Peeling je zamknięty w przyciągającym wzrok, zakręcanym plastikowym słoiku. Dzięki czemu aplikacja jest bardzo wygodna, możemy kontrolować ilość wydobywanego produktu. Po odkręceniu napotykamy dodatkowe zabezpieczenie sreberkowe, dzięki któremu wiemy, że nikt wcześniej produktu nie otwierał. W opakowaniu mamy 225g peelingu.
Skład :
Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Sucrose, Sodium Chloride, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Petrolatum, Caprylic/Capric Triglyceride, Silica, Propylene Glycol, Zingiber Officinalis (Ginger) Root Extract, Mel Extract, Saccharum Officinarum (Sugar Cane), Inulin Lauryl Carbamate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, BHA, Parfum (Fragrance), Benzyl Alcohol, Eugenol, Cinnamal, Caramel Colour E150d, CI 16255, CI 19140.
Po otworzeniu wyczuwamy perniczkowy zapach jednak, nie jest on taki sam jak w przypadku balsamu. Ten jest bardziej korzenny, intensywniejszy. Konsystencja jest zwarta, śliska. Kiedy do opakowania dostanie się odrobina wody peeling przybiera mleczny kolor. Posiada drobinki sporych rozmiarów ale czy działanie jest idealne? Niestety nie, o ile balsam pokochałam od pierwszego użycia, to peeling pomimo kilku prób mnie nie uwiódł. Drobinki owszem są grube dlatego miałam nadzieję, na fajnego zdzieraka. Cóż, drobinki bardzo szybko się rozpuszczają i ze zdzierania nici. W składzie znajdziemy parafinę na pierwszym miejscu, pomimo że w balsamie parafina mi nie przeszkadzała to w tym przypadku trochę uprzykrza mi użytkowanie. Po użyciu na skórze powstaje "film ochronny" , który jest wyczuwalny. Niestety mam jakby uczucie niedomytej skóry. Produkt jest raczej mało wydajny, szybko znika z opakowania. Jeśli chodzi o dostępność, nie spotkałam ich w drogeriach poza zestawem. Natomiast jest dostępny na stronie producenta i kosztuje 12,50zł.
Mam ochotę na kosmetyki z tej serii. :)
OdpowiedzUsuńMiałam go i byłam z niego zadowolona, co prawda na początku obawiałam się zapachu ale szybko go polubiłam.
OdpowiedzUsuńTego peelingu nie miałam okazji używać, ale z tej serii mam czekoladowe masło do ciała ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam go jeszcze ale peelingi z Farmony są dobre;)
OdpowiedzUsuńZapach by mnie pewnie urzekł w święta (a może nawet i po nich) :) Przy okazji zapraszam do wzięcia udziału w konkursie na moim blogu :) Do wygrania są aż 3 zestawy kosmetyków Mythos (2 na blogi i jeden na FB) :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że konsystencja lepsza niż w przypadku migdałowego peelingu, ale wciąż mogłoby być lepiej :]
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie zapach, nie miałam takiego peelingu jeszcze ...
OdpowiedzUsuńI tak mam ochotę go spróbować, ze względu na zapach ;)
OdpowiedzUsuńJa wolę mocne zdzieraki :) a najbardziej domowy peeling kawowy :D
OdpowiedzUsuńWygląda apetycznie, ale szkoda, że ta parafina jest na pierwszym miejscu ;/
OdpowiedzUsuńChciałabym go poniuchać :)
OdpowiedzUsuńTo już druga niepochlebna recenzja o tym peelingu jaką czytam.
OdpowiedzUsuńJest na mojej wish liście. Planuję wypróbować chociażby dla zapachu :)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta parafina to wielki minus. Nie lubię uczucia tłustego filmu na skórze.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy się na niego skuszę.
OdpowiedzUsuńParafina mi nic nie robi, ale tak wysoko w składzie pozostawi sporą, tłustą warstwę...
ja bardzo lubię farmonę, mają piękne zapachy :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie mój zapach. Wydaje mi się, że mógłby być dla mnie zbyt męczący :)
OdpowiedzUsuńfarmon produkuje różne cudeńka jak nie masełko truskawkowe to pierniczkowy peeling i aż człowiekowi slinka cieknie;)
OdpowiedzUsuńMam szarlotkowy peeling Farmony, ale nie jest on w słoiku:) Uwielbiam go i w przeciwieństwie do tego nie pozostawia filmu, bo nie ma parafiny w składzie.
OdpowiedzUsuń