piątek, 31 stycznia 2014

Problem z odsunięciem skórek? Nie tym razem !

Może nie mam zbyt dużego doświadczenia jeśli chodzi o preparaty do skórek jest to mój drugi taki produkt. Jednak na dzień dzisiejszy nie poszukuję żadnego innego gdyż znalazłam ideał ! Poprzednik z eveline, o którym już pisał TU, miał kilka wad przez co poszukiwałam czegoś innego, akurat do rossmana wchodził nowy preparat wibo. Widząc kilka pochlebnych opinii nie kombinowałam szukając czego innego, przy tej cenie aż żal byłoby nie spróbować ! Poznajcie bliżej tego przyjemniaczka ;)


Niestety na opakowaniu nie znajdziemy zbyt wiele informacji, producent zapewnia nas, że produkt zawiera aloes jednak nie załączył składu tylko sposób użycia na odwrocie. Pomimo wszystko preparat świetnie działa na skórki, wcale nie są przesuszone. Jak widać na zdjęciu produkt ma niebieski kolor. Konsystencja jest żelowa ale trochę rzadka, pomimo tego nie spływa ze skórek. W żelu znajdują się przezroczyste drobinki, które są wyczuwalne kiedy np wmasowujemy produkt w skórki.


Jak go używam? Maluje skórki pędzelkiem tak jak lakierem do paznokci, nic bardziej prostszego. Zostawiam preparat na około 2 minuty i po takim czasie skórki bez problemu mogę odepchnąć drewnianym patyczkiem. Skórki są nawilżone, nie zadzierają się. Produkt jest bardzo wydajny używam jakoś od listopada, a śladów zużycia są minimalne ! Ogromny plus także za opakowanie, możemy kontrolować ilość wydobywanego produktu, dzięki pędzelkowi równomiernie rozprowadzamy go na skórki. Dodatkowo widzimy ile produktu nam pozostało.



Preparat dostępny jest jedynie w rossmannie jednak te drogerie znają wszyscy. Kosztuje 7zł, a jego pojemność to 7ml. Jeśli go jeszcze nie używałyście to gorąco polecam ! Zwłaszcza za taką cenę warto może akurat stanie się i waszym hitem ;)


Znacie ten preparat? Podbił wasze serce tak jak moje? Może macie innych ulubieńców w tej kategorii?

wtorek, 28 stycznia 2014

Cztery pory roku ecodermine : balsam do ciała

Tym razem mam dla was recenzję balsamu do ciała, którego używałam jeszcze przed pierniczkowym balsamem. Długo zwlekałam z recenzją mając nadzieję, że ostatecznie się do niego przekonam, niestety nie udało mi się. Zużyłam trochę ponad połowę opakowania, następnie zdecydowałam się na pierniczkowy zestaw farmony, a ten balsam stoi zapomniany na półce. Jesteście ciekawi dlaczego?


Balsam zamknięty jest w estetycznym białym opakowaniu na charakterystyczny zatrzask. Grafika jak najbardziej przyjemna dla oka i zapewnienia eco normalnie bajka. Dostępnych jest kilka wersji ja zdecydowałam się na nawilżające eco jabłko. Teraz na pewno część z was myśli piękny jabłkowy zapach, niestety nie do końca, tutaj padło moje pierwsze rozczarowanie. Sprawdzałam zapach w drogerii ale uznałam, że nie jest najgorszy i się przyzwyczaję, niestety nie udało mi się to. Zapach jest niby jabłkowy ale raczej chemiczny. 


Zatem dlaczego się na niego zdecydowałam? Przede wszystkim ze względu na obietnice i cały eco skład. Jak możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej, same dobrocie : eco jabłko, jagoda acai, masło shea, olej słonecznikowy. Zatem działanie powinno być niesamowite przy taki zestawieniu ! Pomimo zapachowych zastrzeżeń wrzuciłam go do koszyka.

Skład dla zainteresowanych :

Balsam jest dosyć rzadki, kremowy, białego koloru. Jak już wspomniałam wyżej zapach nie należy do najpiękniejszych. Jednak zmuszałam się po kąpieli do użycia. Należę do osób, które raczej nie lubią balsamowania ciała, gdyż : zapomnę albo mam za mało czasu ewentualnie po prostu mi się nie chce. Niestety ten balsam nie był w stanie zmienić mych przyzwyczajeń. Podczas używania trzeba używać z ilością, kiedy wyciśniemy zbyt dużo nie ma szans na szybkie wchłoniecie, trzeba odczekać jakiś czas. Dodatkowo smarując ciało smuży czego w balsamach nie lubię. Plusem jest na pewno działanie, gdyż kiedy balsam się już wchłonie pozostawia skórę gładką i nawilżoną.



