Przechodząc do sedna postu, postanowiłam przywrócić blogu również stronę beauty. Ostatnio zdominowały go zdecydowanie paznokcie. Mam nadzieję, że równie chętnie zapoznacie się z moimi recenzjami. Z proteinami w mej włosowej diecie raczej uważam. Używam ich maksymalnie raz w tygodniu czasem nawet raz na dwa tygodnie.Niestety większość odżywek czy masek z dodatkiem protein powoduje u mnie ogromny puch. Wyjątkiem jest maska stapiz sleek line z jedwabiem. Dlatego też, ucieszyłam się gdy w hebe zebaczyłam keratynową maskę kallosa w mniejszej pojemności. Wcześniej miałam już dwa produkty z dodatkiem keratyny, które również nie współpracowały z moimi włosami. Jak sprawdził się więc Kallos Keratin?
Maska stanadrowo zamknięta w plastikowym tym razem mniejszym słoiczku. Maska jest gęściejsza niż poprzednio recenzowana wersja banana. Zapach, hmm.. na prawde ciężko go określić. Dość świeży niezbyt intensywny. Jakby świeżo zrobione pranie? :D Ogólnie przypadł mi do gustu.
Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Citric Acid, Propylene Glycol, Hydrolized Milk Protein, Hydrolyzed Keratin, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Perfumy, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone
Jak widać w składzie poza tytułową keratyną znajdziemy również mleczne proteiny. Spotkałam się z opinią, iż małe pojemności czasem mają troszkę zmieniony skład. Jednakże porównałam swoją z pełnowymiarową litrową i skład jest identyczny.
Działanie ! Według producenta zadaniem maski jest odżywienie, nabłyszczenie, ułatwienie rozczesywania oraz nabłyszczenie włosów. Obecnie maski zostało mi na dosłownie 2 użycia, zdjęcia robiłam póki jeszcze pogoda dopisywała. Kolejna propozycja Kallosa, która mnie mile zaskoczyła ! Włosy po użyciu wcale nie są spuszone, baa zdyscyplinowane nawet gdy za oknem szaro-bura aura. Ułatwia rozczesywanie i sprawia, że włosy stają się niesamowicie miękkie. Równie dobrze sprawdzała się używana na olej przed myciem. Po umyciu włosy były jeszcze bardziej zdyscyplinowane i ładnie się układały. Jak widać obietnice producenta w moim przypadku się spełniły. Ogólnie polecam wypróbować, gdyż wcześniej miałam inny produkt z keratyną i moje włosy zareagowały na niego ogromnym puchem. A tu proszę ! Cena małej maski waha się w granicach 5-6zł duże kosztują około 10-11zł. Można je dostać stacjonarnie np w hebe i wielu innych miejscach w sieci np allegro, topdrogeria.pl.
Znacie maski kallos? Która jest waszym faworytem?
Maski Kallos lubię, ale ta wersja niekoniecznie mnie przekonuje.
OdpowiedzUsuńA ja kocham calego kallosa ;D moze nie jestem wymagająca, bo mnie zadowala w 200% :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy dobrze reaguja na tą maskę :)
OdpowiedzUsuńU mnie się nie przyjeła.
OdpowiedzUsuńPróbowałam protein wielokrotnie na swoich włosach i się z nimi nie polubiły.
OdpowiedzUsuńMałe opakowania zachęcają do testowania. Tej wersji nie miałam.
OdpowiedzUsuńCiągle kuszą mnie ich maski :)
OdpowiedzUsuńNiedługo zużyję moje zapasowe odżywki/maski, zapewne sięgnę po jakiegoś Kallosa :)
OdpowiedzUsuńMiałam ją i miło wspominam.
OdpowiedzUsuńJuż od roku mam jedną maskę z Kallosa, a prawie nie widać że cokolwiek ubyło ;D
OdpowiedzUsuńJa mam na razie tylko maskę latte, ale ta również wygląda zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńNiestety, jeszcze nie mam nic tej firmy. Ale w weekend mam zamiar wybrać się na duże zakupy kosmetyczne :-)
OdpowiedzUsuńTeraz mam bananowego kallosa :) Tą z pewnością też kupię :)
OdpowiedzUsuńmiałam tę maskę, jest świetna, w planie mam zamiar wypróbować blueberry :)
OdpowiedzUsuńMalinowe Ciasteczka