają się bardzo szybko :(






Oczywiście nie byłabym sobą gdybym czegoś na paznokciach nie wykombinowała :D Postanowiłam delikatnie urozmaicić moje mani dodając naklejki wodne i srebrne piegi.



Lubicie pastele na paznokciach? Co sądzicie o takich przybrudzonych odcieniach? Należycie do fanów czy przeciwników lakierów typu Safari ?

środa, 14 maja 2014

DeBa Bio Vital - balsam regenerujący (odżywka do włosów)

Swego czasu odżwyka DeBa była wręcz biedronkowym hitem. Rozchodziła się jak woda. Pewnego razu będąc biedronce zauważyłam ostatnią sztukę znajdującą się między szamponami. Postanowiłam skusić się i ja przede wszystkim ze względu na jej cenę. W blogosferze znajdziemy wiele pozytywnych opinii ale czy i u mnie sprawdziła się równie dobrze?


Jak już widać na opakowaniu odżywka ma zawierać olej arganowy migdałowy oraz masło shea. Trio wręcz idealnie, producent obiecuje nawilżenie bez dodatkowego obciążania. Odżywka ma ułatwić nam rozczesywanie bez wzmożonego przetłuszczania. Jak już pisałam wyżej skusiłam się ze względu na cenę początkowo kosztowała 5,99 później już 2,99zł. Także żal byłoby nie spróbować.

Skład :

Obietnice producenta co do składników sprawdzają się. Niestety zawartość jest różna, najwięcej masła shea późnij olej migdałowy arganowy dopiero drugi po zapachu. Dodatkowo w składzie znajdziemy jeszcze glicerynę. Silikonów brak, odżywka raczej lekka czyli nie powinna obciążać. 

Dużym plusem jest sposób otwierania press (wciskane), nic nie musimy odkręcać wystarczy nacisnąć i produkt otwarty. Gorzej z wydobywaniem... Samo opakowanie jest raczej twarde i śliskie przez naklejoną etykietę. Dodatkowo nie widzimy ile produktu nam pozostało, musimy kierować się przeczuciami. 


Konsystencja rzadka ale nie wodnista. Co sprawia, że staje się średnio wydajna. Na moje włosy musiałam sporo nałożyć aby "ją poczuć". Przy małej ilości nie odczuwałam żadnego zmiękczenia, to tak jakbym niczego nie nakładała na włosy. W normalny sposób jako d/s zużyłam ponad połowę opakowania. Włosy wtedy nie wyglądały w sumie najlepiej. Faktycznie obietnica producenta co do ułatwienia rozczesywania jak najbardziej się sprawdziła ale nic poza tym. Po pierwszych użyciach było przeciętnie, z kolejnymi coraz słabiej. Włosy były niedociążone, często spuszone. Dlatego resztkę oddałam siostrze, kilka razy nałożyłam na olej przed myciem. Zdecydowanie nie jest to odżywka do wymagających włosów, które często się puszą. Może sprawdziła by się latem jako lekka odżywka. Duża pojemność 400 ml za 5,99 / 2,99 to na prawdę okazja. W biedronkach już ich nie ma ale podobno są do dostania w sieci ale już za większą cenę.



Znacie ten biedronkowy hit?  Jak się u was sprawdziła ? Macie swoich odżywkowych ulubieńców?

niedziela, 11 maja 2014

Sesa ajuwerdyjski olejek do włosów - ode mnie słów kilka

O Sesie większość włosomaniaczek słyszała, kiedyś przy okazji robienia zakupów on-line kliknęłam również na nią. Zwłaszcza że była w promocji, postanowiłam spróbować. Olejek ma zarówno zwolenników, przeciwników oraz niektórym jest obojętny. Co prawda nie borykałam się z problemem wypadających włosów ale warto je wzmocnić może akurat dorobimy się odrobinę bardziej gęstej czupryny?


Na opakowaniu nie ma zbyt wielu informacji. Dlatego też pozwoliłam sobie zasięgnąć opis ze sklepu, w którym go zamawiałam triny.pl :

"Receptura olejku pochodzi ze starodawnych ajurwedyjskich pism. Składa się on z 18-tu bogatych w składniki odżywcze ziół, 5 olejków doskonale nawilżających włosy i mleka. Cała receptura przygotowana została według procesu Kshir Pak Vidhi, w którym zbilansowana mieszanka ziół połączona zostaje z mlekiem a następnie aktywowana poprzez 5 olejków.
  • Olejek jest bogaty w witaminy C i E.
  • Powstrzymuje wypadanie włosów.
  • Stymuluje wzrost gęstszych, zdrowych i długich włosów.
  • Likwiduje łupież.
Przy regularnym stosowaniu olejku włosy są lśniące i zdrowe a cebulki doskonale odżywione."