Znacie kosmetyki tej firmy? Miałyście okazję używać ich balsamów? Znalazłyście swoich balsamowych faworytów?


niedziela, 26 stycznia 2014

Colour Alike nr 502 : "figa z makiem"

Dzisiaj mam dla was kolejny lakier Colour Alike z tej jakby świątecznej serii. Tym razem czas na nr 502 czyli fige z makiem. Osoba, która wymyślała te nazwy ma na prawdę ogromną wyobraźnie ! Dodatkowo dodaje to uroku lakierom :)


W skrócie :
Firma : Colour Alike
Odcień : nr 502
Pojemność : 8ml
Cena : Kiedy zamawiałam kosztowały 9,99zł aktualnie 10,99zł
Dostępność : strony internetowe : colorowo . pl
Krycie : jedna warstwa
Pędzelek : cienki, długi


Jak widać na zdjęciu kolor to raczej ciemny fiolet, który wydaje się mieć w sobie mnóstwo drobinek. Ogromnym plusem tych lakierów jest ich krycie, ten także osiąga pełne już po jednej warstwie. Oczywiście ja z przyzwyczajenia zawsze dokładam jeszcze jedną cienką. Ma piękny połysk bez topu co widać na zdjęciach. Pędzelek cienki, długi ale nie utrudnia nam aplikacji. Ze zmywaniem nie ma żadnego problemu, wbrew pozorom faktura lakieru jest gładka i śliska. Tylko trzeba uważać aby nie trzeć wacikiem po skórkach gdyż może je lekko zabarwić. Kiedy robimy to delikatnie uważając na skórki nic się nie dzieje. Czas schnięcia jest wręcz błyskawiczny. Niestety minusem jest ich słaba dostępność ale za taki efekt chyba można to im wybaczyć.





W słońcu :




Jak wam się podoba? Zamówiłyście już swoje pierwsze lakiery colour alike? Lubicie taki efekt na paznokciach?

piątek, 24 stycznia 2014

Wellness & Beauty : Kremowy żel pod prysznic wanilia i makadamia

Po moim ulubieńcu w kategorii żeli pod prysznic postanowiłam wypróbować coś nowego. Wybór jest ogromny, znowu padło na produkt rossmanna tym razem wellnes & beauty. Oczywiście zniewolił mnie jego zapach ! Uwielbiam wanilie a tutaj jest zdecydowanie wyczuwalna jej nuta. Jeśli uwielbiacie takie zapachy, zapraszam na recenzję :)


Żel zamknięty jest w plastikowym opakowaniu, szata graficzna jest delikatna i wręcz zachęcająca. W opakowaniu mieści się 200ml, kosztuje około 6zł. Zachęcił mnie przede wszystkim jego zapach, uwielbiam wanilię ! W tym przypadku jest zdecydowanie wyczuwalna, a jak wszyscy dobrze wiedzą zapach nie zawsze idzie w zgodzie z obietnicą producenta. Produkt na pewno nie należy do najłagodniejszych żeli gdyż na drugim miejscu ma już SLS ale mi osobiście to nie przeszkadza. Poniżej zamieszczam skład w całej okazałości. 

Skład dla zainteresowanych :

Konsystencja jest jak najbardziej kremowa, średnio gęsta. Kosmetyk ma mleczy kolor, bardzo dobrze się pieni. Żel jest również wydajny, wystarczy niewielka ilość aby umyć całe ciało. Nie spowodował u mnie wysuszenia skóry czy podrażnienia, a jego zapach wręcz relaksuje. Kiedy wieczorem wybieram się do łazienki pod prysznic cały stres znika :) Cena również nie należy do wysokich więc jak najbardziej na plus. Uważam że w kwestii żeli do mycia nie ma sensu przepłacać, zwłaszcza że na rynku dostępne są tanie przyjemne żele. Jak dla mnie jest to żel wręcz idealny i ląduje na mojej liście żelowych ulubieńców, chętnie będę do niego wracać.



Znacie ten żel? Macie swoich ulubieńców w kategorii żeli pod prysznic? Lubicie żele rossmanna?

środa, 22 stycznia 2014

Lemax - metaliczna czerwień.