Jak widać jego zadaniem jest przede wszystkim wzmocnienie naszych cebulek. Ma zapobiegać wypadaniu co zaowocuje w zwiększenie gęstości. Czy obietnice się spełnią?


W składzie ma sporo olejków jak i ekstraktów : olejek bhringaraj, wyciąg z wąkroty azjatyckiej, jaśmin lekarski, modligorszek pospolity, bieluń surmikwiat, kardamon malabarski, indygowiec barwierski, kolokwinta, buk indyjski, miodla indyjska, henna, mandur, berberys, tatarak zwyczajny, ekstrakt z korzrnia lukrecji, mleko, olej z zalążków pszenicy, olejek cytrynowy, olej sezamowy, olej Nilibhrungnadi, olej kokosowy i kilka innych dodatków. Totalny misz-masz, czy jest w stanie coś zdziałać?

Olejek zamknięty jest w zgrabnej buteleczce wykonanej z grubszego plastiku. Zamykanie standardowe, zakręcane. Ogromny plus za folię zabezpieczającą przed wylaniem ! Ma stałą konsystencję w chłodniejszej temperaturze, kiedy zaczyna oddziaływać a niego ciepło staje się płynny. Po wylaniu na spodek naszym oczom ukazuje się zielonkawa maź. Zapach ! Dla mnie jest obłędny, kadzidlany, intensywny. Po nałożeniu na włosy jest wyczuwalny nie tylko na nich ale i w pomieszczeniu, w którym przebywamy. Na pewno nie wszystkim się spodoba (np mojemu narzeczonemu nie :d) ale akurat mi przypadł do gustu. 


Działanie ! Pomimo nakładania na skalp i trzymania kilka godzin, nie wzmógł przetłuszczania. Co prawda nie kupiłam go z myślą o zapobieganiu wypadania, gdyż nie borykałam się z tym problemem. Wypadanie moich włosów było raczej w normie, jednak po dłuższym stosowaniu okazało się, że ta norma może być jeszcze mniejsza. Dodatkowo mam mnóstwo nowych włosów, na linii czoła gdzie wcześniej ich nie było. Trzy razy zdarzyło mi się nałożyć olejek na długość, w tym przypadku spisywała się przeciętnie dlatego używałam go później wyłącznie na skalp. Dzięki takiemu stosowaniu olejek staje się bardzo wydajny. Na długości dawał piękny blask ale jednak włosy nie były całkiem zdyscyplinowane. Nie miałam problemu z jego zmywaniem. Wpływu na kolor nie zauważyłam ale w sumie mam ciemne włosy więc ciężko mi to ocenić. Kosztuje 25zł/90ml. Swój zamawiałam na triny.pl -> KLIKPodsumowując jestem bardzo pozytywnie zaskoczona ! Jeśli dopadnie mnie wzmożone wypadanie włosów już wiem po jaki produkt sięgnę :)





Znacie Sesa? Jakie są wasze wrażenia? Lubicie indyjskie kosmetyki do włosów? Co wam pomaga na porost włosów i ich zagęszczenie?

sobota, 10 maja 2014

Lakierowy PaeseBox

Temat już znany i może oklepany. Jednak nie byłabym sobą gdybym nie wtrąciła swoich kilku słów. Sam pomysł akcji jest ciekawy, w końcu coś dla osób kochających małe kolorowe buteleczki z lakierem do paznokci.  Jeśli chodzi o nabycie boxa mieliśmy dwie możliwości, zamówienie go na stronie w "ciemno" - nie mając wpływu na dobór produktów lub udać się na stoisko Paese z możliwością samodzielnego skompletowania zestawu. Jako, że jestem osobą, która raczej woli mieć wszystko pod kontrolą wybrałam opcję drugą ale o tym za chwilę. Na początek pokażę wam całą zawartość.