Jakoś przy świątecznym klimacie częściej niż zwykle gościły na moich paznokciach czerwienie. Dzisiaj chciałabym wam pokazać metaliczną czerwień firmy Lemax. Pojawiła się na blogu w świątecznym zdobieniu. Część z was na pewno zna tą firmę przez sławne "marmurkowe" Lemaxy, niestety nie udało mi się ich nigdzie dostać stacjonarnie, a całego kompletu nie chciałam zamawiać. Aktualnie Lemax wziął się za produkcję ciekawych glitterów niestety u siebie jeszcze ich nie widziałam. Wracając do tematu postu, przedstawiam wam piękna metaliczną czerwień idealną nie tylko na święta ale i na inne okazje :)



W skrócie :
Firma : Lemax
Nazwa serii : Lima Fashion Colour
Odcień : niestety brak na opakowaniu
Pojemność : 8ml
Cena : 3-4 zł
Dostępność : małe stoiska lakierowe
Krycie : 2 warstwy
Pędzelek : szeroki

Jeśli chodzi o lakiery już nie raz się przekonałam, że tanie wcale nie jest złe. Moja kolekcja właśnie głównie składa się z takich przyjemniaczków za 3-4zł. Ich jakoś jak na taką ceną jest dla mnie świetna, jednak jest to moja subiektywna ocena. Przechodząc do czerwieni, kupiłam ją jakoś w lipcu, gościła już na moich paznokciach kilkukrotnie. Metaliczna dosyć żywa czerwień, minimalnie smuży ale jak widać nawet na zdjęciach jest to trudno zauważalne. Niestety na buteleczce nie ma numerka ale widziałam tylko jedną taką czerwień na stoisku więc łatwo można ją odnaleźć. Pełne krycie osiągamy po dwóch warstwach, czas schnięcia przy dwóch warstwach jest szybki.  Tak jak pisałam wcześniej po kilkukrotnym malowaniu, poziom zużycia jest na prawdę mały. Co do dostępności, może być ciężko stacjonarnie spotykam je w małych lakierowych stoiskach ale w sieci jest ich mnóstwo. 









Klika dni temu na fb postanowiłam utworzyć stronę z moimi zdobieniami, nie chcąc dłużej zaśmiecać swojej prywatnej tablicy. Dlatego też chciałabym i na tą stronę zaprosić moich czytelników. Jeśli tylko uwielbiacie paznokcie, chcielibyście być na bieżąco ze zdobieniami które wykonuje zachęcam do polubienia. Umieszczam tam także paznokciowe stylizacje, które nie pojawiają się oficjalnie na blogu, dodatkowo zaczynam robić manicure hybrydowy, który niebawem także pojawi się i na blogu. Sporo zdjęć, bez zbędnych słów. Zatem jak najbardziej was zachęcam do odwiedzenia poniżej wklejonej strony :)





Jak wam się podoba taki odcień? Lubicie czerwień na paznokciach? Często ją nosicie czy może wybieracie inne odcienie na co dzień?


niedziela, 19 stycznia 2014

Eva Natura Herbal Garden Krem intensywnie nawilżający ekstrakt z melisy.

Jakiś czas temu pisałam wam o moich niezbyt przyjemnych doświadczeniach w poszukiwaniu idealnego kremu do twarzy. Jednak pomimo tego nie poddałam się. Kiedy już wiedziałam, że jednak nivea nie dla mnie wybrałam się do rossmanna w poszukiwaniu jego następcy. Stety niestety wybór produktów do twarzy jest ogromny, jednak biorąc pod uwagę skład i działanie pozostaje już tylko "garstka". Biorąc to właśnie pod uwagę zdecydowałam się na Eva Natura Herbal Garden Krem Intensywnie nawilżający, ekstrakt z melisy.


Moja twarz nie należy do wymagającej, dlatego też od kremu wymagam przede wszystkim tego aby nie zapychał i dawał nawilżenie oraz ukojenie po całodniowym pędzie. Zanim wybrałam się do drogerii poszperałam w internetach na temat kremów dostępnych w naszych drogeriach stacjonarnie i znalazłam kilka pochlebnych opinii na temat dzisiejszego bohatera. Czy stał się moim ideałem? O tym za chwilę :)



Krem jest zamknięty w typowym plastikowym słoiczku. Opakowanie i jego szata graficzna może i nas nie zachęca ale przecież nie tym się mamy kierować. Krem ma średnią konsystencję to znaczy nie jest gęsty ale też nie przelewa się między palcami, wręcz idealna do aplikacji. Kolor standardowo biały, zapach typowy dla kremów nie ma tutaj żadnej nuty która by umilała aplikację. Produkt jest na prawdę bardzo wydajny ! Używam go regularnie od około dwóch miesięcy, a ślady zużycia są bardzo małe.

Skład dla zainteresowanych :


Na koniec działanie. Czyli to co interesuje nas najbardziej. Jak dla mnie jest to krem idealny ! Wystarczy mała ilość aby posmarować całą twarz. Krem nie smuży, łatwo się wchłania. Przede wszystkim nie pozostawia okropnej tłustej warstwy na naszej twarzy ! Po użyciu buzia jest gładka, delikatna w dotyku. Natychmiast usuwa uczucie ściągnięcia i nawilża twarz. Nie zapycha porów i nie funduje nam żadnych niespodzianek :) Jeśli chodzi o dostępność znajdziemy je w drogeriach np rossmann, kosztuje około 10zł. Jak dla mnie cena w porównaniu do pojemności i przede wszystkim efektu jest rewelacyjna ! 




Podsumowując, polecam ten krem przede wszystkim osobom, których cera nie jest wymagająca. Nie jestem w stanie powiedzieć jak sprawdzi się na cerze z problemami, jeśli tylko wśród czytelników jest osoba, która go stosowała chętnie przeczytam wasze zdanie. Cera jest nawilżona, nie zapycha  i jest bardzo wydajny, a cena wręcz niska. Czego chcieć więcej? :)


Znacie ten krem? Macie swoich faworytów jeśli chodzi o pielęgnacje twarzy?

piątek, 17 stycznia 2014

Colour Alike nr 500 " ja pierniczę" : moja nowa lakierowa miłość.

Aktualnie coraz częściej na blogach pojawiają się lakiery z Colour Alike. Od razu ostrzegam dziś będzie sporo zdjęć, uwierzcie mi, że na prawdę dużą część już odrzuciłam :) Swoje zamówiłam jeszcze na początku grudnia, pomimo, że nazwy są raczej typowo świąteczne lakiery będą się pięknie prezentować przez cały rok zwłaszcza latem kiedy świeci słońce :) Zdecydowałam się na trzy kolory : 500 "ja pierniczę" , 502 "figa z makiem", 503 "o w bombkę".


Dziś przygotowałam dla was recenzję nr 500 "ja pierniczę". Szczerze mówiąc patrząc na buteleczkę to raczej taki zwyklak, Jednak na paznokciach wygląda idealnie, efekt jest wręcz magiczny :)


W skrócie :
Firma : Colour Alike
Nazwa serii :
Odcień : nr 500 "ja pierniczę"
Pojemność : 8ml
Cena : Kiedy zamawiałam kosztowały 9,99zł aktualnie 10,99zł
Dostępność : strony internetowe np colorowo . pl
Krycie : wystarcza jedna warstwa
Pędzelek : cienki, długi


Ten lakier to wręcz ideał dla mnie. Jakoś nie widziałam swoich paznokciach w brązach, o dziwo takie nietypowe świetnie współgra z dłońmi. Kolor ? Ciężko go opisać, jakby brązowy, który wygląda jakby miał w sobie dosłownie miliony drobin. Ma idealny połysk bez topu, świetnie się mieni zarówno w świetle naturalnym jak i sztucznym. Przy słońcu i sztucznym świetle zaczyna połyskiwać na różne kolory, co będziecie mogli zobaczyć poniżej :) Co do krycia, pełne otrzymujemy już po jednej warstwie! Lakier jest trwały, pojawiają się jedynie starte końce po kilku dniach. Pędzelek jest co prawda cienki ale dobrze wyprofilowany dzięki czemu płynnie sunie po płytce. Niestety są trudno dostępne ale w sieci znajdziecie je bez problemu. Koszt aktualnie to 10,99zł za 8ml. Moim zdaniem są warte swojej ceny, choć nie ukrywam, zaskoczenia, że po miesiącu ich cena wzrosła. Koniec tego gadania czas na zdjęcia ! :)



W sztucznym świetle :


W słońcu :




Jak wam się podoba? Lubicie takie lakiery? Macie już swoje pierwsze Colour Alike?