Za 39 zł dostajemy 5 lakierów kolorowych + 2 odżywki. Cena rewelacyjna, poza promocją jeden lakier kosztuje 16-18zł to jednak sporo. Kiedy przekalkulujemy lakiery box wychodzi nam około 5,57zł za jeden produkt zatem cena okazyjna ! EDIT : Dzięki moim czujnym czytelnikom doszła do mnie informacja, że akcja niestety trwała tylko do 30 kwietnia. Szkoda, gdyż była to świetna okazja a na głównych plakatach informacyjnych nie podano ograniczenia czasowego. Pozostaje nam liczyć na to, że kiedyś zostanie wznowiona :)

Szczerze mówiąc zastanawiałam się nad nim dłuższy czas. Lakiery Paese do tej pory były mi raczej nie znane, w mojej kolekcji nie ma żadnego. Dlatego poszperałam trochę w internetach, pooglądałam swatche lakierów i w kilku się zakochałam. Spisałam zatem odcienie must have i jakoś pod koniec kwietnia będąc w mieście podreptałam do galerii. Pierwsze wrażenie, wow ile kolorów co tu wybrać ! W telefonie odnalazłam wcześniej sporządzoną listę roboczą i zaczęłam szukać. Niestety na tym etapie się zawiodłam gdyż z odcieni, które chciałam dostępny był tylko jeden (#51) ! Kusiła mnie przepiękna mięta ale podobno szybko się rozeszła i nie wiadomo kiedy będzie dostawa, tester został schowany do szuflady. Przy kolejnych odcieniach owszem testery były ale lakierów na stoisku brak. Zatem niby człowiek może świadomie wybrać, a tu jednak w moim przypadku wyszło nie bardzo. Dlatego jeśli będzie kolejny raz to zdecyduję się na pudełko niespodziankę :)

Ostatecznie zdecydowałam się na (od lewej) :
#51 : w rzeczywistości taka kawa z mlekiem
#357 : nudziakowy brąz
#345 : pomarańcz
#342 : żółtek
#346 : w rzeczywistości lekko przybrudzony fiolet
Do tego wybrałam odżywki takie jak : Terapia witaminowa oraz Aktywny wapń






Macie już swój lakierowy box? Znacie produkty Paese, lubicie? Co sądzicie o takich akcjach pudełek w ciemno? Lubicie niespodzianki czy wolicie świadomy wybór w tym przypadku?

piątek, 9 maja 2014

Rimmel Space Dust #006 Moon Walking

Tym razem recenzja kolejnego piaska w mojej kolekcji. Jakiś czas temu, jakoś luty/marzec ujrzałam w drogerii laboo lakiery piaskowe rimmel z serii space dust. Jak to lakieromaniaczki mają oczywiście na chwilę przystanęłam przy półce. Moją uwagę od razu przykuł #006 Moon Walking. Taki delikatny brokatowy fiolet, a że fiolet kocham to nie mogłam mu się oprzeć! Aż wstyd za recenzję dopiero w maju ale lepiej późno niż wcale :)


W skrócie :
Firma : Rimmel
Nazwa serii : Space Dust
Odcień : #006 Moon Walking
Pojemność : 8ml
Cena : około 10zł
Dostępność : drogerie z szafami rimmel, np laboo
Krycie : 2 warstwy
Pędzelek : szeroki,


Jak widzicie kolor to zdecydowanie fiolet z przebijającym się srebrem. Po prostu nie mogłam go nie kupić, co z tego że tydzień wcześniej uznałam, iż piasków mi wystarczy :D Typowy piaskowy brokat z dodatkiem większych heksów. Zmienia delikatnie odcień na dworze, staje się jakby odrobinę cieplejszy. Co do krycia, po dwóch warstwach osiągamy perfekcyjne. Schnie dość szybko ale w sumie u wielu piasków zauważyłam tendencję do szybkiego schnięcia. Oczywiście należy mu się za to ogromny plus. Jeśli macie mało czasu a chcielibyście efektowny manicure, ten lakier na pewno taki wam zagwarantuje. Pędzelek jest szeroki i wygodny. Co do trwałości u mnie wytrzymał 5 dni bez żadnego uszczerbku zmyłam go gdyż miałam lekko startą końcówkę środkowego palca i kolor mi się znudził. Zdjęcia archiwalne jeszcze z czasów długich paznokciach. Na pewno często będę sięgać po Moon Walking ;)








Znacie piaski Rimmela? Co o nich sądzicie? Podoba się wam #006 Moon Walking?