środa, 15 stycznia 2014

Farmona Sweet Secret : cukrowy peeling do ciała ( pierniczkowy )

Pierniczkowej serii Farmony chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Opanowała w grudniu sporo drogerii w gotowych świątecznych zestawach. Na blogu pojawiła się już recenzja balsamu z tej serii. Dziś przyszła kolej na cukrowy peeling do ciała. Czy peeling podbił moje serce tak jak balsam?


Peeling je zamknięty w przyciągającym wzrok, zakręcanym plastikowym słoiku. Dzięki czemu aplikacja jest bardzo wygodna, możemy kontrolować ilość wydobywanego produktu. Po odkręceniu napotykamy dodatkowe zabezpieczenie sreberkowe, dzięki któremu wiemy, że nikt wcześniej produktu nie otwierał. W opakowaniu mamy 225g peelingu. 

Skład :
Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Sucrose, Sodium Chloride, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Petrolatum, Caprylic/Capric Triglyceride, Silica, Propylene Glycol, Zingiber Officinalis (Ginger) Root Extract, Mel Extract, Saccharum Officinarum (Sugar Cane), Inulin Lauryl Carbamate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, BHA, Parfum (Fragrance), Benzyl Alcohol, Eugenol, Cinnamal, Caramel Colour E150d, CI 16255, CI 19140.


Po otworzeniu wyczuwamy perniczkowy zapach jednak, nie jest on taki sam jak w przypadku balsamu. Ten jest bardziej korzenny, intensywniejszy. Konsystencja jest zwarta, śliska. Kiedy do opakowania dostanie się odrobina wody peeling przybiera mleczny kolor. Posiada drobinki sporych rozmiarów ale czy działanie jest idealne? Niestety nie, o ile balsam pokochałam od pierwszego użycia, to peeling pomimo kilku prób mnie nie uwiódł. Drobinki owszem są grube dlatego miałam nadzieję, na fajnego zdzieraka. Cóż, drobinki bardzo szybko się rozpuszczają i ze zdzierania nici. W składzie znajdziemy parafinę na pierwszym miejscu, pomimo że w balsamie parafina mi nie przeszkadzała to w tym przypadku trochę uprzykrza mi użytkowanie. Po użyciu na skórze powstaje "film ochronny" , który jest wyczuwalny. Niestety mam jakby uczucie niedomytej skóry. Produkt jest raczej mało wydajny, szybko znika z opakowania. Jeśli chodzi o dostępność, nie spotkałam ich w drogeriach poza zestawem. Natomiast jest dostępny na stronie producenta i kosztuje 12,50zł.



Znacie tą serię Famorny? Miałyście okazji używać tego peelingu? Lubicie kosmetyki Farmona?

niedziela, 12 stycznia 2014

Lovely Snow Dust nr - śnieg w buteleczce, którym możecie się cieszyć przez cały rok

Tego "pana" chyba nie trzeba jakoś specjalnie przedstawiać. Kiedy tylko do drogerii weszła zimowa limitka lovely podbiła wiele serc. Sporo już było w blogosferze o lakierach piaskowych Lovely Snow Dust ale i ja muszę wtrącić swoje trzy gorsze ;) Warto o nich wspomnieć, może akurat ktoś o nich jeszcze nie czytał, a na prawdę lakiery są warte uwagi !
Nie jestem zwolenniczką zimy, kiedy temperatura niebezpiecznie zbliża się ku zeru dla mnie jest to najgorszy okres. Jestem zmarzluchem, uwielbiam lato i wysokie temperatury. Kiedy za oknem widzę śnieg a w głowie kłębią się myśli o tym, że zaraz muszę wyjść aż się źle człowiekowi robi. Jednak nie o tym dziś a o pięknym białym piasku, który właśnie przypomina mi iskrzący się śnieżny puch. Od razu mnie zauroczył i musiał być mój !


W skrócie :
Firma : Lovely
Nazwa serii : Snow Dust
Odcień : nr 2
Pojemność : 8ml
Cena : 8,59zł
Dostępność : rossmann
Krycie : 3 warstwy bez podkładu
Pędzelek : szeroki


Na początek kolor, na zdjęciach widzicie lakier na białym podkładzie, bez podkładu niestety końcówki lekko prześwitują i nie jest śnieżnobiały, żółtawy. Na białej bazie prezentuje się perfekcyjnie ! Przypomina nam iskrzący śnieg, kiedy to wieczorem jest duży mróz i śnieg połyskuje w świetle, daje taki sam efekt :)
Co do krycia tak jak pisałam wcześniej bez bazy po nałożeniu 3 warstw końcówki w moim przypadku lekko przebijają i kolor wpada lekko w żółty. Natomiast przy białym podkładzie można nałożyć nawet spokojnie jedną warstwę, na zdjęciu są dwie. Lakier ma fakturę piaskową ale nie jest aż tak bardzo chropowata. Jak to przy piaskach bywa przy zmywaniu napotykamy mały opór ale nie jest to wada tylko urok piasków :) Dostępne są w rossmannach, w tej serii znajdziemy jeszcze złoty i srebrny, które strasznie mnie kuszą ! Buteleczka mieści 8ml naszego śniegu i kosztuje 8,59zł.










Macie już swój Lovely Snow Dust? Na który się zdecydowałyście? Lubicie piaskowe wykończenie? Lubicie taki błysk na paznokciach?

piątek, 10 stycznia 2014

Wszyscy mają Firmoo w końcu mam i ja ! :)

Jakiś czas temu, jeszcze przed świętami dostałam maila z propozycją współpracy z Firmoo. Nawet nie wiecie jak ogromne było moje zdziwienie kiedy go odczytałam. Potrzebowałam chwili do namysłu, gdyż to jednak pierwsza współpraca, poradziłam się kilku bloggerek, które już ją nawiązały. Bloggerki to na prawdę świetne dziewczyny zawsze poradzą i odpiszą więc jak macie do nich pytania na prawdę nie krępujcie się ! :)


Okazało się, że możliwe jest wzięcie również okularów korekcyjnych na czym bardzo mi zależało. Zatem dłużej się już nie zastanawiałam, zgodziłam się :) Firmoo odpowiedziało mi już następnego dnia, musiałam podać im link z wybranymi oprawami, następnie dostałam kod, którym "zapłaciłam" za moje okulary. Obawiałam się trochę tego procesu zamawiania szkieł korekcyjnych, co gdzie wpisać itp. Jednak moje obawy były bezpodstawne jeśli tylko macie receptę od okulisty wszystko jest przejrzyście rozpisane wystarczy podać odpowiednie liczby i gotowe :) 


Na stronie mają na prawdę mnóstwo modeli na pewno każdy znajdzie coś dla siebie ! Przejrzałam cały asortyment i ostatecznie zdecydowałam się na model : Tortoise (C1665) . Szczerze mówiąc na stronie nie prezentują się tak ładnie jak w rzeczywistości ! :)


Myślałam, że przesyłka będzie do mnie leciała dłużej, a tu po kilku dniach dostałam już moje okulary :) W paczce znajdziemy : okulary, twarde i miękkie etui, szmatkę do okularów, zestaw śrubek i śrubokręcik.


Jakie są moje wrażenia? Przede wszystkim Firmoo ma świetne podejście do klienta, wszystko przebiega łatwo i szybko. Odpowiedzą na każde wasze pytanie i to w bardzo krótkim czasie. Kiedy już zdecydowałam się na zamówienie Marsha napisała mi maila z dokładną instrukcją jak zamówić moją pierwszą parę.


Przejdźmy teraz do sedna czyli okularów. Oprawki wykonane są z plastiku, bardzo dobrze wyprofilowane. Całość jest tak lekka, że wręcz nie czujemy ich na nosie. Mam szkła korekcyjne, które dodatkowo zostały zaopatrzone antyrefleks, co przy szkłach do komputera jest bardzo ważne. Ściereczka również jest z dobrego jakościowo materiału, niestety niektóre ściereczki  bardziej brudzą niż czyszczą okulary i zostawiają paproszki, ta dobrze czyści zabrudzenia i przede wszystkim jest duża ! Moje poprzednie, które były dołączane do okularów były strasznie małe i śliskie. 

Na koniec okulary w całej okazałości : 



Także możecie mieć swoje pierwsze okulary ! Pierwszą parę dostaniecie za darmo, jedyną opłatą jest wysyłka. Jednak pomimo wszystko taka oferta jak najbardziej się opłaca ! W naszych polskich salonach optycznych niestety koszty tych lepszych oprawek są wysokie. Na pewno sobie myślicie ale jak to okulary przez internet tak bez przymierzenia? Także tak myślałam ale przy oprawkach podanedokładne wymiary, dodatkowo możemy je przymierzać on-line do różnych kształtów twarzy, możecie także wgrać swoje własne zdjęcie. 
Wygląda to tak :



Macie już swoje okulary Firmoo? Co o nich sądzicie? Zdecydowałyście się na oprawki czy może okluary przeciwsłoneczne?